Miesiąc: wrzesień 2009

pogwarki, cz. 1

[77] ken kesey powiedział, że byłby nie napisał lotu nad kukułczym, gdyby regularnie nie kurzył haszu, ale przede wszystkim nie łykał lsd. to samo o swoich książkach powiedzieli burroughs, leary i ginsberg. ciekaw jestem, czy stefan chwin podczas pisania hanemanna też przypadkiem nie kopcił zioła, chociaż jak na chwina patrzę, mijając go niekiedy w pasażu dworcowym, to naprawdę nie wydaje mi się. swoją drogą, jak już jesteśmy przy chwinie, to należałoby przejść do huellego, a od huellego do basi piórkowskiej, która powiedziała niedawno, że książki o gdańsku to są książki zawsze pełne historii powszechnej – jak nie historii drugiej wojny światowej, to przynajmniej historii komunizmu i jego upadku, co w niej najwidoczniej wzbudza pewien sprzeciw, albowiem postanowiła napisać książkę o gdańsku, w której niemcy po raz pierwszy nie będą strzelać do polaków. to jest fajne, książka być może ukaże się jeszcze w tym roku, chociaż basia mówi, że być może w tym roku właśnie się raczej nie ukaże i ukaże na początku kolejnego. nie sądzę jednakoż, aby basia brała lsd, co w jej przypadku – mam wrażenie – nie będzie konieczne do tego, aby książka była dobra.

w sprawie

[76] a dokładnie w odpowiedzi na recenzję w telewizorze – kilka sprostowań: 1) nie jestem już takim aktywnym blogerem, jakim chciałbym być. mam nadzieję, że za jakiś czas ostatecznie odgruzuję się i wrócę do formy, ale jeszcze nie dziś, nie jutro; 2) cykl z siwym niewiele ma wspólnego – tak sądzę – z estetyką wierszy marcina świetlickiego, którego lubię, ale z którego wyrosłem wraz z wejściem w pełnoletność. siwy to jest koncept niepowiązany, oderwany, a że przebija przezeń melancholia i tęsknota za minionym, to to jeszcze za mało, żeby mówić o pokrewieństwie ze świetlickim. poza tym świetlicki pozuje, a ja usilnie staram się wręcz przeciwnie; 3) i mansztajn, nie majnsztajn, jak się tam komuś raz czy drugi powiedziało.

poza tym fajnie, celnie, bez zbędnej dramaturgii.

inwokacja do szatana

[75] podobno w najbliższy wtorek na tvp kultura powiedzą coś o „wiedeńskim high life’ie”. nie wiem, na ile to prawda, a na ile próba stworzenia zamieszania wokół stacji, ale taką wiadomość otrzymałem i zamierzam ją sprawdzić (dla zainteresowanych: 15 września, godz. 1830, program „czytelnia”).

z innej beczki – w ostatnim czasie wpadłem do jeziora bez dna, ale rychło się wygramoliłem. spłonął mi bowiem komputer typu notebook, z którym byłem poważnie zakumplowany, i z prochu nie chciał powstać. człowiek z moimi przyzwyczajeniami nie jest w stanie funkcjonować bez komputera dłużej niż 72 godziny, dlatego jąłem poważnie myśleć o dwumiesięcznych warsztatach zen w beskidach, żeby nie oszaleć. później pomyślałem, że skoro przyznaję, że mam problem, to może powinienem pojechać do davos na wypoczynek połączony z terapią. zaskakującym zrządzeniem losu nazajutrz znalazłem w szufladzie nówkę sony vaio i och, kurwa – pomyślałem ciepło – do diabła z leczeniem.

Copyright © 2024 jakobe mansztajn: stała próba bloga

Theme by Anders NorenUp ↑