[113] bratanek jął się zwracać do mnie w trzeciej osobie. mówi teraz: czy ata przyszedłby dzisiaj i zjadł z nami obiad? albo czy zajdzie kiedyś ata do mojego pokoju i obejrzy ze mną ben tena?, albo czy mógłby ata pomóc z komputerem, bo się zakorkował? – to są dokładne cytaty. odpowiedziałem, że jak już lecimy po bandzie, to wolałbym jednak per pan szanowny ata, w końcu zarabiam samodzielnie na życie, mam już swoje lata i jakiś szacunek się należy, gówniarzu. dzieciak tylko skinął karnie głową na znak, że pojął, po czym zaktualizował bazę danych, wywracając oczami o 360 stopni.
gdy wytłumaczyłem, że ciągnę sobie zeń łacha, a później już na poważnie zapytałem, skąd te szlacheckie pomysły, pacholę odpowiedziało: ata jest dorosłym, a w zerówce tak się mówi do wszystkich dorosłych osób (dodam, że dorośli, o których mówi pacholę i z którymi zostałem wrzucony do jednego worka, to przedszkolanki, średnio po cztery dyszki każda). dzieciak nie dał się przekonać do innej strategii wymowy nawet wtedy, gdy zacząłem opowiadać o schizoidalnej osobowości i podejrzanych, dworskich manierach spod znaku królowej brytyjskiej. może dlatego, że ów lat ma niespełna osiem i to nie jest właściwy dla niego język, a może dlatego, że lepiej sobie przyswoił zasady kultury niźli jego mało szlachecki stryjek, który manier uczył się na podwórku.
do czego jednak zmierzam – do tego mianowicie, że patrzę na dzieciaka, który patrzy na mnie jak na starą betoniarkę i myśl w mojej głowie kiełkuje, że ohoho, stuka mi właśnie 29 lat, dla dzieciaka jestem pewnie starą betoniarką. znajomi, wiadomo, nadal zwracają się do ciebie jak do żula, co jest zresztą miłe i przyjazne, ale dzieciak wie, dzieciak widzi, masz 29 lat, przestałeś się kwalifikować do grupy nastoletnich, zrytych beretów, choć ty przecież nadal doskonale się w tej grupie czujesz.
10/02/2011 — 07:29
Jakobe, w związku z tym wszystkiego najlepszego:)
10/02/2011 — 08:03
gówniarzy da się przeżyć, ale kiedy barmanka albo inna dwudziestokilkuletnia dziewczyna zacznie się zwracać per pan, to już kicha ;]
czyli zdrówko i najlepszego
10/02/2011 — 08:34
no najlepszego.
ciesz się chłopaku, że jeszcze dwójka na przedzie.
będzie dużo smutniej, za rok.
wtedy przekręca się obie cyferki licznika.
ps. co to jest ben ten?
10/02/2011 — 09:03
najlepszego! wielu swietnych ksiazek.
10/02/2011 — 09:13
caddy, trójka z przodu to prawdziwy bajer, polecam ;p
10/02/2011 — 09:14
w dniu urodzin pozdrowienia dla Twojego wewnętrznego idioty.
a to dlatego, że wewnętrzny idiota nigdy się nie zestarzeje, mój na przykład – od kiedy stuknęła mu piętnastka – od dobrych kilkunastu lat nadal ma lat piętnaście.
10/02/2011 — 11:09
stówa!
10/02/2011 — 13:45
i niech ci sie blog rozwija
10/02/2011 — 16:16
i niech kamień zawsze czujny będzie.
(gdzie mogłabym więcej przeczytać na ten temat?)
10/02/2011 — 19:37
czym się tak skutecznie socjalizuje dzieci?
najlepszego! (w dniu Twoich i w przededniu moich 29 urodzin)
10/02/2011 — 19:52
spełnienia marzeń!
11/02/2011 — 08:09
dziękuję, miło przeczytać życzenia. to się może przyznam, jak już uczyniłem gdzie indziej, że jubileusz spędziłem w bydgoszczy na spektaklu. pełna sala, dwa miliony osób, dużo – można powiedzieć – śmiechu.
11/02/2011 — 08:10
caddy, ben ten to taki bohater z bajki:
http://republika.pl/blog_xa_4695585/7142730/tr/ben10.jpg
(dokładnie to ten z przodu)
11/02/2011 — 08:14
m., nie sądzę, żeby prądem. może mają tam w zerówce jakiś specjalny system motywacyjny. trudno powiedzieć, bratanek milczy.
11/02/2011 — 08:29
caviale, na jaki temat, bo się pogubiłem?
11/02/2011 — 09:04
jakobe, a reszta to jakieś jego wcielenia?
kurcze, chyba muszę więcej czasu spędzać z dziećmi.
11/02/2011 — 09:08
jakobe, człowiek-kamień na styku ulic.
trochę poczytałam, posłuchałam, spodobało mi się.
11/02/2011 — 09:11
a na jakim spektaklu byłeś?
