[112] przyśniło mi się, że zaciągnąłem kredyt hipoteczny na sześćset tysięcy polskich złotych. wszystko po to, aby kupić dwupokojowe mieszkanie w sopocie z samodzielną kuchnią i niewielkim tarasem wychodzącym na ścianę sąsiedniego budynku. nie mam przy tym pojęcia (sen tego nie precyzuje), który bank miał być na tyle zuchwały i w swojej decyzji karkołomny, aby przyznać komuś takiemu jak ja, to jest przyznać w przysłowiowe ciemno, kredyt w wysokości sześciuset tysięcy polskich złotych. ale dla opowieści nie ma to większego znaczenia. znaczenie ma natomiast wszystko inne, co się później we śnie wydarzyło.
zaczęło się od telefonu z banku. kobieta o głosie krystyny czubówny (albo przynajmniej anity werner) zadzwoniła w sprawie konkursu, który rzekomo wspólnie z kilkunastoma innymi klientami banku wygrałem i w którym nagrodą była możliwość zaciągnięcia kredytu hipotecznego na niezwykle korzystnych warunkach i bez wpłaty własnej na wysokość sześciuset tysięcy złotych. naturalnie ucieszyłem się z wygranej, myśląc, że taki kredyt to wspaniała okazja, aby zacząć życie od nowa i od razu przypomniało mi się mieszkanie z ogłoszenia, o którym wcześniej czytałem w anonsach (dwupokojowe, z samodzielną kuchnią i tarasem).
odpowiedziałem, że chętnie skorzystam z możliwości, jaką oferuje mi nagroda, i kredyt z przyjemnością zaciągnę. kobieta o głosie krystyny czubównej odpowiedziała, żebym w takim razie niczym się nie martwił, bank załatwi wszelkie formalności i za chwilę przeleje pieniądze na konto. po paru minutach byłem już półmilionerem. chwilę później zadzwoniła ta sama kobieta i zaproponowała, że w związku ze wzrostem zaufania do mnie jako klienta – bank postanowił zaoferować mi dodatkowo promocyjny kredyt świąteczny na niezwykle korzystnych warunkach. zapytałem, jakie to warunki. kobieta odpowiedziała: niezwykle, proszę pana, korzystne. kredyt świąteczny opiewał na wysokość dziewięciuset tysięcy złotych. w tej sytuacji postanowiłem się namyślić i gdy po krótkiej chwili miałem odpowiedzieć, że tym razem jednak podziękuję, kobieta o głosie krystyny czubównej powiedziała, żebym niczym się nie martwił, bank załatwił wszelkie formalności i przelał pieniądze na moje konto.
w momencie, gdy odłożyłem słuchawkę, telefon zadzwonił ponownie. tym razem nie krystyna czubówna, ale sam szef sopockiej placówki do mnie mówił. w ciepłych słowach oznajmił, że jako klient cieszący się wyjątkowym zaufaniem banku otrzymałem specjalny kredyt o nazwie super inwestor opiewający na kwotę dwunastu milionów złotych. zapytałem, czy oni w tym banku przypadkiem do reszty nie ocipieli, na co szef sopockiej placówki zdecydowanym, acz spolegliwym tonem odrzekł: ależ nie, proszę pana, jesteśmy w dobrych nastrojach, chociaż bez przesady. następnie przeprosił mnie na chwilę i z powrotem podał do słuchawki krystynę czubównę, która w ciepłych słowach informowała, że czas spłaty pierwszej raty wszystkich moich kredytów upływa równo za dwanaście godzin i żebym nie zapomniał, inaczej bank naliczy karę za brak spłaty w terminie.
nim się obejrzałem, byłem zadłużony jak afryka. pod koniec dnia miałem szesnaście milionów polskich złotych na koncie, z czego nazajutrz musiałem zwrócić bankowi dwadzieścia dwa miliony samych odsetek. pomyślałem o mieszkaniu w sopocie, o samodzielnej kuchni i tarasie wychodzącym na ścianę sąsiedniego budynku i że najwyraźniej będę musiał z tym wszystkim jeszcze zaczekać.
