[233] kochany pamiętniczku, pięć kilogramów, tyle schudłem w ciągu ostatnich miesięcy. nie dlatego, że zacząłem szorować bebzonem po ziemi, tylko jesień w tym ciasnym mieszkanku mojej głowy rozpanoszyła się okrutna. pięć kilogramów, pamiętniczku, ciemnych myśli ze mnie wyszło przez ostatnie miesiące i nie pomagało nic, praca, pisanie, ona też nie za bardzo, chociaż starała się przez chwilę, ale rychło przestała i odjęła kolejny kilogram, aż pięć się zrobiło i cyk, jakby w żarówce spadło napięcie, i ciemno wszędzie, głucho wszędzie, z nikim o niczym słowa zamienić, tylko pyk pyk, kijem olchowym w wątrobę, kijem olchowym w serduszko, kijem po głowie durnej i co się wtedy robi, kiedy nic nie można zrobić? wtedy się człowiek na plecy kładzie jak spaniel i czeka potulnie aż przejdzie. ale potem faktycznie przechodzi.
po pięciu kilogramach można znowu wziąć oddech, można się wreszcie obudzić i nie przestraszyć własnego oddechu. zacząć wychodzić, rozmawiać o pierdołach, mieć znowu apetyt i stroić sobie żarty z ładnie ubranych ludzi na ulicy. a kiedy wracać, to nie wracać do siebie, wrócić gdzie indziej, w cieplejsze wrócić miejsce i rozmawiać o tych pięciu kilogramach, przeorany wprawdzie jak dwadzieścia morgów pod żyto, ale też troszkę mądrzejszy i troszkę może nawet lepszy, i łaskawszy wobec siebie i wobec tych małych, ciemnych rzeczy, które łaszą się w tobie jak wierny pies kapitan. a potem siedzieć przy zimnej już herbacie, gubić się nieco, zgodnie ze swoim zwyczajem, ale mówić, a kiedy zmęczy się gardło, nie potrzebować zagłuszać ciszy telewizorem i w chwilach lżejszej ziemi coraz mniej żałować tych czarnych chmur na głową, skoro odwiecznym prawem natury jest, że po nocy nastaje dzień, i jest pięć kilogramów później, pamiętniczku, siedzimy w ciasnym mieszkaniu już nie mojej głowy, ze storczykami na parapecie i nierówno zawieszonym karniszem, co jakby pasuje, gdzieś na północy polski, między bałtykiem a ścianą, między storczykiem a pogubieniem i patrząc na karnisz, który krzywo się do mnie uśmiecha, niezdarnie obracam w głowie myśl, że może całe to zło, jakie się w człowieku i między człowiekiem wydarza, czemuś jednak w końcu służy.
19/12/2016 — 08:01
been there, trzymaj sie na nowej drodze zycia
19/12/2016 — 08:50
I fuckin love you!
19/12/2016 — 09:42
:*
19/12/2016 — 11:07
szkoda, że tak krótko!
19/12/2016 — 11:10
Też tam, byłam, jestem, będę?
19/12/2016 — 11:38
wrażliwe dusze mają trudniej. niezależnie od tego czy wrażliwość ta mieszka nad morzem, czy w stolicy gdzie nawet pośród tłumu ludzi można czuć się samotnym. ps. ciasne mieszkania są super.
19/12/2016 — 12:29
ja jeszcze jestem tam, dzięki z tekst, trochę pomaga
19/12/2016 — 12:50
„troszkę” i „serduszka” gryzą się z tym dość sympatycznym wpisem. zdrobnienia są fuj.
19/12/2016 — 14:05
Nie czytaj już Celana a będzie coraz lepiej
19/12/2016 — 19:00
Cokolwiek by się nie działo – wracaj tu!
19/12/2016 — 19:44
nic w przyrodzie nie ginie! U mnie 3kg up i nadal ma zamiar rosnąć :). Znam przepis – jakby co.
Nos w górę!
19/12/2016 — 20:44
pewnie w przeciwieństwie do ciebie Jakobe, bardzo lubię jak się na chwilę pogubisz w życiu, bo potem wychodzą z tego takie perełeczki przesmaczne
20/12/2016 — 00:41
W życiu jak to w życiu, wszystko jest przejściowe, nim zwiędnie storczyk będziesz mieć te smutki z bani. A zło proponuję zamienić na dobro. Wysprzątaj chatę jakieś starszej, schorowanej pani, zrób jej zakupy, wyściskaj świątecznie… ;)
Pozdrawiam ciepło.
20/12/2016 — 00:51
Powodzenia!
20/12/2016 — 01:06
mazgaj!
20/12/2016 — 09:44
dzięki, kochani, za mazgaja też.
21/12/2016 — 10:22
Tak smutno, a tak ładnie. i jak ja mam się teraz czuć?
26/12/2016 — 12:12
mimo wszystko zazdroszczę, u mnie jest zawsze +5 kg, jak u świstaka jakiegoś
26/12/2016 — 22:30
Szkoda, że przewrotny los nigdy nas sobie nie przedstawił, co zapewne też nie nastąpi, bo jak niemal zawsze i na to w życiu pewnie jest za późno… Anuszka już rozlała olej. Leku na całe zło nie znam, ale na łagodniejszą jesień a i owszem, przetestowany nawet na pewnym poecie. Tylko problem jest taki, że przez tą jesień w głowie – tworzycie to, co tworzycie. Radośniejsze lub bardziej znośne życie temu raczej nie sprzyja – ot, taki dylemat.
Dni dłuższe się robią, trzymaj się zatem ciepło.
pozdrawiam.
05/01/2017 — 19:24
jeszcze tak nigdy nie było żeby jakoś nie było
jak mawia mój tata
i przewaznie to się sprawdza
zaglądam tu zawsze z mieszaniną ciekawości i życzliwości 50/50
dobrze, że chce Ci się coś tu czasem napisać! dzięki.