8. sofia

[191] kochany pamiętniczku, w tym hotelu wszystko jest straszne. gdy już wybudzi mnie poranna wiertarka albo wilgoć w pokoju, albo perfidnie słodki zapach ścian z łatwością przedzierający się przez wiotką powłoczkę snu, albo marszowy krok bułgarskiej siostry ratched, drobnej i posępnej dozorczyni całego przybytku, albo śliskie jak masło prześcieradło, z którego raz po raz zsuwam się na straszną niczym wojna podłogę, albo choćby myśl o łazience, tej kuriozalnej łazience, która sterczy nieomal na środku pomieszczenia otoczona zaledwie cieniutkimi jak wafel dyktami z półprzeźroczystego plastiku – gdy już wybudzi mnie jedna z wielu strasznych rzeczy w tym hotelu, wzrok mój kieruje się odruchowo na przysadzisty stolik, zapełniony małymi butelkami fanty, które zeszłego wieczora wyciągnęliśmy z minibarku (z najbardziej strasznego minibarku w historii hotelarstwa), aby zwolnić w lodówce miejsce na swoje rzeczy. to prawie jak fatamorgana, myślę wówczas, to prawie jak nieprawda, te liczne złote fanty na tle mojego cierpienia. a gdy wyciągnę po jedną rękę, w ułamku sekundy obrócę się na śliskim jak masło prześcieradle i wzrok mój ugrzęźnie w suficie, o którym można powiedzieć najwięcej – można powiedzieć, że godnie zdobi tę katedrę rozpaczy finezyjnymi freskami utworzonymi przez nieszczelną hydraulikę, można powiedzieć, że w dodatku coś właśnie z niego kapie, wobec czego i taka teoria musi się pojawić, że to nie sufit, kochany pamiętniczku, ale rdzawe niebo nad sofią, które się sprzysięgło, że to rdzawe niebo nad całą bułgarią cicho wtóruje teraz minibarkowi niestrudzenie jęczącemu nad porankiem.

Categories: Bez kategorii

7 Comments

  1. Obraz jak z Rolanda Topora

  2. zastanawia mnie jaki jest cel tej podróży? gdzie i kiedy będzie koniec? czy da się jeszcze więcej wytrzymać nienazwanych poranków, którym tak obrazowo i trafnie przydzielasz imiona? znowu za mocno się wczułem, ale tak bywa, kiedy opis jest po prostu świetny. pozdrawiam

  3. hehehe

  4. katedra pełna fanty? a jakobe cierpienia. nakładają mi się dwa obrazki, jeden w stylu chagalla, drugi dalego.

  5. albert, cel. no cóż, celem jest chyba wrócić do domu, do swojego łóżka. jest to cel tym piękniejszy i bardziej wytęskniony, im dłuższa jest podróż. a ta trwa już przeszło miesiąc i potrwa przynajmniej drugie tyle.

  6. caviale, jakoś tak metafizycznie wybrzmiało, choć ja cierpiałem przede wszystkim prozaicznie, jak dziecko nad gotowanym kalafiorem.

  7. kalafior jest dobry, zdrowy, w przeciwieństwie do mojej wyobraźni:] (?)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Copyright © 2024 jakobe mansztajn: stała próba bloga

Theme by Anders NorenUp ↑