[158] to chyba mamy wiosnę, bo już kolejny dzień ptaszki na drzewie za oknem drą swoje małe dzióbki od piątej i ani kroku dalej ze snem: wstaję, zalewam herbatę i odpalam kapelę at the drive in, żeby ptaszki zagłuszyć i – póki można – wiosnę trzymać na zewnątrz. z tym akurat nie ma na razie problemów, gdyż wiosna tej wiosny wygląda przeważnie jak radziecki thriller psychologiczny. tylko ptaszki zachowują się zgodnie z kalendarzem i same przed sobą udają, że wszystko jest w porządku.

tego ranka mieszkanie wygląda jakby wczoraj odbyło się tu wiejskie wesele. ubrania na meblach, talerze na ziemi, karton z mlekiem 2% i martwa dziwka na środku pokoju. można by odnieść wrażenie, że prowadzę aktywne życie towarzyskie, chociaż gdy zasypiałem, wszystko było na swoim miejscu. ubrania na ziemi, talerze na biurku, martwa dziwka w szafie. coś się musiało w nocy wydarzyć. najpierw pomyślałem, że to taki zabieg jak z horrorów: rzeczy przez sen układają się w burdel stosownie do burdelu w głowie i że jak pozbędę się wszystkiego, tak na wszelki wypadek, to może nie będzie z czego robić burdelu w przyszłości i umysł miałbym przestronniejszy. potem pomyślałem, że to jednak głupie i naiwne tak myśleć i takie paralele durne snuć, i martwą dziwkę z powrotem upchnąłem do szafy.