[221] a potem przyszła zima, a wraz z zimą wróciły stare nawyki. z lat dziecinnych, kochany pamiętniczku, wyniosłem pewien natrętny zwyczaj, który prześladuje mnie do dzisiaj, a lat mam przeszło trzydzieści przecież. zaczęło się tak, jak się zaczęło wszystko w moim życiu: była zima, wczesne lata dziewięćdziesiąte. matka moja pracowała wówczas w stoczni gdańskiej, a więc stateczki, cyferki, ale ponad wszystko – nieludzkie pobudki. matka budziła się zatem z kurami, szykowała wszystkim domownikom śniadanie, suszyła ojcu skarpetki nad palnikiem w kuchni, sprawdzała bratu zeszyt z matematyki, wreszcie siadała w łazience na brzegu wanny, robiła makijaż i po piątej wychodziła na kolejkę. i tak przez wiele lat. i tamtej pamiętnej zimy roku dziewięćdziesiątego piątego, gdy matka krzątała się po ciemnym mieszkaniu a za oknem wariował śnieg (jak się później okazało – podczas najdłuższej w całym stuleciu zimy) – mnie sen opuścił. wstałem i w samych portkach od piżamy przysiadłem na parapecie w kuchni i biernie towarzysząc matce w przygotowaniach do wyprawy, liczyłem przejeżdżające w dole auta. ja wiem, że to fatalny jest obrazek, pamiętniczku, ale tak mi się to wówczas wszystko spodobało, że od tego czasu każdej zimy budziłem się z kurami, siadałem na parapecie w kuchni i liczyłem auta w dole, i nie byłoby w tym nic strasznego, gdyby zwyczaj ten nie przekradł się do mojego dorosłego życia, a lat mam przeszło trzydzieści przecież. dziś już nie siadam na parapecie, nie liczę przejeżdżających w dole aut ani nie śledzę rozbujanych nad palnikiem skarpetek – teraz leżę nieruchomo w czarnej jak wrona sypialni i gapiąc się ślepo w niewidzialny sufit gdzieś wysoko ponad moją głową, przypominam sobie tamtą szaloną zimę i tamten niewysłowiony spokój.
06/01/2015 — 12:24
Ale ładne
06/01/2015 — 13:59
i co wtedy robisz?
06/01/2015 — 16:22
tak!
06/01/2015 — 16:23
ja wtedy wychodzę na balkon, okrywam się ciepłym kocem i czekam aż latarnie przestaną świecić
06/01/2015 — 16:24
albo zostaję w łóżku i płaczę
06/01/2015 — 16:33
zawsze wychodze stad wzruszona
06/01/2015 — 21:39
roznosiciel mleka (kiedys byla taka fucha) pisze do matki z wojska:” Mamo, tu jest bardzo, bardzo fajnie, mozna sie wylegiwac do piatej!”
07/01/2015 — 09:38
no dobra Kuba, a co w ciągu dnia? drzemiesz na kanapce, czy padasz spać po dobranocce?
07/01/2015 — 18:47
iga, co robię, gdy leżę nieruchomo w łóżku i patrzę w sufit? no cóż, przeważnie leżę wtedy nieruchomo w łóżku, a wzrok mój utkwiony jest w sufit.
07/01/2015 — 18:56
kropka, to byłoby ekstra, ale zimą nie umiem drzemek. co innego latem – latem jestem messim drzemek, wchodzę między czterech obrońców, jedna kiwka, druga kiwka i już przycinam komara. ale zimą zmieniają się zasady gry.
08/01/2015 — 00:40
z tym messim, to bardzo ładnie Ci się napisało.
zimą pisz. nawet jeśli napiszesz coś o czwartej, to nic nie szkodzi.
przeczytamy sobie przy pierwszej kawie.
12/01/2015 — 04:43
Jakobe, a nie myślałeś, żeby nie tyle robić drzemki w dzień, co po prostu odwrócić trochę cykl dobowy na wampirzy, o ile jest taka możliwość? Ja na przykład też nie mogę spać o tej porze, za to w godzinach rannych i popołudniowych jak najbardziej. Poranki zimowe są stworzone do spania.
12/01/2015 — 18:37
zo, ale praca, pracusia, obowiązeczki. z rozkoszą pobawiłbym się w wywiad z wampirem, ale sama widzisz.
14/01/2015 — 05:04
No, widzę. A gdy myślałam o tej zimowej bezsenności i różnych trickach typu szklanka mleka, zobaczyłam też w wyobraźni człowieka w szlafmycy – nie wiem, czy bywała ona faktycznie pomocna, ale to słowo, szlafmyca, jest takie zabawne.
A tak poza tym, bez śniegu i mrozu, ta cała zima jest teraz jak taka gorsza wiosna, czy to nie wprowadza zamętu w te nocne kontemplację sufitu?
14/01/2015 — 05:21
ani trochę, chociaż oczywiście przykro, że nie można rzucać w koleżanki śniegiem po lekcjach.
14/01/2015 — 23:32
Jakobe- ale ładnie:) Lubię jak czasami pojawiają się tu takie refleksyjne, smutne wpisy.
A teraz coś do śmiechu. Kiedy Jakobe leży nieruchomo w łóżku i patrzy w sufit to na pewno wtedy połyka ogień na festiwalu sztuki cyrkowej w Caracas.
A potem na to wszystko przyszła hiszpańska inkwizycja, jej się nikt nigdy nie spodziewa.
Czy ktoś ma jakiś ciekawy pomysł na to co robi Jakobe kiedy leży w łóżku i patrzy w sufit? Pośmiejmy się:)
16/01/2015 — 02:47
wsłuchuje się uważnie w rytm kroków słoni bengalskich, według którego dyryguje unoszącymi się w powietrzu drobinkami kurzu, świecącymi hipnotycznie pod wpływem nuconych w myślach melodii.