11/02/2011 — 09:54
caddy, nie nie, to taka jego banda + przeciwnicy bandy.
caviale, 'klub kawalerów’. ogólnie w porządku spektakl, chociaż momentami zbyt przaśny i ocierający się o polsatowskie poczucie humoru.
11/02/2011 — 10:50
aha. czyli i tak muszę nadrobić zaległości. zatrzymałam się na etapie białych majetczek gigiego.
ps. pisałam pracę maturalną na temat „człowiek nie kamień”.
foma, wiem, wiem. co innego powiedzieć. z resztą wkrótce sama się przekonam. eh..
11/02/2011 — 11:29
caddy, będzie jakaś impreza z tej okazji? ;]
11/02/2011 — 14:26
jasne, pomyślę się nad jakąś stypą :)
11/02/2011 — 15:07
przyniesiemy czipsy i orzeszki:)
11/02/2011 — 15:20
„masz 29 lat, przestałeś się kwalifikować do grupy nastoletnich, zrytych beretów, choć ty przecież nadal doskonale się w tej grupie czujesz”
ta zabawa dopiero się zaczyna –
masz 30 lat … i co dalej???? pytanie jak wąż ślizga się i omija odpowiedź
STU LAT (jak już wspominałam w wersji minimum;)
11/02/2011 — 18:00
caddy, ja z kolei miałem „skąd przyjdzie odrodzenia do nas, którześmy spustoszyli cały glob ziemski? tylko w przeszłości, jeśli ją kochamy”. taki, proszę ja ciebie, cytat.
sarna, pytanie „co dalej” zadaje sobie, prawdę mówiąc, co drugi dzień :].
11/02/2011 — 19:01
cytat jest wporzo. spustoszenie, odrodzenie z przeszłości. generalnie mój klimat. tak się zastanawiam, czy można wydobyć ze szkoły swoją pracę maturalną. chyba powinni miec w archiwum.
a jak się udała impreza urodzinowa? świeczki były? a prezenty? tort?
aha, jakobe. caviale chyba chodzi o ciebie.
man – stein. ty chyba nie czytasz swoich wywiadów, co? ja ich też nie czytam, ale to akurat gdzieś widziałam.
ula, no jacha! chipsy, orzeszki i moooorze alkoholu :) jakobe nie dostanie, bo pisał ostatnio, że nie pija. ale reszta pławić się będzie bez ograniczeń! :)
12/02/2011 — 07:19
oj, udała się. ja wprawdzie byłem nierówny w fazie z pozostałą gawiedzią, bo – jak się rzekło – o suchym trwałem pysku, ale widziałem jak wszystko dokoła w atmosferze karnawału w mig dryfowało pod powierzchnię trzeźwości. tortu jednak nie było, zapomniałem.
tak, man-stein odczytany wcześniej. no raczej nie czytam, zwłaszcza że ja się ze sobą z reguły później nie zgadzam.
12/02/2011 — 10:41
caddy, dzięki za wsparcie ;)
12/02/2011 — 10:43
jakobe, czasem też tak miewam ;)
12/02/2011 — 14:26
o suchym pysku? szacunek. a skad takie postanowienie?
13/02/2011 — 01:48
Najlepszego.
Ja też suchy pysk. Mówię wszystkim, ze to taka awangarda.
W temacie co dalej: mnie się powoli dupa pali w związku z tym, ze nie wiem, co dalej, a coś szybko muszę zrobić.
Przy okazji,jest jakas praca przyjazna niedostosowanym do taśm, cyferek i kasy fiskalnej innej niż zabawka, biednych piszących? Znalazłam dziś ofertę dla czysciciela toalet.15 za godzinę. Kupa śmiechu z tą potrzebą pójścia dalej.
13/02/2011 — 04:56
qwerty, ortodoksyjny detoks w celach zdrowotnych, chociaż ludzie są podejrzliwi. ale za kilka miesięcy wracam do gry.
heartofadog, dzięki. a 15 ziko za godzinę to chyba lepiej niż w banku.
13/02/2011 — 12:29
w sumie, jakby się tak lekko uprzeć, mógłbyś być nowym superbohaterem.
faster than the bullet
stronger than the train
it’s a bird! it’s a plane!
it’s STEINMAN!!!
ps. urodziny bez tortu się nie liczą.
ps2. słuszna linię ma nasz superbohater. ja swoich wywiadów też bym nie czytała.
ps3. caviale, do usług :)
13/02/2011 — 12:30
ps4. ale, że jak? masz wszyty esperal? :)
13/02/2011 — 13:16
caddy, ale wiadomo, że super bohaterowie to z reguły pipy. jeden batman się wyłamuje. steinmanów w rodzinie akurat brak, chociaż linia białoruska nad wyraz w nazwiska bogata. tylko na a mamy adamowitzów, adamonisów, a na b są bialow i bycheykov.
teraz to już się chyba nie wszywa esperalu. anticol – to jest metoda. też może trochę przebrzmiała, ale przynajmniej redukuje ochotę na picie, czego nie można powiedzieć o esperalu.
