[62] zasnąłem w nastroju rockandrollowym. parę godzin później, obudziwszy się w nastroju katastroficznym, zastałem szorstką kołdrę, twardą poduszkę, za ciepłe stopy i za zimne czoło, zaś jama ustna to już nie była moja jama ustna, teraz to była pustynia gobi albo kalahari. jagodowa galareta za oknem – a było przed szóstą – z wolna przechodziła w galaretę wiśniową i pomyślałem, że jeśli będę leżeć choćby odrobinę dłużej, nie wstanę do siedemnastej, a jak już wreszcie wstanę o tej siedemnastej, to znaczy w sensie dosłownym – podniosę się z łóżka na proste nogi, wtedy krew w żyłach oszaleje i nieprzytomny runę na podłogę. upadając, jeszcze zahaczę głową o kredens, a odbita od kredensu głowa oderwie się od szyi i poturla w stronę kuwety. proszę się nie dziwić, ale tak to niestety wygląda z perspektywy człowieka na kacu
symboliczną przemianę galarety jagodowej w galaretę wiśniową uznałem za odpowiedni moment, aby wykonać ruch. kondycja moja była niepewna, kondycja człowieka, który próbował podnieść się z łóżka, była wyraźnie niepewna, lecz krew dzielnie zniosła wysiłek; zdołałem umyć twarz, wciągnąć skarpety i wyjść do sklepu. w sieci 34 akurat przyjmowali pieczywo i wyborczą. stojąc przed półką z miodem i obserwując faceta ze skrzynką pełną bochnów, przypominałem latarnię. przypominałem latarnię, ponieważ w istocie nie przypominałem jej wcale: na szczelnie oświetlonej przestrzeni marketu pozostałem jedynym punktem, który ukryty był w cieniu
01/12/2008 — 11:40
szatan.
03/12/2008 — 08:04
A tak w ogole kraza po miescie trojmiescie plotki, ze nadchodza rzeczy duze i wieksze, i ze to juz niebawem.
03/12/2008 — 08:05
Oczywiscie nie ma pewnosci o czym mowie, ale slyszalo sie to i owo.
03/12/2008 — 08:05
I jeszcze jedno – do zdrowia wracaj, do regularnego pisania wracaj. dobra notka.
04/12/2008 — 10:24
jesli byles latarnia, to teraz mozesz byc czym zechcesz i kim zechcesz, wiec?
04/12/2008 — 11:19
>giera, martenowski piec.
04/12/2008 — 23:08
ale tym z piosenki?
05/12/2008 — 07:18
może być, bylebym grzał solidnie i stal porządną wytapiał.
07/12/2008 — 11:12
montaż wspólnie stojących słów zakończył się porażką, więc jedyne co przychodzi na myśl: świetny tekst z rozbrajającą puentą/finiszem
07/12/2008 — 11:16
ten montaż zakończony porażką to u mnie
08/12/2008 — 22:14
Jakobe, mniej pij i bankietuj, a wiecej pisz ! Filmy ogladaj i pisz o nich i o zyciu w ogole !
09/12/2008 — 19:01
Pojechałeś!!! ….a notka pierwsza, druga i 10 ta klasa razem wzięte!!!! R E W E la Cia! :P
10/12/2008 — 00:42
>topolowka, bankiety coraz rzadsze, a ostatnio to w ogóle nic. pisanie, praca, regularne obiady – to są teraz moje pasje żywe.
>sarna, skun, no to dzięki.