[137] jeżeli człowiek nagle zamilknie, jeżeli zamilknie przypadkowo na styku miesięcy czerwiec/lipiec, znaczyć to musi i w istocie znaczy tyle, że poszedł ów na biesiadę, cztery dni z nutą promenadową, gdzie poza muzyką i machaniem zmierzwioną od machania czupryną, tapla się ów w błocie jak rozpięte prosie na koksie i kombinuje z alkoholem. jest polaczkiem-cwaniaczkiem w środku pięknego, chociaż mokrego piekła.
02/07/2011 — 13:06
Oby dziś nie padało. Bo o muzykę martwić się nie trzeba.
02/07/2011 — 14:08
zazdroszcze
03/07/2011 — 14:52
Od wczoraj pogoda zajebista!
03/07/2011 — 16:18
jak ja zazdroszczę tego błota koncertowego!
04/07/2011 — 00:04
a te pieniądze rozpuściły się może pod zadaszeniem? :)
04/07/2011 — 11:18
kirkhe, na pulp. wszystko na pulp.
04/07/2011 — 11:20
tymczasem należy odprasować dres i spróbować na powrót wejść w codzienność.
04/07/2011 — 20:58
zgroza! Wolę mysleć, że to mennica wypuścila bubel, niż że mamy deszcze o właściwościach odczynników chemicznych. Swoją drogą może „pieniądze rozpusciły mi się na pulp” znaczy np. „wydałem wszystko na haszysz” :)
P.S. Jak wygląda rozpięte prosie? Rozpięte jak u rzeźnika albo na obrazach F.Bacon’a?
05/07/2011 — 08:50
Też byłam, na Pulp straciłam zdrowie;)
05/07/2011 — 10:24
A ja ogarnęłam bezdeszczowy czwartek i była moc na Fat Freddy’s Drop po czym wsiadłam w busa i pojechałam do stolycy podziwiać szamana Tricky’ego Tu już padało. Na szczęście nie mam pieniędzy ani ajfona więc strat nie zanotowałam.
05/07/2011 — 21:43
widzialem Price w Earls Court Arena w 1992, przez przypadek, ktos bilet mi oddal… i boze, w tej wielkiej Londynskiej hali nie padalo, ale z ludzi i pot i lzy sie laly… cos niesamowitego… teraz slysze tylko ze szkoda mowic
06/07/2011 — 12:56
mjk, to nie ludzie tak mówią, tylko wilki. koncert mocno dał radę. w kategorii rozrywka prince maksuje – jak to się mówi – level. ale the national – och, kochany, oni są ponad wszystkimi kategoriami już od pewnego czasu.
06/07/2011 — 13:12
kocham baryton matta!
06/07/2011 — 13:49
kirkhe, coś filtr antyspamowy płata figle, dlatego komentarz nie pokazał się od razu. kasa mokra jak deszcz, porozrywała się w kieszeni. haszyszu nie było, była trawa i klasyczne używki. a prosie rozpięte, bo wyluzowane. euforia taka ogólna z wydarzenia.
07/07/2011 — 01:34
a w niedzielę niedzielę niedzielę, głównie scena główna, czy głównie scena pod namiotem?
07/07/2011 — 14:16
fifty-fifty. ale najlepszy koncert tego dnia jednak pod namiotem: chłopcy z chromeo pozamiatali.
07/07/2011 — 14:27
tak, stolarz co wynajmuje warsztat obok naszego jak uslyszal ze puszczam Bloodbuzz Ohio, wpadl i chwalil ze koncert w Londynie tez byl „da best”
22/07/2011 — 16:22
Byłem, nie padało akurat. W sumie machania to tam za wiele nie ma, za grzeczny festiwal. Widziałem tylko jednego mocno narąbanego, potarganego gościa. Ale muzycznie mistrzowsko. Zwłaszcza Primus i Prince. Więcej grzechów nie pamiętam;p