piosenka o niebieskich migdałach

[175] kochany pamiętniczku, milczałem dłużej niż zwykle, bo nie było nic do powiedzenia. to jest zdanie-maskotka, które ostatnio wszędzie ze mną jeździ: oto wsiadam do tramwaju na derdowskiego i nie ma nic do powiedzenia, oto wysiadam z tramwaju na grunwaldzkiej i nie ma nic do powiedzenia, a wszystkie przystanki – jakby to był spektakl – symbolicznie oflagowane są białym prześcieradłem, trochę z powodu zimy, ale bardziej z powodu chujowej atmosfery w tym kraju ogólnej kapitulacji i nudy.

ale mimo to mówię, kochany pamiętniczku, bo inaczej już tylko kaszka, kisiel i oszaleć można. co wieczór wychodzę z domu z tą samą sentymentalną myślą, że jest po co i dla kogo, że może jeszcze nie znudziłem się doszczętnie ludźmi, a ludzie nie znudzili się mną i że może to właśnie dzisiaj wszystko się odmieni, wróci radość odzywania się, metaforyczne słoneczko z powrotem wskoczy w miejsce metaforycznego księżyca i będzie jak wtedy, kiedy lat miałem trochę mniej, naiwności znacznie więcej, a cynizmu zaledwie i dokładnie tyle, żeby w swojej ocenie rzeczywistości nie kompromitować się przed ludźmi.

tymczasem wszystko dokładnie odwraca się do góry dupą, oto trzydzieści masz lat i od miesięcy wracasz po nocy z tym samym niezmiennie żalem, że już się skończyło. siedzicie, pijecie, rozmawiacie o pryncypiach, jakiś w międzyczasie kebab, papierosek, a żarty cały czas sypią się wartko jak twoje zdrowie ostatnimi laty i chociaż cały jesteś w żartach, a głos twój być może najdonośniejszy spośród wszystkich głosów przy stoliku, to jednak wiesz o tym i oni być może też o tym wiedzą: nie ma nic do powiedzenia, skończyło się.

to może być depresja, mówię sobie, i to jakoś pomaga, ale im silniej w nią wierzę, kochany pamiętniczku, tym częściej chodzę między ludzi, a im częściej chodzę między ludzi, tym bardziej nic z tego i znów zostaję, z czym przyszedłem: kapitulacja, nuda i rozczarowanie. po nocach, jak teraz, już tylko bronię się przed myślą, że to jednak nie depresja, ale syndrom zużycia się i droga w jednym wyłącznie kierunku i żadne farmaceutyczne sztuczki nie są w stanie tego zatrzymać, że oto na dobre nastała epoka, w której kończą się romantyczne zachody słońca, wzruszające książki, czułe pocałunki, w której kończą się wszystkie ciekawe rozmowy, wszyscy ciekawi ludzie i nawet, gdy nad ranem siadam przy biurku, aby o tym wszystkim napisać i bezpiecznie dojść do pointy, wtedy gdzieś wpół drogi powraca do mnie jak zła mantra, jak ten upierdliwy ból w okolicach łopatki, a może to jest serce: skończyło się, skończyło, nie ma nic do powiedzenia.

Categories: Bez kategorii

35 Comments

  1. Za rogiem może dalej nie ma Las Vegas, ale może jest coś innego, niż kapitulacja, nuda i rozczarowanie. Oby było

  2. mam to samo, juz nigdy nie bedzie takiego lata

  3. ale co to znaczy, Jakobe? rzucasz bloga?

  4. „Polały się łzy me czyste, rzęsiste
    Na me dzieciństwo sielskie, anielskie,
    Na moją młodość górną i durną,
    Na mój wiek męski, wiek klęski;
    Polały się łzy me czyste, rzęsiste…”

    Tak sobie pomyślałam.
    I jeszcze, że Alicja goniąc króliczka wpadła do całkiem interesującej dziury, a Forest wybiegał sobie i Hanksowi sławę, ale już gonienie za wspomnieniami trochę nie pozwala nam cieszyć się, że np mamy zimę, więc orion wpadł na chwilę. W wolnym tłumaczeniu; może to jest tak, że chciałbyś żeby było, jak było, a masz tę wrażliwość w sobie, która nie znosi przekłamania? Może przez chwilę nie myśl i pozwól sam sobie dorosnąć do siebie i w konsekwencji znaleźć punk zaczepienia/odniesienia dla siebie za kolejne 30 lat? Zwłaszcza, że jesteś w tej komfortowej sytuacji, że jesteś facetem. Faceci bywają jak wino.

    Lubię cię czytać.

  5. the bottom is hard so when we bounce off it, it hurts. pain in itself is proof that there is an alternative, else we would not feel it and nothing would matter. not even pain.

    the tunnel with its light is actually a well. climbing out of it is a lot harder than people told us at the start. and every time we slip, it hurts again. but the good thing about wells, is there is no way out but to fucking climb.