17/01/2015 — 16:15
OK! I potem ujeżdża te słonie bengalskie, co za widok! A hiszpańska inkwizycja stoi i przeciera oczy ze zdumienia, bo tego to się nie spodziewała.
26/01/2015 — 00:41
Przełamując ciszę, napiszę tylko, że bardzo fajny ten wywiad dla Wyborczej. I jak dobrze, że słowa „moje pierwszoosobowe wycieczki często wywołują u mnie jakiś rodzaj wstydu i zażenowania” nie odnoszą się (chyba?!) do tego bloga. :)
26/01/2015 — 00:59
Do Pana to by się dopiero przytulał. Palił blanty w wannie i życie przedspał. Powiedziałam ja, urodzona 9.02.
29/01/2015 — 17:38
zo, tutaj na blogasku inne panują zasady, to jest mój mały domek, z daszkiem, małym ogródkiem i mną malutkim w ogrodniczkach, bujającym się na drewnianym foteliku.
29/01/2015 — 17:40
msqn, że kto by się do mnie dopiero przytulał? zapytałem ja, urodzony dzień później.
01/02/2015 — 04:48
piękny obrazek. to ja teraz przyszłam pomóc podlać kwiatki, może akurat ktoś jeszcze wpadnie z wizytą?
02/02/2015 — 22:59
Zo, przecież ja mieszkam po sąsiedzku, oczywiście że chętnie do Was wpadnę.
05/02/2015 — 10:23
a ja widzę raczej hamak i zielone wzgórza afryki.
09/02/2015 — 23:04
A cholera wie kto. Gdybym była taka mądra, sama bym się do tego kogoś przytulała. Odpowiedziałam ja, w dniu urodzin.
12/03/2015 — 20:24
świergot ptaków oznajmiających wschód słońca budzi wspomnienia. gdy przez mokry od rosy ogród biegłam od ciebie, a mokre koście uderzały w mą sukienkę, zostawiając swoje piętna. twarz rozgrzana gorącem twego łóżka stygła powoli, jednak serce płonęło mocno, nie czując chłodu. czystą radość głosił śpiew ptaków i wypełniała ona moje myśli, tak samo, jak dziś wypełnia je strach i ciemność. błogosławione szczęśliwe błogie lata, ich siła wybiegła w przyszłość i trwa teraz przy mnie.
takie tam ;) między sezonami- Twoim i moim
28/03/2015 — 04:07
hej hej, tu wciąż tak zimowo, a tymczasem zaczęła się przecież przyjemniejsza część roku. Upraszam się więc w jej (swoim też, a pewnie nie tylko) imieniu o nowe słowa. Wiadomo, że dłuższy post zaostrza apetyt, ale czy nie zdążymy poumierać w tym oczekiwaniu?
28/03/2015 — 22:55
Po tych 3 miesiącach posuchy i tęsknoty to już podchodzi pod okrucieństwo i wyrachowany sadyzm. Pokazywać, a później nie dawać… Spoko, ja wiem że praca, sława, żywi ludzi, myśli o umarłych, koty, miłosci i inne, ale ja tu jak ta róża oswojona z opuszczenia już więdnę i się cenzurować przestaję gdy co 2 dzień tu zaglądam :) Niech Autor egoizm wybaczy, ale sam do tego doprowadził przyzwyczajając do wpisów zajebistości. Pozdrawiam i czekam.
02/04/2015 — 21:26
zaraz wrócę, przysięgam.
02/04/2015 — 21:46
Wszystkie kobiety uwielbiają ten tekst…
06/04/2015 — 15:09
Te przysięgi i obietnice bez pokrycia, Jakobe…
07/04/2015 — 22:44
Ta cisza ze strony Jakobe może oznaczać, o zgrozo dla czytelników i fanów, że Pan Mansztajn stał sie niezwykle szczęśliwym człowiekiem, co zgodnie z groźbą /przepowiednią oznacza koniec pisania. Bo co to za artysta- nieumęczony ani trochę?
11/04/2015 — 00:57
mało mi
11/04/2015 — 23:16
Jakobe, czy to jakaś gra ? chcesz żebyśmy tu pomarli z tęsknoty ? doświadczyli ekstremum?
11/04/2015 — 23:39
to nie gra, ani szczęście ni nieszczęście, Jakobe po prostu podbija sobie licznik wejśc, gdy grono fanów trzy razy dziennie sprawdza blogaska xD
12/04/2015 — 00:34
To sie robi niepokojące
14/04/2015 — 14:56
„zaraz” poszło na wycieczkę w głąb ziemi. tam podobno jest gorąco, wszystko rozciąga się, może nawet rozpływa. ja tam wierzę jakobe.
15/04/2015 — 18:35
a ja chyba zaczynam wierzyć w ” głąb ziemi”
16/04/2015 — 00:07
a ja sobie zaczęłam myśleć, że może trwa teraz jakaś regeneracja i w związku z tym następny wpis powali nas na kolana. ale potem sobie przypomniałam, że przecież tak jest za każdym razem, więc regularność i terminy nie mają tu nic do rzeczy. może więc jest to jakaś abrahamowa próba, kto wie?
20/04/2015 — 21:30
Jakobe, piękne myśli w Tygodniku Powszechnym, smuci mnie jednak ,że tak świetnie radzisz sobie z presją „dedlajnu” , zaczynam się obawiać,że tu nie wrócisz.
22/04/2015 — 16:55
ta, teraz fejm, bogactwo, przepych sławy i blogasek poszedł do kąta. smutek :(
28/04/2015 — 08:34
no, właśnie… w głowie mu się przewraca, zapomina o starych znajomych… :)