po przebudzeniu ujrzałem twarz anity werner. anita w porannym programie opowiadała o tajnych obozach treningowych terrorystów al-kaidy i na dowód, że mamy się wszyscy czego obawiać, wyświetliła krótki materiał o afgańskich chłopach biegających z przerażeniem w oczach po złotych piaskach pustyni. i kto tu jest prawdziwym terrorystą?, zapytałem, a głos mój odbił się rykoszetem od czterech ścian pokoju i wrócił do gardła.
06/02/2011 — 13:04
banki moga mi wiadomo co
06/02/2011 — 13:37
eh, te odwieczne dylematy. marzenia kontra możliwości. a może gdyby nie ten piękny kryzys o jeszcze piękniejszych korzeniach, ten sen mógłby się ziścić, brrr
ale gdybyś już miał popaść w ręce terrorystów to w które byś wolał? ;)
06/02/2011 — 13:47
biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności – wybrałbym trzecią opcję. jaka jest trzecia opcja?
06/02/2011 — 14:32
obawiam się, że tymi trzecimi terrorystami mogliby być fanatycy religijni.
06/02/2011 — 14:32
no nie wiem, to chyba tylko tatarski jasyr;) a tam zdobywasz majątek od osmańskiego sułtana za dobre sprawowanie i sprawa tarasu załatwiona;)
06/02/2011 — 14:48
a za złe?
06/02/2011 — 15:11
Jakobe, a coś o literatach? Na przykład, co myślisz o swojej konkurencji w Sztormach?
06/02/2011 — 15:20
heartofadog, nie wiem, ostatecznie wybór zawsze należy do bohatera ;)
06/02/2011 — 17:09
dałoby się wykpić od tych kredytów brakiem podpisów :roll:
06/02/2011 — 20:29
a wszystko to mgliste podłoże na cześć ładnych bibelotów-SŁÓW by nie starczyło by wykupić to mieszkanie :) a swoją drogą ciekawa spłata kredytu-grube słowa,tłuste słowa,słowa na poczet bankowej komunikacji ..czytam często i zwijam brzucho opasłe ,ze śmiechu ..czytam i się dobrze bawię..pozdrawiam
07/02/2011 — 07:30
mnie zawsze zastanawialy wszystkie te oplaty za prowadzenie konta: ubezpieczenie, ubezpieczenie od kradziezy, ubezpieczenie od braku kradziezy, oplata za roczne prowadzenie, oplata za miesieczne prowadzenie, oplata za wydrukowanie stanu konta w bankomacie, oplata za wyswietlenie stanu konta na monitorze. lista sie nie konczy.
07/02/2011 — 08:05
tylko trochę z innej bajki, kiedyś bardzo mnie zdumiała wieść, że istniała opłata za wodę z publicznej studni
07/02/2011 — 10:40
heartofadog, fanatycy mogliby być kłopotliwi, zważywszy na ten mój zupełny brak uczuć religijnych.
barucha, ale że w jakim sensie?
foma, we śnie niestety inne panowały reguły – ustalała je krystyna czubówna. wreszcie jednak się ocknąłem, ale do dzisiaj mocniej serce mi uderzy, gdy zadzwonią z propozycją.
07/02/2011 — 10:50
qwerty, opłata za wyświetlanie stanu konta to jest zresztą ponura prawda. jeden bank, dokładnie mój bank, liczył sobie jeszcze niedawno 1 grosz za taki luksus.
konopka, gdybym ja mógł na przykład płacić we wierszach, byłbym najpłodniejszym poetą naszych czasów. ale nie mogę, to nie jestem :].
