Miesiąc: marzec 2012

nowe zwyczaje

[157] jak się okazuje, posiadanie złamanej nogi to właściwie ciąg samych przyjemności. jeżeli oczywiście pominąć fakt, że nie możesz chodzić, a przy próbie poruszania się z miską rosołu dodatkowo ranisz się okrutnie, wylewając sobie i na dłoń, i okazjonalnie na stopę, której tak pieczołowicie strzeżesz. poza tym – jak mówię – same przyjemności. odwykłem od komunikacji miejskiej, czemu prawdopodobnie zawdzięczam lepsze samopoczucie i symboliczny wzrost sympatii wobec nieznajomych. znajomi z kolei troszczą się o mnie jak o misia, misiaczka swojego: przyjeżdżają autem, odwożą, a w knajpie zawsze ktoś ustąpi miejsca i z czystym uśmiechem na twarzy zapyta, czy czegoś nie potrzebuję, może na przykład drugiego krzesła pod nogę. żyję w iluzji społeczeństwa serdecznego i przyjaznego. nawet staruszki w drzwiach mnie przepuszczają, wyjątkiem jest może jedynie anda rottenberg, ale to taka początkująca staruszka, więc nie mam żalu. do tego mogę wreszcie bez poczucia winy, że należałoby inaczej – rozsądniej, zamawiać obiad przez telefon na koszt mojego banku i nie doświadczać przy tym ponurej refleksji, że co drugi dzień lekką ręką wydaję na hawajską z podwójnym ananasem, podczas gdy w istocie jestem przecież człowiek raczej ubogim. innymi słowy – napawam się własnym drobnomieszczaństwem, napawam się własnym lenistwem i z pewnym niepokojem konstatuję, że do końca gipsu zaledwie trzy tygodnie, wobec czego mam przynajmniej nadzieję, że rehabilitacja przebiegać będzie długo, opornie i z komplikacjami.

awaria

[156] najpierw była awaria. postanowiłem przenieść się z płatnego serwera na darmowy, no i się zaczęło – nie uporałem się z jedną pierdołą i za chwilę pojawiała kolejna, wobec czego roztropnie uznałem, że w obliczu piętrzących się zagadek oleję temat i poczekam, aż samo się naprawi. samo się nie naprawiło, pomógł mi kolega. blog od paru dni działa jak złoto, gorzej natomiast ze mną, gdyż ja w dalszym ciągu działam jak narkoman na głodzie. złamałem sobie nogę, co na początku było takim dość przyjemnym zdarzeniem, gdyż od razu pomyślałem, że w trakcje rekonwalescencji nadrobię wszystkie zaległości w kontaktach ze światem, wrócę do książki, odstawię alkohol, na nowo zacznę się zdrowo prowadzić, słowem – wróciła stara śpiewka. w chorobie jednak szybko zrozumiałem, że nic z tego, jestem beznadziejny. co więcej – egocentryzm mi się stępił, wobec czego przestałem nawet i tutaj bywać, na moim ukochanym blogasku, z którym krok w krok tyle lat przez życie szedłem. nie wiem, co to dalej będzie, może po prostu zaczekam, aż mi noga wróci do pełnej sprawności i wtedy właśnie. wtedy się na pewno zmienię.

Copyright © 2024 jakobe mansztajn: stała próba bloga

Theme by Anders NorenUp ↑