[100] krótkie wprowadzenie: otóż naprzeciwko mnie od niepamiętnych czasów mieszkała sobie krawcowa. wołam na nią krawcowa, ponieważ z zawodu jest krawcową. gdyby była reżyserką teatralną, zwracałbym się do niej pewnie hanuszkiewicz albo janek klata. ale nie o to chodzi.
krawcowa miała przypadłość. potrafiła w samym środku lipca wyjść z kosiarką o 6 rano przed dom i kosić przez dwie i pół godziny trawnik, który ledwo wystawał ponad ziemię. krawcowa jest kobietą starej daty, toteż kosiarka nie była wiele młodsza. nie tylko zresztą kosiarka. koleżanki, które do krawcowej regularnie przychodziły, także były starej daty, przeto zwracały się do siebie jakby jedna stała od drugiej dwieście metrów. w sensie tak głośno.
krawcowa po latach mieszkania naprzeciwko zaczęła myśleć o zmianach. po co jej dom w środku miasta, skoro za jego cenę może sobie kupić trzy takie same poza miastem i jeszcze jej zostanie. dodatkowo otrzyma w pakiecie ciszę, spokój i nowe możliwości. kto by nie skorzystał.
parę tygodni temu krawcowa wzięła sprawy w swoje ręce i wyprowadziła się za miasto. w jej miejsce przyszli nowi. nowi, którzy nie mają jeszcze swoich szczegółowych imion, zaczęli biegać z centymetrem. na początek okazało się, że garaż krawcowej jest wystarczający, aby zmieścić jej matiza, ale nie dość wystarczający, żeby zmieścić monster trucka nowych. od tego się zaczęło.
przyjechali robotnicy i zaczęli napierdalać. napierdalali tak zapalczywie, że cały front budynku w końcu się osunął. dosłownie się osunął. nie można nawet powiedzieć, że została goła ściana, bo ściana też się osunęła, odsłaniając wnętrze dwupiętrowego domu. pomyślałem, że krawcowa zrobiła interes życia i przy okazji przywaliła mi z kolanka w jaja. tak na pożegnanie. teraz od rana do nocy robotnicy napierdalają jak w kopalni. jest środek zimy, ledwo słyszę własne myśli i nie wiem, naprawdę nie wiem, czy jeszcze kiedyś coś napiszę.
03/12/2010 — 16:26
napiszesz
03/12/2010 — 16:39
mimo ze to tak naprawde smutne, to sturlalem sie pod stol :)
03/12/2010 — 18:27
Miałem tak przez pół roku. Można przeżyć. Tylko będziesz do końca życia słyszał to napierdalanie w głowie, ale to drobiazg.
04/12/2010 — 02:30
robac, to ja sobie może od razu pierdolnę z karabinu.
04/12/2010 — 02:44
…to drobiazg, bo to co czeka cie przez najbliższe kilka, a może i kilkanaście miesięcy dotrze do rejonów twojej podświadomości niezbadanych przez nauki psychologiczne.
Po tygodniu poszedłem zadać panom napierdalaczom pytanie:
– Jak długo to potrwa?
– O ho ho…
Innym razem poszedłem zapytać czy mogę rozmawiać z inwestorem.
– A co? Jaki problem?
– Bo tu jest wspólny fundament, i u mnie wszystko słychać tak jakby te młoty mi w głowę napierdalały, a nie segment dalej.
– Fundamenty od tego panu nie skruszeją.
– (Ale mózg mi skruszeje) – dodałem w myślach.
I tak już wszystko przez wiele miesięcy dodawałem w myślach, które rozpierdalały się gdzieś w poszarpanych udarem falach teta mojego mózgu.
Ciesz się, że nie masz z nimi wspólnego fundamentu. Ciesz się póki możesz.
Mój sąsiad jest budowlańcem. Kiedy miał przestoje na budowach brał chłopaków do siebie, żeby nie latali po innych budowach. Dla zabawy przestawiali ściany działowe to w tę, to w drugą stronę. Chyba w warcaby tymi ścianami grał. Hobby sąsiada są mocne, stuningowane sportowe samochody. Gdy wracał po pracy, a robotnicy odjeżdżali lubił sobie trochę pogazować pod oknem. Jego małżonka, czy też towarzyszka życia, która go tu sciągnęła nie chce chyba mieć z nim dzieci. Za to mają psa. Pies bardzo ich lubi, bo gdy akurat nie ma robotników, i w ogóle nikogo nie ma, to wyje za nimi cały dzień.