    Bukowski knew it. Kerouac didnt. One lived to write genius, the other died on his mother’s couch.

    climb, sir, and write. it brings the light closer.

  6. gdybys świat cały obrósł w niebieskie migdały… ciepłych świąt jakobe, z wieloma miłymi chwilami, które na nowo ustawią Twoje priorytety życiowe i nadadzą nadziei.

  7. siostro! zestaw do reanimacji!

    jakobe, nie daj się sercu oszukać.
    świat trzyma w kieszeni jeszcze wiele niespodzianek.

  8. zajebiscie powiedziane wyjales mi to z ust

  9. daje serduszko <3

  10. zrob se tak Jakobe zeby serduszka wyswietlaly sie jak serduszka bo w przeciwnym wypadku cala zabawa na nic

  11. Och, Jakobe…

  12. bardzi dobry wpis

  13. a nawet bardzo

  14. jak ktoś zauważył lata temu „nie ufaj nikomu po trzydziestce”, nawet sobie… :roll:

  15. Wzrusza mnie ten tekst.

  16. CzarnaPerełka

    17/12/2012 — 15:45

    Trochę po Różewiczowsku – nie ma o czym dalej prawić? Świat się kończy…? Myślę, że tak naprawdę dla wielu ludzi życie zaczyna się dopiero ,,po trzydziestce”. Wtedy też najczęściej człowiek dopiero rozumie, czym było dla niego dzieciństwo, młodość i to tęsknota za nim powoduje gorycz w dorosłym człowieku. Wydaje się, że teraz już tylko ,,z górki”, a nie tak, jak wcześniej ,,pod”. Myślę, że jeszcze nie wszystko zostało powiedziane, że przygoda z życiem może dopiero zaczynać się. I strach paraliżuje – wyraź to, czego nie potrafisz… Tak, myślę, że to kładka – ten stan, który pisałeś i tylko od Ciebie zależy, czy skoczysz, czy na niej pozostaniesz poddając się.

  17. Upływ czasu jest przereklamowany*, albo przynajmniej „misunderstood”**…

    [*tzn. zazwyczaj, w danych kręgach kulturowych…]
    [**źle interpretowany, nadinterpretowany, niewłaściwie rozumiany]

  18. OG, może i przereklamowany, ale z wiekiem coraz gorzej się go znosi… :/

  19. czas jest przereklamowany, ale zgadzam sie z foma, czas czasu nie leczy, he he

  20. a tak przy okazji bardzo dobry wpis. podpisuje sie pod nim obiema rekoma

  21. foma, w takim razie w kwestii upływu czasu pozostaje robić nic, czyli całkiem sporo, lub stopniowo uzależniać się od prozacu i viagry, pozdrawiam :)

  22. sarna/Magda

    18/12/2012 — 18:57

    grunt to działać:)
    Teraz zima i śnieg ale mimo to zająć czymś czas:)

  23. Nie ma rady, trzeba dzialac, ale odzywam sie nie zeby sypac zlotymi radami, ale powiedziec, ze to strasznie dobry tekst.

  24. OG, byłoby strasznie smutno, gdyby to była jedyna alternatywa

  25. jakobe chce sie z toba tak ladnie smucic, moge?

  26. jeśli to cena za takie teksty, to za drogo, nie bierzemy (uuuuusmiech). moi bliscy walczą z weltschmerzem medytacją, lekami, aktywnością różnego rodzaju, terapią. na razie wszyscy na statku. byłoby pieknie, gdyby wiele osób nie miało nic do powiedzenia tak, jak Ty. wiele rozmów by zyskało. trzymaj się ciepło.

  27. Może nie wypada się przyznawać do takich rzeczy, ale jakoś mnie poruszył ten wpis. Nie chcę przez to powiedzieć, że been there & done that, ale myślę, że dogadalibyśmy się w wielu sprawach

  28. been there & done nothing :)

  29. i co ja mogę powiedzieć, dziś podobno koniec świata, może to dobra okazja, aby się pożegnać. albo właśnie żeby się przywitać.

  30. jakobe, już raczej to drugie, ponieważ 12:12 dnia 21.12.2012 minęła i żyjemy. a miałam nadzieję, że ziemia się przebiegunowi albo coś;] witaj w nowym świecie;]
    p.s. jak serducho?

  31. dziękuję, w porządku. jesteśmy tylko głęboko rozczarowani.

  32. pisz, pisz czesciej

  33. taki sen. spadnę stłukę się na kwaśne jabłko.
    wspinam się jednak na to drzewo.

  34. aby wszystko co rozczarowane ponownie zaczarować się zechciało. takie życzenia.

  35. pamiętam jak kiedyś pytałam Cię o szczęście. były „małe radostki”, a dziś… że też ten świat jest ciągle nieskończony.
    a to za to, że świetna notka
    http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=mwX7uEiEWx4#!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Copyright © 2024 jakobe mansztajn: stała próba bloga

Theme by Anders NorenUp ↑