13/02/2011 — 13:22
no i właśnie, jeszcze ten tort. przynajmniej babkę piaskową mogłem. w końcu urodziny, niczego więcej już w tym roku przecież nie obchodzę.
13/02/2011 — 13:53
..obchodż siebie.. najładniej jak potrafisz ..słowem:)…
13/02/2011 — 14:48
konopka, ale nie wiesz, jakie ja potrafię zrobić naleśniki.
13/02/2011 — 15:01
…tak ,nie wiem:)..ale sugestia pewności ociera się o jakiś pyszny smak ..:)
13/02/2011 — 17:01
e, bez przesady. każdego dnia można coś obejść.
ja na przykład codziennie obchodzę nowy, śliczny blok, który stanowi pomnik bezpieczeństwa i enklawę spokoju, bo ogrodził się niemiłosiernie, a przez płot mi przecież skakać nie wypada.
patrz, a ja myślałam, że to wszywanie jest wciąż praktykowane najczęściej.
ten adamonis to tak trochę z grecka trąci?
poza tym wiesz. steinman jest jeden. jak batman.
poza tym batman się wyłamuje, bo bruce jest bajecznie bogaty. reszta superbohaterów to pipki, latają w gaciach. \
jak tu myśleć o wszechświecie, gdy cię piją rajtuzy?
13/02/2011 — 19:25
a peleryna dusi… :roll:
13/02/2011 — 20:53
caddy, iron man też ma forsy jak lodu, ale to już nie to samo. superman jest jeszcze w porządku, ale taki za bardzo z niego hurra optymista i co to w ogóle za sztuka być super bohaterem, kiedy ma się super moc. batman natomiast jest przede wszystkim człowiekiem i kule nie odbijają się od jego skóry jak od patelni. fakt, że chce mu się – że tak powiem – nakurwiać ze zbirami z gotham city to jest dla mnie prawdziwe męstwo.
a z tym wszywaniem to nie jestem pewien, może gdzieś tam jeszcze wszywają. ja w każdym razie w tyłek sobie niczego nie wszyłem, za to kolega wszył sobie dwa razy i mówi, że lepiej nie, można inaczej.
14/02/2011 — 08:58
w tym temacie nie czuję się kompetentna, ale z obserwacji mogę powiedzieć, że superman należy do grupy w gaciach. jego supermoc można złamać jednym małym kamyczkiem z fromborka, więc tu w ogóle nie ma dyskusji.
ironman jest bogaty, fakt, ale i łeb ma nie od parady. sam sobie wszystko zrobił. nie można go tak szybko skreślać.
batman z kolei, kasę miał od rodziców, ale rzeczywiście, trudne dzieciństwo i sam fakt, że zaczął sprzątać, zamiast przepić spadek, działa na jego korzyść.
to inaczej, to właśnie inne środki? czy jakieś medytacje albo sok?
14/02/2011 — 21:40
a czemu „ata”?
14/02/2011 — 21:52
poza tym nigdy nie myslalem w ten sposob o batmanie – trafne argumenty przytoczyles, jakobe
14/02/2011 — 22:16
Spóźnione najlepsze. Może kiedyś wydałbyś bloga w formie książki?
15/02/2011 — 09:44
caddy, ja zbyt rozchwianą mam świadomość, aby bawić się w medytację. a soki są w porządku, ale jak się bawić w detoks, to bawić się na całego.
15/02/2011 — 09:46
qwerty, trudno powiedzieć, czemu ata. może to taka zastępcza wersja taty. w każdym razie i jedno, i drugie (brat ma jeszcze córkę) woła tak na mnie od żłobka.
15/02/2011 — 09:47
ala, dzięki za życzenia. czy ja wiem, tutaj nic nie trzyma się kupy, więc wartość tego bloga pozostaje raczej na poziomie historyczno-sentymentalnym.
17/02/2011 — 09:10
zabawa w detoks. dziwnie to brzmi.
18/02/2011 — 12:05
niedawno przeczytałem na blogu wojciech orlińskiego zdanie: „esencją hipsteryzmu jest branie wszystkiego w ironiczny nawias”, po czym jeszcze raz przeczytałem zdanie z detoksem, potem jeszcze raz zdanie orlińskiego i trochę się zmieszałem.
18/02/2011 — 12:11
a co chciałem powiedzieć – to to, że nie ironizuję nadmiernie, mimo że słowa rzeczywiście dobieram niekiedy w sposób średnio adekwatny.
18/02/2011 — 12:17
nie, no jasne, że tam był ironiczny nawias.
ale i tak zlepek tych słów brzmi dziwnie.
ja tam zawsze sobie od razu włączam dziwne projekcje. tym razem, jakby to było gdyby dzieci zamiast w indian postanowiły bawić się w detoks.
myśl wojciecha orlińskiego można przbudować w jeden wniosek: wszyscy jesteśmy hipsterami.
i żaden prezydent jeszcze tego nie zauważył.
18/02/2011 — 12:18
ale to jakby już budowa mojej makówy nie do końca doskonała. życie.