[171] kochany pamiętniczku, ostatnio mam na imię fluimicil muko aka acc 200 mg, a na nazwisko niezmiennie – polopiryna s. czyli nie ma żartów, przywałęsała się jesień i próbuje wpędzić człowieka do grobu, do łóżka w sensie na dwa tygodnie, na co człowiek, czyli w tym przypadku ja – pomimo skrywanej i na wskroś wręcz kompulsywnej na leżenie w chorobie ochoty – nie ma czasu, albowiem już go za włosy targają terminy, dalekosiężne i krótkoterminowe plany dziurę w brzuchu wiercą wiertarką udarową ze świdrem o średnicy 20 mm, słowem – jebać musi. ale to się dobrze składa, bo im mniej taki człowiek, czyli w tym przypadku ja, czasu ma wolnego na zmarnowanie, czyli w tym przypadku na jojczenie nad gardziołkiem, oczkiem zaognionym i główką pulsującą w rytm straszliwego techno, tym nieoczekiwanie, kochany pamiętniczku, więcej ma wszystkiego, włącznie ze zdrowiem w chorobie, i nagle otwiera się cała gama możliwości, jakie można zrobić z czasem, którego się nie ma.
z tego nagłego nadmiaru w dobie braku jąłem – mówiąc w skrócie językiem ulicy – pisać jak pojebany te swoje wierszyki z ołowiu, smutne niczym kryzys wieku średniego, dla których bezpośrednim asumptem jest, proszę ja ciebie, taka powtarzająca się sytuacja, iż budzę się w nocy i myślę, że zaraz umrę. nie wszystko naturalnie nadaje się do przeczytania i sporo z tej nadczynności mózgu to tylko gadka rozbujanej na polopirynie wyobraźni, ale sam najlepiej wiesz, jak to działa, kochany pamiętniczku, raz poemat, raz gotowana marchewka. tak się może nie mówi, ale powinno być takie przysłowie, wszakże żyjemy w kraju poetów.
przeczytałem też kilka książek, w tym nową masłowską. o nowej masłowskiej napiszę więcej w następnym odcinku, bo jest to ciekawa sprawa, gdyż zarazem rozczarowuje ów książeczka głęboko, ale i zachwyca momentami jak orgazm w kiblu na szkolnej wycieczce. o tym, kochany pamiętniczku, przy innej – jak mówię – okazji, teraz bowiem wybieram się do babci posiedzieć ze staruszką na werandzie, zanim na schodach wyprzedzi mnie dziad z kosą. babcia, lat prawie dziewięćdziesiąt, od piętnastu przynajmniej utyskuje, iż własny jej wnuk, syn bogdana i megalomanii, jeszcze nigdy jej nie odwiedził, a jako że faktycznie jestem teraz w stanie pośrednim między niedoczasem a poczuciem końca świata i w dodatku łazi za mną wiertarka udarowa na dwóch cienkich nóżkach i śpiewa niemena, to pomyślałem: hej hop, jest to wspaniała okazja, lepszej już nie będzie.
10/10/2012 — 13:18
a skad masz nowa masloska?
10/10/2012 — 14:35
Takie złowróżbne ostatnio twoje pisanie. Jakby nadciągała burza.
10/10/2012 — 15:00
No właśnie, też bym przeczytała nową Masłowską, ale na stronie napisano, że za tydzień. PS. Fajna notka.
10/10/2012 — 15:53
Olej wiersze, zacznij prozę.
:Lubię to:
10/10/2012 — 16:15
oo:) atmosfera (z akcentem na trzecią od końca jak ją wymawiała moja babcia)niczym „grochów”, w którym to własną rączką skrobnął wczoraj autor i kilka zdań mądrych powiedział na temat. jakobe, zazdroszczę babci. masłowskiej książki również. a czytałeś może jasia k. o m.?
10/10/2012 — 16:18
zdrowia życzę.
11/10/2012 — 14:06
pamiętniczek mówi, że takie techno z wiertarką udarową w tle to się nazywa dubstep. ;p
w razie gdybyś nieoczekiwanie wyzdrowiał i brakowało Ci inspiracji do pracy to proszę: http://youtu.be/UmWTFKbdGuk sorry za zdjęcie. takie było akurat.
15/10/2012 — 08:50
Jakobe, czemu nie zgłaszasz bloga do konkursów? W gdańsk blog forum wygrywa panna w sukience, która prawi o modzie. Wygląda jakby w gdańsku nie było lepszych, a przecież są.
15/10/2012 — 10:17
panna w sukience? co za czasy!
15/10/2012 — 22:48
Przede wszystkim życze zdrowia!
A ja lubię takie „pojebane wierszyki z ołowiu” może zamieścisz tu chociaż jeden?
15/10/2012 — 23:10
qwerty, e-book z publio.
15/10/2012 — 23:10
caviale, jasia kapeli felieton o masłowskiej na stronie kp? czytałem, ale to kiepski tekst. nawet jeśli oparty na słusznej myśli, to nieznośnym go czyni ta ostentacyjność ironii. ironia powinna być jak panna z dobrego domu, a tu jest jak tirówka na trasie gdańsk-warszawa. że tak powiem.
15/10/2012 — 23:19
., o tym zdjęciu nie mogę powiedzieć niczego złego.
15/10/2012 — 23:27
jarek, nie zgłaszam, bo – jak mawiała moja polonistka – jebie mnie to po całości.
16/10/2012 — 23:36
kylinn, unikam wierszy na blogu. ale za parę miesięcy – mamy w rodzinie taką nadzieję – wyjdzie książka, a w niej ołowianych żołnierzyków defilada.
no i dziękuję za życzenia, już mi lepiej.
17/10/2012 — 10:11
jakobe, panna z dobrego domu? to chyba tylko w sukience;)
17/10/2012 — 17:21
Czy Masłowska rzeczywiście zmieniła „front” i jest teraz prawicowo-konserwatywna, jak zdaje się sugerować J. Kapela? (Szczerze nie rozumiem jego nierozumienia, iż pisarkę Masłowską zapraszają na wywiad do „Newsweeka”, a felietonistę Ziemkiewicza już nie, tym bardziej że to ostatnie nazwisko kompletnie nic mi nie mówi.)
19/10/2012 — 14:49
og, być może w wywiadach. w książce – niespecjalnie.