Tak tak, Jakobe, za miesiąc skończą się wysublimowane spostrzeżenia na temat rzeczywistości, a zacznie takie właśnie jak wyżej narzekanie. Co najwyżej.
Lepiej stamtąd szybko spierdalaj, bo być może cierpienie uwzniośla, ale tylko takie, z którym się wygrywa.
04/12/2010 — 14:45
Krawcowo wróć! Krawcowe są niedoceniane.
04/12/2010 — 15:18
robac, moje troski przy twoich troskach to dziecinne igraszki, okazuje się. a obrazek sąsiada grającego w warcaby ściankami działowymi, mimo że oczywiście należy się chłosta, godny zlajkowania.
04/12/2010 — 23:05
przepraszam, ubawiłam się ;)
05/12/2010 — 23:14
Lepszy swój wróg, niż obcy… ;-)
06/12/2010 — 01:42
Wiadomo, lepszy swój wróg, niż obcy…;-)
06/12/2010 — 02:02
ej,a to przypadkiem nie ja robiłam im ten nowy projekt garażu?
a tak w ogóle,to straszna baba z ciebie jest.kup sobie stopery do uszu i przestań się mazać.inwestycja na sezon zimowy jak znalazł.sylwester tuż tuż,ale przecież można sobie petardę już teraz odpalić,tak jak to robi mój sąsiad-taksówkarz.twoja brygada budowlana to pan pikuś przy pięćdziesięcioletnim mężczyżnie napierdalającym co wieczór hukowymi petardami pod moim oknem.to już nie jest pikuś,to jest pan rex.
06/12/2010 — 09:09
barbra, pan rex jest co najwyżej panem reksiem – w oliwie odpalają już od września. brygada budowlana dawno przebiła petardowych chłopców i idzie na rekord.
06/12/2010 — 17:09
A u mnie wampiry wyją po nocach. Sąsiedzi chleją od 23 do 7 i wszystko mają w dupie.
06/12/2010 — 17:10
Idę dziś do nich z osinowym kołkiem. Nadchodzi revenge time.
07/12/2010 — 13:31
zawsze możesz przyjść do cioci,do sopotów mieszkać.
tylko zabierz ze sobą kompa i saksofon.
07/12/2010 — 18:10
Barbra czy zaproszenie jest otwarte?
Robac w ktorej czesci swiata tak napierdalaja?
08/12/2010 — 02:26
oczywiście może być otwarte,ale wcześniej poproszę cię jednak,abyś wysłał mi swoje zdjęcie,najlepiej fotografię barwną.rozumiem,że tak jak dżejkob,grasz na saksie?czy bardzo się pomylę,jeżeli napiszę,że jest to saksofon kontrabasowy lud baryton?och,aż mi się oczki zaświecili-ach,ci chłopcy z nowolipek.
08/12/2010 — 11:35
Hehe gram na kilku instrumentach detych. Na jaki adres wyslac aplikacje?
09/12/2010 — 14:18
wpisujcie zapomniane zawody
szewc
;))
09/12/2010 — 14:19
lub lutnik przeciez
09/12/2010 — 14:23
a w ogole jakobe masz teraz dziewczyne?
;))
09/12/2010 — 18:43
każdej nocy inną!
09/12/2010 — 21:07
jakobe aka barbra, każdej nocy inną to ja mam temperaturę w mieszkaniu.
09/12/2010 — 23:20
to nie ja zrobiłem.
10/12/2010 — 08:30
zdun toże
10/12/2010 — 09:24
Rymarz. Już nikt się nami nie opiekuje jak kiedyś.
10/12/2010 — 10:00
to ciszą pisana jest niemoc twórcza,
wraz z hukiem rośnie prawdopodobieństwo tworzenia
pzdr ;)
11/12/2010 — 09:43
może być i tak właśnie, że hukiem się wszystko odbywa, a nie ciszą. ale jak jest flauta na morzu, to łatwiej się ogarnąć, zebrać myśli i co tam jeszcze zebrać.
15/12/2010 — 00:21
Slyszalem Cie kiedys w radiu! Jak pierwszy raz uslyszec gombrowicza, jesli znasz to wrazenie. toutes proportions gardees! Fajnie, ze ciagle sie bujasz.
15/12/2010 — 10:19
ohoho, długośmy się nie czytali wzajem.
26/12/2010 — 18:49
ciekawe co na to wszystko powiedziałby Adaś Miałczyński…?
27/12/2010 — 08:12
„czy panowie muszą tak napierdalać od bladego świtu”
może jakoś tak?
29/12/2010 — 19:52
z całą pewnością tak właśnie :)