[138] zaszalało dziecko trochę: bo to festiwale różnego typu, bo to spotkania autorskie w kraju i zagranico, bo to koncerty, mnóstwo koncertów w ostatnim czasie, bo to okazjonalnie także domek na wiosce, ale przede wszystkim – bo to wizyty towarzyskie i spinająca każdy z tych punktów, spinająca mocno, bezwarunkowo i bezwzględnie, idea wielkiej, tłustej biesiady, od której cały mansztajn teraz boli.
stoję w kuchni nad garnkiem z wodą gotującą się na makaron i zastanawiam się, co to jest za życie, w co ja się właściwie dałem sobie wmanewrować. któregoś razu po nocy wypełnionej szaleństwem znajduję w mieszkaniu kurtkę żeglarską niewiadomego pochodzenia, szuflę do odśnieżania (pomimo lata) oraz 2,5-metrową rurą z rusztowania i – bogiem a prawdą – nie dziwię się aż tak bardzo, z każdym takim porankiem dziwię się mniej. innym razem przez ogólną, życiową postawę mania wyjebanego niszczę ulubiony sprzęt grający za kilkaset złotych i żadna poważniejsza refleksja nie przemknie przez mój rozhuśtany umysł. nie wiem, jak do tego doszło, że lekką ręką puszczam stówę każdego dnia, mimo że na koncie coraz większe przeciągi i bank coraz wyraźniej doprasza się o swoje. to znaczy moje, ale bank ma odmienną perspektywę. poza tym alkohol, wciąż alkohol i nie pamiętam już, jak to jest obudzić się w pełni trzeźwym, rześkim jak majowy wiatr o poranku i przebiec dwa kilometry lasem bez ryzyka zapaści. tylko wczoraj, podczas spokojnego wieczoru w kawiarni, wypiłem butelkę wina, dwa piwa i połowę półlitrowej wiśniówki – wszystko w imię rozmowy. a gdy rozmowa się kończy albo przestaje wystarczać, gładko wikłam się w pomysły przeciwko życiu, na przykład wespół z tym człowiekiem któregoś razu wpadamy na pomysł, aby lać sobie do szklanek wódkę nad dachem pędzącego złoty dwadzieścia auta, po czym wiatr zwiewa mi z głowy okulary. proszę mi wytłumaczyć, jaki stan umysłu prowadzi do takich zachowań. do tego odżywiam się jakbym miał terminalnego raka mózgu i ostatecznie przestało mi zależeć na zdrowiu. to nie lato, to nie jest kwestia wakacji, to jakiś ponury żart z mocno ironiczną – obawiam się – pointą.
edit (17-07-11): na koniec zaś – choć bóg jeden raczy wiedzieć, na czym to wszystko się skończy – skradziono mi rower. z mojej winy, to znaczy niedostatecznego braku zaufania wobec nieuczciwego jak wróżąca z dłoni cyganka na dworcu społeczeństwa.
07/07/2011 — 14:12
jakbys teraz umarl, to pisaliby o tobie ksiazki ;))
07/07/2011 — 14:20
nie pisaliby. książki pisze się o poważnych ludziach.
07/07/2011 — 14:21
mlody, utalentowany, niepokorny, ktory umiera od nadmiaru szybkiego zycia- jestes swietnym materialem :)
07/07/2011 — 14:24
banki już tak mają, że kieruja się ideałami wspolnotowości, ale tylko w jedną strone
07/07/2011 — 14:25
Robawiła mnie ta rura :)
07/07/2011 — 14:25
*Rozbawiła
07/07/2011 — 14:32
odkąd zacząłem pisać książkę, też nagle znajduje sie wiele barierek, rurek, flaszek i innych przeszkód w siadaniu spokojnie przy kibordzie kompa… pisz, bo można sie od twoich słów uzależnić, a to niezdrowe dla czytelnika, pal diabli zdrowie autora;)
07/07/2011 — 14:36
jakobe, jeżeli piszesz o sobie 'dziecko’, to znaczy, że jeszcze jest jakaś robota;)
poza tym ja nie chcę czytać książek o jakobe, tylko książki jakobe.
wszyscy tkwimy w tej samej pułapce;)
07/07/2011 — 14:52
mania, nie taki młody.
marku, jedynie pisanie łączy mnie jeszcze ze światem, dlatego piszę nieprzerwanie. na pełnej kursywie, powiedziałbym.
07/07/2011 — 15:28
Wygląda mi na to, że to alkohol łączy ze światem ;)
07/07/2011 — 16:03
ps, alkohol jest zawsze pretekstem :].
07/07/2011 — 16:09
caviale, oj w sedno bite z tą robotą do wykonania. a książki będą, może nie hurtowo, ale też marny byłby ze mnie hurtownik, jak skwitował mnie kiedyś mój pracodawca w ikei.
07/07/2011 — 16:32
jakobe, nie lubię hurtowni. już wolę kurtki żeglarskie na podłodze. kursywa w prawo. kursywa w lewo;) a może to ponownie ten facet co spaceruje po linie;)
07/07/2011 — 17:06
to co jakaś najebka dziś?
07/07/2011 — 17:32
Been there, seen that.
Nawet wypłacane kwoty się zgadzają.
Co ja ci będę mówił: przejdzie.
A potem wróci, i tamże.
