[150] pytanie na dziś brzmi: co było przed internetem i czy coś w ogóle było? jak sięgam wstecz pamięcią, widzę zielone wzgórza afryki, dwupokojowe mieszkanie na gdańskim osiedlu i moją matkę, która suszy skarpety nad palnikiem w kuchni, a potem nagle jeb – druga klasa liceum, wiszę nad modemem us robotics 56kb/s, który albo się połączy, albo się nie połączy, i w głowie odmawiam pacierz. reszta jest historią.
przesadzam, ale tylko dlatego, że parę dni temu przeczytałem ten artykuł i wezbrała we mnie ciekawość (czy innymi słowy – podjarka we mnie wezbrała, napaliłem się jak trzynastolatek). w artykule bowiem stoi, że grupa hakerów planuje 5 listopada zepsuć fejsbuka, ten portal społecznościowy. 5 listopada był wczoraj, a więc najwyraźniej nic z tego, gdyż fejsbuk tryka jak trykał, nikomu nic się nie stało, końca świata nie było.
a szkoda. pomimo całej mojej sympatii, pomimo całej mojej psychiatrycznej niekiedy miłości, jaką darzę nowoczesne media, w które przy okazji doszczętnie się uwikłałem i wikłam coraz głębiej, pomimo tego wszystkiego – podjarka we mnie wzbiera na myśl o zaprzeszłych czasach, gdy zamiast 827 przyjaciół miałem zaledwie 5 z krwi i kości, z których każdy pytał o zdrowie i niekiedy podżyrował kasę. to są banalne refleksje starego człowieka, którego coraz częściej dotyka błogosławieństwo niepamięci i który zarazem coraz intensywniej stara się odtworzyć, jak podówczas radziliśmy sobie – cała nasza szóstka – z prawdziwym światem.
bez przesady, radziliśmy sobie.
06/11/2011 — 09:19
a co to jest 'prawdziwy świat’?;)
06/11/2011 — 09:24
dobre pytanie.
06/11/2011 — 09:30
No jesteś! Widzę tu ładne nawiązanie do Pilcha.
Prawdziwy świat to chyba ten świat niewirtualny, z krwi i kości, który pyta o zdrowie.
06/11/2011 — 09:30
Ale nie chcę się wymądrzać.
06/11/2011 — 09:42
jeśli pyta i pyta szczerze, to może prawdziwy;)
06/11/2011 — 12:43
rozczuliłam się tym modemem
a zamiast fejsbóga, zepsuli sieć komórkową, której nazwy z litości nie wspomnę, bo dodzwonić się nigdzie przez pół dnia nie mogłam
06/11/2011 — 13:14
tych 5 wciąga nosem 827
06/11/2011 — 17:05
tez mi zepsuli telefon nie wiem czy to ci sami ale jest tak to poprosze do nich numery najlepiej stacjonarne bo bede dzwonil z budki
06/11/2011 — 18:44
A już się bałam, że coś się stało. Dobrze mówisz, Jakobe, a na myśl o modemach 56kb/s (cokolwiek to znaczy;) i dzwięków, jakie wydawały, łezka kręci mi się w oku.
06/11/2011 — 22:34
ostatnio jakiś francuz zapytał mnie, gdzie jest najbliższa budka telefoniczna, z dziesięć sekund zajęło mi przypomnienie sobie jak to wygląda
07/11/2011 — 09:59
doskonale pamiętam, co było przed internetem. dziecaki latały po podwórku. całymi bandami latały. w domu spędzało się tylko tyle ile jest potrzebne na markowanie odrabiania lekcji i zjedzenie obiadu. ludzie wiedzieli o sobie dużo więcej. potrafili pojechać na drugi koniec miasta, autobusem, żeby wypić kawę i pogadać o pierdołach. a informacji szukało się w encyklopedii – ale w tej wydanej po osiemdziesiątym dziewiątym, bo we wcześniejszych fakty były przekalibrowane.
07/11/2011 — 10:09
jakobe, jak dzisiejsze zdrówko? ;)
07/11/2011 — 20:37
Caddy, piękne czasy, nie żeby te były jakoś specjalnie brzydkie, może to kwestia „błogosławieństwa niepamięci”, ale wcześniej chyba wszyscy byliśmy trochę bardziej na serio.
07/11/2011 — 20:51
w temacie http://www.youtube.com/watch?v=iPhsMxfL-ys (jakosc filmiku srednia, ale sam filmik mysle ze trafia w sedno)
07/11/2011 — 21:03
albo po prostu tutaj http://www.daveandthomas.net/2011/10/20/life-with-friends-before-and-after-smartphones/
08/11/2011 — 10:22
co to utrapenie? ;p
08/11/2011 — 11:32
., lenuta utrapenie – rumuńska pływaczka, która znana jest m.in. z tego, że przepłynęła wzdłuż dunaj na jednym wdechu.
08/11/2011 — 11:34
caviale, w porządku, jedynie trochę kark mnie boli, zastanawiam się, czy to nie są pierwsze objawy neurastenii.
08/11/2011 — 13:59
aaa.. dopiero zrozumiałam cały artykuł. ;] widać zanurzasz się na jesień głębiej, i na jednym wdechu.
08/11/2011 — 14:00
i dunaj w tobie wzbiera.
