[3] a właściwie: idzie kazimierz do telewizji i ogłasza, że szuka pracy. kazimierz szuka, kazimierz chciałby znaleźć, toteż w interesie kazimierza nagłaśnia się całą sprawę, media trąbią, że kazimierzowi bardzo zależy, bo kazimierz jest przecież pracoholikiem i bez pracy nie umie. i rzecz wydaje się dosyć zrozumiała kraj kazimierza lubi, więc o przyszłość kazimierza troszczy się w sposób szczególny. tymczasem kazimierz, wedle własnych słów, oburza się na ten fakt i odpowiada mniej więcej w ten sposób, że pizdą nie jest i pracę, jak będzie chciał, znajdzie sobie sam. poza tym pracę ma, więc to w ogóle jest nie do pomyślenia, cała ta akcja. ale nawet jakby chciał, to by sobie sam mógł, ale nie chce, więc póki co wypierdalać, dziennikarze. i to także jest rzecz zupełnie normalna człowiek z wiekiem pragnie stać się samodzielny
oczywiście nie może być tak, że kazimierz (przez złośliwych nazywany „wielkim”), onegdaj nauczyciel fizyki w jednej z gorzowskich podstawówek, zadowoli się pracą byle jaką. skoro bowiem piastował kazimierz urząd premiera kraju, nie wypada wracać do punktu, w którym się było, kiedy nie było się nikim specjalnym i nie miało tego, co ma się teraz, a co jest przyjemne i z czego trudno byłoby zrezygnować. co więcej: kazimierz, który polskę zastał drewnianą i którego z polski drewnianej wycięli partyjni koledzy, odważnie wychodzi poza własne doświadczenie, ponieważ (jak sam o sobie mówi) żadnej pracy się nie lęka, co znowuż jest całkiem zrozumiałe, a przy tym pożądane człowiek nie tylko pragnie się rozwijać, ale także jest odważny
dziwnym jest natomiast, że kazimierz postać od początku do końca wirtualna stał się czymś w rodzaju robota kuchennego, wyposażonego we wszelkie możliwe funkcje, jakie robot kuchenny posiadać może. kazimierz postać z komiksu stał się kandydatem uniwersalnym na każde poważniejsze stanowisko w tym zabawnym jak tadeusz drozda kraju. może być kazimierz nie tylko premierem, prezydentem różnych miast, ministrem w każdym właściwie ministerstwie, ale także prezesem banku, doradcą prezesa banku, szefem koncernu naftowego, specjalistą ds. rozwoju państw byłego bloku socjalistycznego, a za niedługo jeszcze pewnie prezesem linii lotniczych „lot” albo kurwa członkiem episkopatu polski. i to jest właśnie w tym wszystkim dziwne i niezrozumiałe
06/02/2007 — 10:29
dla jasności: wyrażenie „nikt specjalny” nie dotyczy broń boże nauczyciela jako przedstawiciela określonej grupy zawodowej. chodzi jedynie o pewną zakładaną różnicę znaczeń, jaka mogła wystąpić w światopoglądzie kazimierza.
06/02/2007 — 11:13
najbardziej wirtualny ze wszytkich premierow
06/02/2007 — 11:38
to rzeczywiscie zaskakujace, a co w tym czasie robi Mieszko [pierwszy]?
06/02/2007 — 12:23
>giera, mieszko wespół z bolesławem robią teraz podyplomówkę z bankowości w wyższej szkole zarządzania kapitałem rolnym. wszyscy oni poszli w ślady kazimierza.
06/02/2007 — 15:21
Nie tylko to jest niezrozumiałe. Bo i skoro się premierem kraju zostaje, to chyba językiem polskim powinno się posługiwać bez żadnych problemów. hm? Tymczasem Pan Kazimierz jakiś czas temu napisał: „Politykę porzuciłem, coraz bardziej wiem dlaczego i czuję się z tym dobrze”. No kurwa, czy to wszystko nie jest naprawde dziwne?
No ale cóż, widać jest tak ambitny i zajebisty, że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych ;>.
06/02/2007 — 17:21
A ja czytam „szczuka kazimierz pracy”.