07/07/2011 — 17:59
ja kiedys mialem taki lot ze pojechalem fura na impreze nawalilem sie troche wsiadlem pijany do fury przejechalem kilkaset metrow ale rozsadek sie aktywowal i kazal zostawic samochod i pojechac do domu komunikacja wiec zaparkowalem i rano nie moglem sobie przypomniec gdzie.kilka dni minelo zanim fura sie znalazla
dzieci nie polecam takigo zachowania
07/07/2011 — 18:16
caviale, w sensie johnny cash?
paf, proponuję o 21szej w bookarni. ja kupię wódkę i sprite’a, ty zrób to samo.
07/07/2011 — 18:18
reod, to nie wiem, czy to najlepsza wróżba. ale ja po trzydziestce zamierzam zupełnie inaczej.
sam, nieładnie tak na rauszu.
07/07/2011 — 22:19
a tam rauszu ,)
07/07/2011 — 23:52
oj…
08/07/2011 — 00:30
jakobe, może być johnny cash. może być drużyna linoskoczków…chagalla. może być cudowny francuski marzyciel…
08/07/2011 — 09:44
Jakobe, wszedłeś w nie tę rzekę, nurt popularności Cię porwał. Wychodź z tej wody, wytrzyj się w ręcznik i posiedź trochę na słońcu. Ale nie za długo też.
Pozdrawiam
08/07/2011 — 10:47
Na moje to jest po prostu dobra zabawa :)
Dzieki za ten blog, kapitalnie sie czyta.
08/07/2011 — 15:57
bartek, to nie popularność, obawiam się, że to nihilizm :]. ale poza tym zgoda, wyjść na słońce, wywiesić się na lince jak szmata.
08/07/2011 — 16:03
ku now, czy ja wiem, dobrze to się bawi charlie, syn martina, u mnie to są jakieś niezborne ruchy robaczkowe.
09/07/2011 — 01:34
foto chasyd/jackson mnie rozbawiło…
09/07/2011 — 12:56
na lince (elastycznej) można również skoczyć;) na przykład z mostu. skoczyć sobie z takiego golden gate lub mostu galata, to jest coś;) o tym drugim ciekawie pisze geert mak.
09/07/2011 — 13:21
@caviale, a z kolei o tym pierwszym nakrecono bardzo dobry film. autorzy ustawili kamere, ktora dzien i noc filmowala most. jest sporo mocnych zdjec.
09/07/2011 — 14:10
mania, mocny film.
09/07/2011 — 16:28
Drogi Panie, alkohol działa, ale przede wszystkim pity w samotności. Towarzysko działa mniej albo wcale. Tak przynajmniej wynika z mojego doświadczenia.
10/07/2011 — 14:09
czy tutaj mówi ten Jerzy P. czy ktoś się bezczelnie podszywa?
10/07/2011 — 17:13
Blog zatacza coraz szersze kręgi;)
11/07/2011 — 20:35
2,5 metrowej rury nie znalazłem w mieszkaniu nigdy, ale zielony kosz na śmieci a i owszem.
12/07/2011 — 15:15
Panie Jakobe, z kolezanka oferujemy swoje uslugi. Wszelkie :))
12/07/2011 — 15:25
E-mail wpisany ;))
13/07/2011 — 09:46
pani magdo, zapisałem sobie w notatniczku. jakbym czegoś potrzebował: cukier, mąka, szukał opieki nad dzieciakiem – będę pisał.
13/07/2011 — 13:48
toż to prawdziwy hedonista-gawędziarz.
jest okazja, a ten chce cukier i mąkę..
jeny ;)
13/07/2011 — 15:32
taaa, jak ten królik, który zabrał lisicy radyjko ;]
13/07/2011 — 16:41
właśnie.
jakobe,
jakby co, to pomożemy wynieść lodówkę ?
;)
13/07/2011 — 19:46
Pani Magdo, ja też prowadzę blog. Jak coś :)
13/07/2011 — 19:59
Julio, nie wiadomo czy te usługi są za friko. może w zamian trzeba coś napisać. albo naczynia zmyć… :roll:
13/07/2011 — 20:31
podejrzewam, że najpierw musi zabraknąć cukru. potem mąki, a następnie trzeba skombinować dziecko.
masz spore szanse, foma :)
13/07/2011 — 20:39
caddy, mało słodzę :] i to jedynie kawę
13/07/2011 — 20:40
mąki też zbyt często nie używam.
15/07/2011 — 15:25
Jakobe, zapraszamy do nas! Sopot pod Łysą Górą, klan czarownic uleczy twój zmartwiały umysł… cytrynówką własnej roboty. Miodzio.
18/07/2011 — 09:31
u., zaczekajcie z cytrynówką. wkładam portki i jestem.
21/07/2011 — 10:06
szkoda roweru. kondolencje. mi kiedyś przecieli u-locka, a mój towarzysz broni wozi wielki łańcuch ktorym opasa rower. nie znasz dnia ani godziny.
21/07/2011 — 10:32
nie znasz. w tym kraju wszystko powinno być pod prądem, inaczej rozkradną.
21/07/2011 — 14:56
jak dorosnę, to stworzę rower, który bedzie można złożyc i schować do kieszeni.
zobaczycie.
;)
27/07/2011 — 20:44
a właśnie, caddy, coś cicho u mnie pod oknami, tylko drzewa szumią. nie żebym narzekała;)
29/07/2011 — 16:33
bo ja właściwie to nie wiem, gdzie mieszaksz..
a tak serio, no jakoś do tego wrocka nie chcą mnie wysłać.
01/12/2011 — 14:40
w takim razie daleko nie zajedziesz…