08/11/2011 — 15:21
jak nie było internetu, to z sąsiadem zrobiliśmy sobie dziure w ścianie, która łączyła nasze mieszkania (akurat nasze pokoje) i jak coś chcieliśmy od siebie, to wrzeszczeliśmy do dziury.
jak nie było internetu, to w domu byłam tylko rano i w nocy, resztę czasu spędzałam zwieszona głową w dół z trzepaka, aż mnie któregoś dnia kolega nie strącił i nie rozbiłam sobie nosa i złudzeń co do pobicia rekordu guinessa w zwisie głową w dół.
jak nie było internetu, to pisałyśmy sobie z koleżanką listy i podrzucałyśmy pod wycieraczkę.
jak nie było internetu, to siostra woziła mnie taczką po polu, aż wwiozła mnie w dziurę po kartoflach i musieli mi drabinkę dostawiać.
jak nie było internetu, to kupowałam płyty w sklepie.
jak nie było internetu, to miałam podrapane kolanka i łokcie.
jak nie było internetu, umiałam określić godzinę po połozeniu słońca. no, mniej więcej.
i, co ważne, jak nie było internetu, to każdy areszt domowy miał sens, przynajmniej w kwestii dreszczyku emocji, bo miałam siedzieć w pokoju, a uciekam do kumpli przez balkon.
08/11/2011 — 15:33
świat bez to gadu przez telefon na poczcie (akurat tam były budki na osiedlu) bez względu na pogodę, mróz czy śnieg
Wtedy ludziom chciało się rozmawiać
08/11/2011 — 17:40
826!
ktoś już Ciebie nie zna.
09/11/2011 — 00:04
no okropnie zły ten internet
(jakby go nie było, to nas by tu nie było)
09/11/2011 — 08:09
Poważam internet i nie wiem, co bym zrobiła, o ja biedna!, bez codziennej dawki plotek na pudelku ;) Dzięki internetowi trafiłam też na twojego bloga i twoje wiersze, więc są plusy, ale jak czasem siedzimy z przyjaciółmi w pubie i każdy zaczyna opowiadać o tym co śmiesznego widział w internecie, to mam ochotę powylewać na wszystkich piwo ;) Zapanowała moda, żeby zwierzać się z najmniej istotnych szczegółów swojego dnia i to się staje treścią. Poza tym kto nie doświadczył imprezy z filmikami z youtube? ;)
09/11/2011 — 13:34
„anonimowi” robia sobie zwyczajnie pijar.
09/11/2011 — 21:41
nieanonimowi też, vide Kasia Tusk jako idolka pokolenia <:
10/11/2011 — 13:34
Obczaj adresy czytelników tego bloga, potem go zlikwiduj i wysyłaj pocztą wpisy:D
10/11/2011 — 15:16
ktos tu chyba czyta bez zrozumienia, bo wniosek z notki nie jest wcale kategoryczny i nie stawia tezy, ze internet jest zly. pada nawet zdanie o „psychiatrycznej milosci”. ja tez doswiadczam stety/niestety tego rodzaju uzaleznienia od nowych mediow, ale dobrze pamietam inne czasy, jeszcze z przed modemu 56kb/s , i zdarza sie, ze fantazjuje czasem na ich temat
;>
10/11/2011 — 16:00
Jakobe czy to prawda, że masz coś wspólnego z Make Life Harder??
10/11/2011 — 20:13
Qwerty, ja czytam bez zrozumienia. Przeczytałam bez zrozumienia 824 książki i ciągle mi mało;)
11/11/2011 — 16:17
……., wspólnego to za mało powiedziane. moje całe życie przebiega wg formuły make life harder. harder & worse.
12/11/2011 — 20:37
kiedy nie było internetu z zaciśniętymi zębami spisywało się teksty piosenek z kaset, wkurzając się, że to cofanie (żeby upewnić się czy za drugim razem brzmi tak sam) nie może być jedynie na początek zdania, a nie na początek zwrotki.
kiedy nie było internetu marzyło się o takich cudeńkach jak mail, komunikator, jutub czy torrenty. co nie znaczy, że klopsztanga, papierowe listy i siedzenie w czytelni nie były fajne.
13/11/2011 — 01:15
Przed internetem byl Kevin Costner… Przed internetem byly tez korki z matmy u jednej babki, korki z anglika u innej, niby obie nie mieszkaly od siebie daleko, ale w Trojmiescie wszystko jest wpizdu od siebie. Przed internetem bylo wchuj alkoholu po szkole z kumplami i ich kumplami, i np. opowiesci o tym, jak to na jakiejs imprezie ostro ruchano na pieska, a jeden to byl tak najebany, ze nie chcial mu juz stac, wiec sie wyrzygal i dalej ruchal, lecz to wszystko jakos nigdy nie dzialo sie na imprezie, na ktorej bylem (a staralem sie byc calkiem sumienny w tej materii). Przed internetem byl haszysz po szkole z troche innymi kumplami i amfa na telefon od kogos za posrednictwem jakiegos kumpla. Przed internetem byly telefony od kolezanki z klasy, ktora opowiadala jak to wlasnie sie rozbiera do kapieli, co z siebie zdejmuje, jaka czesc ciala myje i zawsze w koncu dochodzila jednak do cyckow, dupy i cipy, rozmawialem z nia tak stojac w przedpokoju, by gdy bylo trzeba udawac, ze temat dotyczy zajec w szkole. Przed internetem bylo „morze mozliwosci” in potentia, czyli tak jak teraz, z ta roznica ze teraz jest internet.
14/11/2011 — 11:30
Przyjemnie bylo przeczytac nie tylko notke, ale i komentarze. Dla mnie, czytelniczki blogow, jest to raczej rzadkie.
14/11/2011 — 14:35
podoba mi się komentarz kolegi ////
jest taki soczysty.
01/12/2011 — 13:59
No z tą starością toś przesadził… ;-)
08/09/2017 — 22:24
lGsJsU http://www.FyLitCl7Pf7ojQdDUOLQOuaxTXbj5iNG.com