[92] dobra, powiedzmy sobie uczciwie: z taką regularnością gówniany ze mnie bloger. nie dlatego jednak, iż mam w dupie, ale dlatego właśnie, iż nie mam w dupie i tylko czas, który znajduję między jednym a drugim, jest w dalszym ciągu niedostateczny, niewystarczający i mało obiecujący. tym samym przestałem orientować się w świecie i tak na przykład w sobotę byłem święcie przekonany, iż mamy w narodzie dzień bez darcia mordy w telewizorze, a to była jedynie cisza przedwyborcza, wobec czego natychmiast posmutniałem i w odpowiedzi na ten smutek wyjechałem na trzy dni do metaforycznego lasu, w którym ani grama prądu, ani grama maszyny i ani grama człowieka. trzy dni minęły jak najnowsza reklama nike’a, to jest za szybko i zbyt pięknie, i już jestem, skąd przyszłem*, i na oścież otwieram blogaska**.

*i żadne tam, kurwa, przyszedłem. przyszłem to jest to, co zrobiłem.

**zaś blogasek to jedno z tych samostrzelających w stopę słów, które w doszczętny sposób dyskredytują własny desygnat. inne to filmówka, krejzol albo hitler.