short introspekcja

[71] całkiem niedawno podczas spotkania autorskiego pewna kobieta – jak się przedstawiła – z krytyki politycznej zapytała mnie, jak to możliwe, że w mojej książce nie ma kalek językowych. ona osobiście – tak powiedziała – uważa to za sukces, ponieważ obecnie niemal wszyscy biorą wszystkich pod kalkę i nikt nie mówi swoim prywatnym głosem. w sensie autorzy nie mówią swoimi prywatnymi głosami, ale głosami zaczerpniętymi z rzeki, co zasadniczo kłóci się z ideą autora i autorstwa jako takiego. trochę nad tym pomyślałem i doszedłem do wniosku, że sam nie wiem. być może jest tak, że ja po prostu czytam mało albo mało co mnie interesuje i tym samym przebywam wiecznie w jednym pokoju, który jest moim własnym pokojem, i co za tym idzie – nikogo poza sobą nie rozumiem. jeśli tak jest w istocie, jeśli tylko siebie rozumiem, niech pójdę precz w diabły

Categories: Bez kategorii

4 Comments

  1. polecam philip’a roth’a „cien pisarza”jest tam fragment o tym….wiec nie idz w diably.zostan!przeczytaj ksiazke,a zobaczysz,ze nawet to co teraz napisales jest powtorka z kogos innego…

  2. to byłby bezsprzecznie dramat.

  3. Gratuluję książki

  4. wejście w czyjś świat jest jak „zapomnij, że jesteś, gdy mówisz, że kochasz”
    a chcąc zachować dystans zacząć się może ocena tego, co tam zobaczysz, usłyszysz
    więc może lepiej

    zostać na pewnym lądzie

    może

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Copyright © 2024 jakobe mansztajn: stała próba bloga

Theme by Anders NorenUp ↑