6. braszów

[189] kochany pamiętniczku, dobrze wiesz, jak ważne są poranki. najważniejsze. budząc się w braszowie, można odnieść wrażenie, że wcale nie budzisz się w rumunii, a raczej pośród sosenek na mazurach. drewniane są tutaj: ściany, podłoga, sufit, wszystkie – naturalnie – szafki, szafy, także obie lampki. nawet kaloryfer ma swoją drewnianą obudowę. aby dopełnić obrazu szaleństwa, pensjonat nazywa się taj mahal i jest zarazem hinduską restauracją. ściany w taj mahal muszą być cienkie jak hinduska pita, bo słychać nawet przewracającego się w pościeli sąsiada w pokoju obok, kichnięcia na korytarzu, pokojówkę zmieniającą pościel piętro niżej. wstyd pomyśleć, co musieli słyszeć wszyscy oni, gdy zeszłej nocy z wódką przyszli do nas przyjaciele.

wystarczy jednak wychynąć łebek przez drewniane okno połaciowe w drewnianym suficie, aby się pokapować, że to nie las, ani nawet nie hinduska prowincja – jesteś na placu sfatului, w samym środku jednej z największych aglomeracji transylwanii, w której od rana toczą się zacięte boje: kierowców – o miejsce parkingowe, tubylców – o miejsce w kolejce sklepowej, turystów – o sen.

Categories: Bez kategorii

12 Comments

  1. o jakim snie sni jakobe mansztajn?

  2. Jak podróż w ogóle?

  3. w tranylwanii tez tak cieplo jak w warszawie? znikad ratunku, nigdzie nadziei, rozplywamy sie tu. pisz dalej, wciagnal mnie ten cykl

  4. jakobe, masz tam jak w hollywood, albo raczej w bollywood. widzisz z okna wielkie litery?

  5. taj mahal w braszowie musi kusić … podobnie jak widok na poranek, w którym walczy się o resztkę snu…domyślam się, – do upadłego ;)

  6. qwerty, tutaj śnię o śnie o świecie, w którym kebab jest ciepły, buty nie uwierają, a internet ma przynajmniej trzy kreski. to jest świat co najmniej dobry, jeśli nie idealny.

  7. mm, cóż, intensywnie, ale jest w tej podróży jakiś wewnętrzny, nienazwany konflikt. obawiam się, że może chodzić o to, że rumunia nie schodzi poniżej 36 stopni, moja tolerancja natomiast nie wznosi się powyżej 25.

  8. k, jak wyżej, znikąd ratunku, nie ma nadziei. zjechaliśmy zresztą z gór, gdzie jeszcze jakaś nadzieja była. w bukareszcie już tylko głowa w lodówce i czekanie na śmierć.

  9. caviale, tak się składa, że widzę. na górze tâmpa, sterczącej niemal w centrum miasta, stoi sobie taki oto napis:
    http://www.lauratour.ro/lib/foto/1290651593_brasov.jpg

  10. czyli wszystko się zgadza:]

  11. albert, do ostatniej kropli nadziei. ale taka cecha noclegów w centrum: albo bawisz się ze wszystkimi, albo nie bawisz się wcale.

  12. wyszło na to, że powyżej brzydko weszłam w słowo, przepraszam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Copyright © 2024 jakobe mansztajn: stała próba bloga

Theme by Anders NorenUp ↑