[19] wyszła zosia na moment, do szpitala pojechała zaszczepić się na okoliczność tego czy owego. za kilka dni poleci do tropikalnego peru, a tam jak wiadomo bóg wie co dymem kręci, więc szczepi się zosia na wszelki ewentualny. ja tymczasem dzień wcześniej dam nura do równie tropikalnego polandu, i to, drodzy państwo, dopiero będzie wyzwanie: powiedzieć pa, zosiu i nie zobaczyć się przez kolejnych czterdzieści dni. proszę sobie wystawić: czterdzieści piekielnych dni. ja oczywiście mam świadomość, że istnieją w świecie rzeczy straszniejsze, bardziej bolesne, jak choćby czterdziesty pierwszy dzień rozłąki z zosią, i że w związku z tym mój ból jest być może trochę na wyrost, trochę bez sensu; w niczym jednak nie zmienia to sytuacji: skowronki smutku jęły wiercić dziurę w duszy mej i jest mi z tym raczej nieszczególnie
29/07/2007 — 17:32
Och, czarne niczym smoła kruki brzmiałyby o wiele tragiczniej;).
29/07/2007 — 20:45
tymgozej ze w poland pada i taki klimat ..taki do dupy
30/07/2007 — 13:36
łączę się w bólu. mnie czeka najpierw dni 21, a potem 16.
01/08/2007 — 21:59
zosia to arcyfajne imię :>
02/08/2007 — 13:06
jakobe mowisz o zosi w ten jakis taki cieply sposob … czyzby to osoba byla kims wazniejszym dla Ciebie ?
03/08/2007 — 10:02
>rockwell, bracie w niedoli, ciężka jest to próba, najcięższa.
>jam, kimś zdecydowanie najważniejszym.
03/08/2007 — 18:39
dzisiaj dzień pierwszy tej próby, jutro następny, a potem jeszcze dwadzieścia.