06/02/2007 — 18:45
to troche jak pracuje w banku
jako dyrektor ?
nie , dozorca , ale w banku
06/02/2007 — 19:54
szuka jakobe tematu. A właściwie wchodzi jakobe do internetu, kable podłączył wszystkie jak należy i ogłasza, że szuka właśnie, nagłaśnia sprawę, przyjaciele także pomagają, by nie został w swym zamiarze sam. Pisze więc jakobe składnią urodziwą, jak maestro – on sam, przestawną, daj mi pisać, daj!
A ja wierzę, że stać jakobe na troszkę więcej, że chłopiec z niego ładny i pod sklepieniem (niebieskim) także poukładane ma dobrze, według najlepszych wzorców mieszczańskich i innych. I że widział jakobe zameczki nad Loarą – bo z kurwami to troszkę jak z architekturą, jak miodousty rzuci od czasu do czasu, to bajeczka, zameczek nad Loarą, ale jak człowiek przesadzi troszeczkę, pójdzie o ten kroczek za daleko, to jak dwusetna wieżyczka do zameczku, aż już nie za bardzo, aż zbyt, aż dalej nie da rady, już dalej niet!
Toteż, może postaw sobie jakobe zameczek z lepszych materiałów, jakby poszukać ze szczerym sercem, można takich jeszcze uświadczyć, od razu będzie stylowy zameczek, i damy dworu, i most zwodzony i czytelnik zwodzony też.
A kazimierzem bym się tak nie przejmowała, ot optymistyczna wizja, że i na niego przyjdzie czas, podobnie jak na wielbicieli kotów, wanien, dożynek i zabaw ludu spracowanego polskiego naszego, i seksu analnego i czego tam jeszcze, o czym można wyczytać między drzewami, wsłuchując się w śpiew ptaków odległy.
z ucałowaniem pięknej głowy, m
06/02/2007 — 20:32
mmm – bys sie chociaz przedstawil(a) :/
No ale nie ja tu gospodarze…
A. – takze przeczytalam w pierwszym momencie, ze chodzi o Szczuke :P
06/02/2007 — 21:12
kazimierz znajdzie, dyspozycyjni z reguły znajdują.
mmm, nie masz się co gorączkować. prawda, sens i bóg były w pierwszej notce, a z kazimierza też pożytek.
06/02/2007 — 22:09
ależ gorączka jawi się wręcz jako coś pożądanego, niestety mnie pisane oblodzenia ;D
anno, proszę, mów do mnie per m (opcjonalnie mmm), znamy się przecież już trochę, jestem rodzaju żeńskiego, nigdy tego przed tobą nie zatajałam…a i czasowniki zdradziecko mnie zdekamuflowały…
jak już pisałam, to taka skromniutka notka do samego jasnego (jaśnie?) jakobe, bo ja w niego wierzę, i wiary daję upust, a w naszym kraju nie jest to uważane za naganne, wręcz przeciwnie.
No i ciepła życzę wszystkim, którzy przez ten niesprzyjający świat w początkach lutego przedzierać się muszą… zarówno wirtualnie, jak i fizycznie, namacalnie, realnie…choć to ostatnie może bardziej ;)
z ucałowaniem wszystkich głów, m
06/02/2007 — 22:25
o, polonistka z przestawnym
06/02/2007 — 22:27
(a poza tym to prawda – nie przeklinaj na blogu)
07/02/2007 — 06:37
>madamek, choć z językiem u kazimierza źle nie jest. właściwie to kazimierz mówi bardzo ładnie. ciekawsze są poglądy, jak choćby ten na temat młodzieży wszechpolskiej, o której mówi: „To są często ludzie dobrze już wykształceni. Trzeba tylko jeszcze pewnej pracy nad nimi, by rzeczywiście wykorzystać ich zdolności”. to tak na marginesie zupełnie.
07/02/2007 — 06:52
>mmm, zawsze byłem zdania, że nic tak dobrze nie robi blogowi jak taki komentarz, i mówię to zupełnie serio. co do notki i „kurew” w niej: cóż, czasem zameczek urodziwy, czasem wieżyczka toporna. ale wszystko jakby jednym murem otoczone. ja wiem, że niekiedy zapomnę ugryźć się w jezyk zawczasu i ucho cudze nadwerężę, ale ten blożek (ze mną w nim) już taki jest, że się pieści mniej, a częściej podrapie.
07/02/2007 — 06:55
>sandro, a pamiętasz, że my się także w tej sprawie onegdaj spieraliśmy? stare dzieje.
