[42] trochę mnie nie było, a trochę mi się nie chciało. przesilenie wiosenne, mili, przesilenie wiosenne jak mordę strzelił, i chociaż za oknem śnieg i zimy vol. 2, to jednak przesilenie wiosenne, zdradliwe wiosny pod skórę wchodzenie rozregulowało mi odbiornik, nadajnik zaparowało, a mój mały, wewnętrzny maciej maleńczuk jął na powrót wołać: nic mi się nie chce, ciągle bym tylko spał
trochę oczywiście przesadzam, a trochę nie. zapadłem we wiosenny ćwierćsen i tylko od czasu do czasu zachwycę się głębiej, na przykład z niekłamaną adoracją spojrzę na kolejne mistrzowskie posunięcia ludzi od tłumaczenia tytułów. kim są te nieposkromione bestie?, myślę wówczas. kim jest autor – dajmy na to – finezyjnego polak potrzebny od zaraz (w oryginale: it’s a free world) czy piosenkowego choć goni nas czas (w oryginale: bucket list)? pytam, bo chciałbym osobiście uścisnąć obu autorom rękę. chciałbym naprawdę bardzo
kończąc, ale pozostając przy filmie: o tym człowieku, mili, o tym człowieku, o którym wikipedia i podobne jej filmweby póki co skwapliwie milczą, o tym człowieku usłyszą jeszcze najtęższe żuczki w mieście, aj!*
*albo właśnie będzie zupełnie na odwrót