john mclane idzie pogadać z matką

[127] nie jestem family guy. niedawno rozmawiałem z matką przez okrągłe 40 minut i jest to bodaj nasz personal longest, najdłuższa wspólna rozmowa od lat. nie ma się czym chwalić, ale jest być może nad czym pomyśleć. przeczytałem w prasie, że jedyna droga do trwałego szczęścia to budowanie szczerych i otwartych relacji z bliskimi i główka zrazu mi opadła, albowiem ostatnią szczerą i otwartą komunikację z bliskimi przeprowadziłem – jak sądzę – dwa lata temu, gdy wychodziła moja książka. słowem – mam lagi na łączach i nie doświadczam trwałego szczęścia. wielkie halo.

rodzina to jest zresztą taki element rzeczywistości, w którym emocje piętrzą się jak budynki na blokowisku, wobec czego nie ma się co dziwić, że człowiek wychowany na szklanej pułapce woli raczej z kim innym i o czym innym. przetwórstwo emocjonalne w życiu codziennym to nie jest moja domena. moją domeną jest komunikacyjna czkawka, ironia, autoironia, do tego stopnia, że niekiedy przestaję rozeznawać się w sobie, co jest moim rzeczywistym poglądem, a co jedynie ironicznym komentarzem do świata. wszystko z marszu trafia w podwójny nawias i niewiele spoza nawiasu wychodzi. co ostatecznie może nie jest taką złą metodą radzenia sobie z życiem: jaka rzeczywistość, taka metoda.

ale i tutaj pojawia się pewien przełom. człowiek ironiczny w pewnym momencie przyłapuje się bowiem na tym, iż nieoczekiwanie stał się swoim własnym żartem i teraz dryfuje po bezkresnych terytoriach kałuży, skąd nie widać chodnika, i tylko od czasu do czasu myśl przez jego głowę przemknie, że być może pora na moment zdryfować w stronę brzegu. wobec czego odwiedza matkę, która jest właśnie w trakcie kolacji, i z początku nieco zakłopotany rozmawia z nią przez okrągłe 40 minut.

Categories: Bez kategorii

25 Comments

  1. Robert Rutkowski

    24/04/2011 — 17:46

    Podwójny nawias – sprytne ;-)

  2. jest postep to wazne ja mam tak samo z ludzmi ktorym wisze pieniadze tez sie jakos nie mozemy spotkac….

  3. ja z moją matką pięciu minut spokojnie nie mogę rozmawiać. no po prostu z nią się nie da

  4. zrobilo sie konfesyjnie i troche mnie to krepuje

  5. bardzo dla mnie aktualny temat, jeszcze aktualniejsza treśc…

  6. Jakobe, a w ogóle bywasz szczęśliwy?

  7. „przetwórstwo emocjonalne” vs „podwójny nawias”
    0:1
    „swoim własnym żartem” – rzut wolny dla pe
    rozmowa – bramka kontaktowa (?)

  8. a kolacja stygnie… :|

  9. anonim, czasem bywam radosny.

  10. właśnie. mi się często wydaje, że ludzie inteligentni z założenia nie potrafią być szczęśliwi w trybie długofalowym, bo za dużo myślą, a myślenie szczęśliwości nie sprzyja. trudno.

  11. cały kłopot polega na tym, że każdy inaczej postrzega szczęście.
    dla jednego to zdrowie, rodzina i stabilizacja.
    inny czeka jeszcze na spełnianie marzeń, pełną kiesę i prestiż.
    jeszcze inny jest szczęśliwy, gdy ma święty spokój.
    bycia szczęśliwym trzeba się chyba nauczyć.

    a z najbliższymi rozmawia się chyba najtrudniej. ja na przykład zawsze wychodzę z założenia, że przecież oni wiedzą albo powinni wiedzieć. dopiero potem łapię się na tym, ze niby skąd, jesli nie ode mnie.

  12. paradoksalnie. bo kto jak nie czlowiek inteligentny ma znalezc sposob na szczescie? to glupiec powinien miec trudniej.

  13. Zgadzam się z Caddy. Gdyby to było takie łatwe, szczęście rosłoby na drzewach. A nie rośnie. Czy rośnie?:)

  14. rosnie

  15. MM, może rosło na tej wiśni, co ją poeta ściął w poprzednim poście? ;)

  16. Szczęście to nie jest odpowiednie określenie. Teraz mówimy Dobra Zabawa. Trochę wyjdę z roli i powiem coś co przeczytałem kiedyś w książce (takiej, której nikt na pewno nie czytał): Szczęście powstaje jakko produkt uboczny, tak samo jak koks.

  17. akurat dobrą zabawę sytuowałbym dość daleko od szczęścia. bo szczęście jest zdecydowanie głębiej. i jak najbardziej bywa niż jest, że zasunę banałem

  18. „cały kłopot polega na tym, że każdy inaczej postrzega szczęście”.

  19. kiedy życie jest ciągłym balansowaniem na wściekłej linie, to szczęściem jest złapanie równowagi, a bliscy są stałym punktem odniesienia (bywa, że jedynym).

  20. jakiś czas temu obejrzałem film man on wire (tutaj strona) – jeśli jest tak, jak mówisz, caviale, główny bohater musi być niezwykle szczęśliwą postacią.

  21. powiem tak jak foma – bywa. i zaryzykuję wspólny wniosek: życie może być interesującą przygodą.

  22. Hipster, ale ktory koks?

  23. Czytałam kiedyś wywiad z Woodym Allenem w którym opowiadał o sobie i swojej siostrze, która podobno należy do gatunku tych wiecznie zadowolonych z życia i siebie a Woody, wychowany przez tych samych rodziców, w ten sam sposób zawsze ma masę zastrzezeń. Taka wewnętrzna melancholia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Copyright © 2024 jakobe mansztajn: stała próba bloga

Theme by Anders NorenUp ↑