rise of da footsoldier

[42] trochę mnie nie było, a trochę mi się nie chciało. przesilenie wiosenne, mili, przesilenie wiosenne jak mordę strzelił, i chociaż za oknem śnieg i zimy vol. 2, to jednak przesilenie wiosenne, zdradliwe wiosny pod skórę wchodzenie rozregulowało mi odbiornik, nadajnik zaparowało, a mój mały, wewnętrzny maciej maleńczuk jął na powrót wołać: nic mi się nie chce, ciągle bym tylko spał

trochę oczywiście przesadzam, a trochę nie. zapadłem we wiosenny ćwierćsen i tylko od czasu do czasu zachwycę się głębiej, na przykład z niekłamaną adoracją spojrzę na kolejne mistrzowskie posunięcia ludzi od tłumaczenia tytułów. kim są te nieposkromione bestie?, myślę wówczas. kim jest autor – dajmy na to – finezyjnego polak potrzebny od zaraz (w oryginale: it’s a free world) czy piosenkowego choć goni nas czas (w oryginale: bucket list)? pytam, bo chciałbym osobiście uścisnąć obu autorom rękę. chciałbym naprawdę bardzo

kończąc, ale pozostając przy filmie: o tym człowieku, mili, o tym człowieku, o którym wikipedia i podobne jej filmweby póki co skwapliwie milczą, o tym człowieku usłyszą jeszcze najtęższe żuczki w mieście, aj!*

*albo właśnie będzie zupełnie na odwrót

Categories: Bez kategorii

7 Comments

  1. wiosna jak nic

  2. czekam na usłyszenie i życzę wesołych.

  3. ponieważ obejrzałem, to powiem, że rise of the footsoldier jest kurewsko dobrym filmem.

  4. pozdrowienia dla wszystkich „maćków”!

  5. Wygrałeś książkę w Słowie w Uchu, wiesz? ;)

  6. >s, no wiem właśnie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Copyright © 2024 jakobe mansztajn: stała próba bloga

Theme by Anders NorenUp ↑