[79] nowa płyta kultu to zagadka. muzycznie nie ma się do czego przyczepić, to znaczy być może jest do czego, ale kogo to obchodzi, skoro słucha się pysznie. pyszne są i sekcja dęta, i perkusja, i gitara prowadząca. jakiś półprzytomny gryzipiórek z polityki napisał w internecie, że tak jak dobrze się nowa płyta kultu zaczęła, tak nie starczyło energii na drugą połowę. ja bym powiedział, że tak jak się dobrze zaczęła, tak w drugiej połowie jest jeszcze lepsza, albowiem poza walorem muzycznym (skazani, to nie kraj moich snów czy karinga) pojawia się ciekawy element sentymentalny (jak choćby w kiedy ucichną działa albo podejdź tu proszę). rzeczoną zagadkę stanowi natomiast warstwa liryczna, albowiem kazikowi najwyraźniej nie do końca się chciało, toteż nierzadko idzie ów na skróty: pojawiają się liczne powtórzenia (jakby z braku lepszego pomysłu) czy incydentalna anemia i mętność znaczeniowa. zagadka polega na tym: czy rozprężył się nadto kazik w obszarze języka jako takiego i za bardzo popuścił cugli, czy może hiszpańskie powietrze rozleniwia i nie ma komu nad biurkiem ślęczeć, czy otóż właśnie jedno i drugie? oczywiście nie dramatyzuję, jest hurra! najlepszą płytą kultu od długiego czasu, a są momenty (i nie są to momenty rzadkie), gdy doprawdy jest wybornie jak za starych, dobrych. stare, dobre zresztą wcale nie są takie odległe, o czym niech zaświadczą choćby ten albo ten numer. ach, kurwa.
17/11/2009 — 20:51
nigdy nie lubiłem „kultu”
i pewnie nie zacznę nagle lubić, ale posłucham
21/11/2009 — 03:26
pozwole sobie przytoczyc tu pewna historie(mogjie?).otoz w wakacje,po zakonczeniu opener’a (na ktorym zreszta nie poszlam)siedzialam sobie przy stoliku w spatifie z grupa blizej nieznanych mi osob.padlo kilka pytan zapoznawczych,w tym:”czego z polskiej muzy slucham?”
godzina byla pozna wiec mowilam juz malo wyraznie,za to bardzo odwaznie i udalo mi sie glosno wydukac „z polskiej muzy to tylko kazik,reszta niech spierdala bo mi za nich wstyd”.
chociaz teraz jak o tym mysle ,to moglam dodac jeszcze ze dwa zespoly,muzykow jazzowych,kompozytorow i klasykow…bo przeciez za chopina mi nie jest wstyd (to on sie powinien wstydzic za mnie).w kazdym badz razie za odpowiedz zebralam brawa,uscisk dloni siedzacego obok pana i okrzyk:”szacunek!” dochodzacy z drugiego konca stolu.jak sie pozniej okazalo,zupelnie nieswiadoma siedzialam z zespolem 'the car is on fire’,’mitch&mitch’ i czescia grupy myslovitz….wiec jakby na to nie patrzec,to ta swoja odpowiedzia obrazilam niejako ich wszystkich po kolei…ale nikt nie poczul sie urazony,wrecz przeciwnie,wszyscy przytakneli.
wiec pozwole sobie stwierdzic (majac takie plecy),ze ty sie giera w ogole na muzyce chlopie nie znasz.na dodatek jeszcze z duma swa opinie przed nami obnazasz.za ciebie tez mi,kurwa,wstyd jest….ale mam dla ciebie dobra wiadomosc.na kazdej polskiej stacji radiowej,jakbys galka nie zakrecil ,to z czestotliwoscia (mniej wiecej) co czterdziestu pieciu minut puszczaja twoj ulubiony utwor :”baska miala duzy biust”.tobie to dobrze,eh!wystarczy,ze radio sobie rankiem wlaczysz i juz masz dobry humor,bo „widziales orla cien,lalala”.ja jak sobie kazika sama „nie zapodam”,to mi nikt w radiu raczej nie pusci,zebym rano przy kawie mogla „w twiscie wozic sie,w piorunach klipsow na potluczonym szkle”.hej-ho-chuj!
29/11/2009 — 17:09
Co do płyty mam podobne refleksje, spodziewałem się jakiejś rozmemłanej dzwiękowo i znaczeniowo, a tu cholernie fajna niespodzianka.
Poza tym – dobry blog, Jakobe.
B.
02/12/2009 — 11:22
a dzięki.