07/02/2007 — 08:17
takie powiedzenie jest ryzyk-fizyk, co można temu panu przypisać. a tam serio na tym blogu marcinkiewicz pisze?
07/02/2007 — 08:36
a do niedawna jeszcze: rydzyk-fizyk (ohoho, to zatekściłem!). co do bloga: doszły mnie głosy, że niby nie. że to podobno jakaś anonimowa grupa na zlecenie kazimierza pisuje. choć to w gruncie rzeczy nie ma znaczenia – komunikat, nawet jeśli spisany przez któregoś z kazimierzowych pazi, pozostaje komunikatem kazimierza.
07/02/2007 — 09:45
chodzą ploty, że jak listkiewicz ma niedługo przestać być prezesem PZPNu, to może wartobyło by dac cynk kazimierzowi :]
(coby się zajął piłką nożną, bo chyba nikt nie śmie twierdzić, że się na tym nie zna)
07/02/2007 — 12:14
a to mi się jakoś komponuje z powyższą notką. kazimierz o 'rysiu’:
Zdaniem Marcinkiewicza, to film „absolutnie zaskakujący, bardzo dobry”. – Ja swoim dzieciom pokazywałem „Misia” Barei, który w jakimś sensie uczył o PRL-u. „Ryś” będzie natomiast uczył, prześmiewczo, o dzisiejszych czasach. Ten film bardzo trafnie ujmuje to, co dziś w Polsce można zobaczyć – powiedział Marcinkiewicz.
http://film.onet.pl/0,0,1480849,wiadomosci.html
07/02/2007 — 13:47
Standardowo padam. ;>
Z tym językiem to różnie, jak widać.
07/02/2007 — 16:27
>pz, fakt, cytat z kazimierza trafnie pointuje i notkę, i całe to zjawisko o imieniu kazimierz, nazwiska nie wspomnę.
>k, u mnie w domu zaś wygrywa ta mroczna i nieśmieszna wcale plotka, że listkiewicz prezesem nie przestanie być już nigdy.
08/02/2007 — 10:38
a kto szuka, nie zbłądzi, a kto zbłądzi, niech szuka.
08/02/2007 — 13:03
a kto na wielbłądzie jeździ, tego boli pupa.
08/02/2007 — 15:30
a kto gryzie zbyt łapczywie, tego zęby bolą (a kto słodyczy wlewa za dużo, tego jeszcze bardziej:)
ja bym to sobie przemyślała i do horacego odsyłam przy okazji (in medias res)
jakobe, wiem, że dobrze robi, a i ja staram się dobrze robić, jak potrafię najlepiej ;)
ale muszę zaoponować : otóż nie – murem wszystkiego otaczać jednym nie można, zresztą nad Loarą murów zbytnio nie ma obronnych. Ĺťe drapiesz, nie śmiem wątpić i podważać poważnego image’u poważnego człowieka, kurwy też mnie nie gryzły specjalnie (tak, stylistycznie jakoś może niedopasowanie, ale wystarczy w inne miejsca przenieść kwietne przerywniki, i od razu lepiej).
Chodziło o temat – czyli to, o czym generalnie być ma mowa. Przejmujący i urzekający, ale taki jakiś jednak, jednak zbyt, może trochę nie wypada, może ciut z zażenowaniem…ale w końcu się zdecydowałeś! Za to jazda na wielbłądzie! Dla nauki! ale cóż, mówią my home is my castle, a po słowiańsku wolnoć tomku w swoim domku, więc jak się zdecydujesz, może znowu się pojawię…
08/02/2007 — 15:33
ach, i byłabym zapomniała – pz, pudło! pudło nad pudłami, pudło! Jeśli „polonistka” miało się odnosić do mnie ;D
08/02/2007 — 16:03
wszędzie je widzę, wszędzie je widzę.
08/02/2007 — 16:08
no to zajebiście, siłą mą siła perswazji! Zapiszę się na psychologię. Tylko wiesz, kontroluj sytuację, bo potem już tylko farmakologia :)
08/02/2007 — 19:48
a ja chce byc polonistka, a nie robi przestawnie, a to tak trzeba? :(
08/02/2007 — 21:33
o tak, wysoce wskazane.
10/02/2007 — 10:50
http://tiny.pl/chhw – taki suplement do notki.
13/02/2007 — 18:54
i zamykając temat: http://tiny.pl/cqst
10/03/2007 — 08:38
okropnie smieszne i smiesznie napisane.