07/02/2011 — 11:26
jakobe, a próbowałeś płacić wierszami? może za niektóre rzeczy się da
no cóż, opłaty za jedno a brak opłat za inne są efektem pomysłu na klienta i jego zachowania, które najmniej obciąży bank i najlepiej będzie dostosowane do struktury działania. 1 grosz to w sumie niewiele, zarobić się na tym nie da, ale ileś tam osób takie sprawdzenie sobie daruje i dzięki temu mniej będzie obciążony system (kto wie, jakie ma rezerwy, może niewielkie i te kilka procent operacji mniej to być albo nie być) oraz mniej ludzi będzie stało przed bankomatami. to samo z czymś płatnym w takiej formie, a bezpłatnym w innej. takie tam zakulisowe wpływanie na stream, target i revenue.
07/02/2011 — 14:03
..ja też nie jestem bogata:)chociaż probuje nieudolnie na wszystkie sposoby opchnąć kapkę talentu,ktory najwidoczniej rzuca mi sie tylko w oczy:):)…za myśli niech płacą ,potrzebne innym np:by przeżyć..jakiś posępny pesymista mógłby wykupic pakiet na mieśięczną mantre -żę będzie np.dobrze:)u jakiegoś szurniętego optymisty…aa gdyby czlowiek mógł, to by zrobił …
07/02/2011 — 14:56
A czytaliście list pewnej babci zirytowanej sposobem w jaki traktuje ją bank? Sprawa przedstawiana była jako autentyczna w jednym z polskich serwisów całkiem niedawno. Tutaj po angielsku http://www.snopes.com/business/bank/takethat.asp.
Mnie zawsze zastanawiało, jak przelew elektroniczny może biec światłowodem aż dwie doby. ;]
07/02/2011 — 15:04
konkretny list
07/02/2011 — 15:39
bo tu nie chodzi o czas w światłowodzie, tylko załapanie się na konkretną sesję rozliczeń międzybankowych plus ewentualny, statystyczny pech, że coś gdzie utknie w oceanie cyfr
07/02/2011 — 20:28
mam wrażenie, że to jakiś odgrzewany kotlet jednak… taki co najmniej zeszłoroczny
08/02/2011 — 07:39
foma, jeszcze nie. ale może zacznę, gdy skończą mi się inne pomysły. póki co wystawiłem dwa fotele na allegro.
konopka, to jest jakąś metoda. problem jednak w tym, że posępny pesymista nie uwierzy w skuteczność takiej mantry. to byłoby wbrew jego tradycjom.
08/02/2011 — 07:44
., dobre, nie znałem. a z tym światłowodem to chyba jest tak – nie wiem, strzelam – że ostatecznie wszystko przechodzi przez człowieka. pan, pani siedzi przy biurku, gryzie wafle ryżowe i klikając w określony klawisz, zatwierdza operacje. inaczej dupa.
08/02/2011 — 07:46
foma po raz drugi – tak z ciekawości: po ekonomii, waćpan?
zo, odgrzewany, ale prawdziwy jak nigdy.
08/02/2011 — 08:11
jakobe, po ekonomii? w życiu :]
08/02/2011 — 09:45
jakobe, a na poważnie, doskonale cię rozumiem bo przygody z bankiem miałam…i to nie był sen.
świadomie lub mniej, jednak człowiek sam się w ręce banku oddaje.
08/02/2011 — 12:51
No na przykład jak oceniasz ich książki?
09/02/2011 — 07:34
barucha, co do „osłabić” – słabsza, moim zdaniem, od wcześniejszych i warsztatowo jakoś mi nie leży. ale to też nie do końca moja stylistyka, więc może dlatego. „według ojca, według córki” jeszcze nie czytałem. jakieś tylko fragmenty po księgarniach, bardzo zresztą fajne. jeszcze do niej wrócę.
09/02/2011 — 08:07
Ach, któż nie miał doświadczeń z bankami. Ja nawet przez chwilę pracowałam w jednym:)
09/02/2011 — 18:10
I ja!