fun fun fun

[133] nie wiem, od czego zacząć. może od tego, że w mieszkaniu mam niecałe 15 stopni celsjusza, co w obecnej sytuacji jest jakby błogosławieństwem w sensie religijnym, albowiem obecna sytuacja ze swoim upiornym słońcem wykracza daleko poza moje możliwości adaptacyjne. dwa dni temu wracałem ze stolicy pociągiem straszliwszym aniżeli najniższy krąg piekła u dantego i nieomal zszedłem, odstawiłem łyżkę, przeszedłem na stronę większości, pierdolnąłem w organizer*, wyzionąłem ducha przez rozdziawione jak dziób pisklęcia pory w skórze. myśmy jechali, a powietrze stało jak na stacji stoi lokomotywa. to nie są dobre momenty, to wcale nie są dobre wspomnienia.

w stolicy zaś brokat, konfetti, andrzej wajda, darmowa whisky i dwanaście ton jedzenia. to znaczy gala zwierciadła, na którą pojechałem z przyjaciółmi, nie po statuetkę, a po ostrą wiksę, darmową whisky i dwanaście ton jedzenia, które mieliśmy zapakować w reklamówki. ostatecznie rzeczywiście nie wygrałem, o czym później z nieprzejednaną powagą na twarzy powiedziałem do kamery: jestem głęboko rozczarowany werdyktem, nominacja to żadna przyjemność, każdy może być nominowany, ale to zwycięzca bierze wszystko, wobec czego nie wiem, co ja tu właściwie jeszcze robię. później w hostelu, który znajdował się na terenie zakładu psychiatrycznego przy dolnej 42 (co jakby pasowało), zastanawiałem się, czy to był mój najlepszy czy może najgorszy żart tego wieczoru. czas pokaże.

poza tym celebryci, mnóstwo celebrytów, którzy – jak się okazuje – na takich bankietach nie specjalnie wchodzą ze sobą w miłość. pojawia się na przykład szymon majewski show z małżonką, błąka trochę między stolikami, machnie do dwóch osób ręką i jakby tyle. albo maciej stuhr, który schodzi ze sceny po wyraźnie zabawnej konferansjerce i nie bardzo wie co dalej, do kogo podejść, z kim wymienić pogląd na temat karoliny gruszki, która tej nocy wyglądała jak marzenie senne. słowem – żadnych buziaczków, eksplozji śmiechu z odchylaniem głowy do tyłu: raczej czujne śledzenie rozwoju wydarzeń i czytanie w myślach. naszą uwagę najmocniej skupiła jednak darmowa whisky (wszak z niewielkiego jesteśmy miasta), wobec czego niewiele więcej państwu tutaj opowiem. pomimo okoliczności i podniosłej atmosfery wydarzenia, gąbka szybko wróciła do swojego kształtu i wracając po nocy na dolną 42 zdążyliśmy jeszcze szybciutko zaliczyć mandaty z paragrafu chlanie kasztelana w miejscu publicznym za chlanie kasztelana w miejscu publicznym. tak się bawi trójmiasto w stolicy.

*dopisane później, inspiracja poniżej

Categories: Bez kategorii

33 Comments

  1. Kasztelan pasteryzowany czy niepasteryzowany?

  2. pasteryzowany. sam rozumiesz, stolica jest droga :].

  3. establiszment, nieźle, z podwórka na żabiance na salony, polish dream ;)

  4. nie można było darmowej whisky wynieść? :roll:

  5. daj pozniej znac czy zart sie przjal czy jestes juz spalony w stolicy

  6. hej. a co z naszymi nagrodami? co ja tam miałam dostać. jakiś super precyzyjny zegarek.
    ty to się chociaż lekko upodliłeś. a my?
    my jak te parapetowe babcie na poduszkach wyglądamy newsów z wielkiego świata i co?
    i nic.
    o, ciężarówka przejechała..

  7. No właśnie! Gdzie mój Rosenthal?

  8. no karolina gruszka – poza tym, że „wygląda”, to jeszcze taka mąąąąra jest :]

  9. *mąąąądra

  10. jakobe, oddaj moje sto milionow
    ;>

  11. a mowiac powaznie, napisz o tym o czym wszyscy tu myslimy – jak jedzenie?

  12. karolina, tak tak tak:)
    mnie urzekła w „beztlenowcach” i tak pozostało.

  13. aha. jeszcze mogłeś w tym pociągu klasycznie odwalić kitę
    albo (słyszałam na przystanku, ale to już taki lekki freestyle) pierdolnąć w organizer.

    ps. przepraszam, ale nie potrafię wykropkować za pomocą tych znaków „@#*”

  14. heh. o proszę. ;)
    dobra, niech będzie.
    ostatecznie w komórce też mam zegar.

  15. foma, zabrakło odwagi, aby spytać.

  16. caddy, magda, a to może być jeszcze nie rozstrzygnięte, wiecie? coś czuję, że na łamach nowego zwierciadła będą wyniki. nie mam pewności, ale marker somatyczny mi mówi, że tak.

  17. qwerty, no i tutaj odpowiem szerzej. myśmy właśnie po to przede wszystkim pojechali, aby dobrze zjeść i napić się jeszcze lepiej. po cichu liczyłem na sushi, ale próżne były to nadzieje. żarcie oczywiście dawało radę, u siebie w mieszkaniu nie co dzień jadam węgorza w sobie grzybowym, ale jednak, mimo wszystko, poniżej oczekiwań :].

  18. Ty jesteś niezły, ja bym pewnie nikogo nie rozpoznała, nawet gdyby majewski drinki mi mieszał, zachodziałabym w głowę czego ode mnie chce ten pajac:P

  19. u mnie wegorz w sosie grzybowym to normal, czyzby granica miedzy elitami a ludem znikala? ;>

  20. no i ten mandat jak wisienka na torcie!!

  21. qwerty, pytanie, kto tego węgorza przygotował. tu przebiega granica.

  22. jakobe,
    dobra, dobra. znamy te sztuczki :)
    to jak ze zdrapką. gdy zdzierasz sreberko, jesteś przekonany, że wygrałeś, ale po chwili znajdujesz napis: „tym razem się nie udało. spróbuj jeszcze raz”.
    lepiej więc sprawdzić godzinę z zegarynką (jeszcze istnieje i jako jedna z niewielu mówi o przyszłości – „będzie godzina…”), kawę wypić z duralexu, a kasę wydać na przyjemności.
    ps. bajek wciąż można słuchać przez telefon.

  23. caddy, dzwoni się pod konkretny numer, prosi o bajkę o tym i o owym i ktoś na żywo opowiada? 8O

  24. foma,
    nie, nie. dzwonisz, a pani miłym głosem mówi, że po naciśnięciu jedynki usłyszysz bajkę o wilku, a jeśli wybierzesz dwójkę, to o koguciku.

    byłam zdziwiona, że zegarynka jeszcze działa, więc sprawdziłam, czy bajki też. no i tak to wygląda. bajek wciąż można słuchać przez telefon.
    taki niedzielny news z mojej strony :)

  25. caddy, ja się zgadzam, że to jest z reguły okrutny teasing. nie lubimy takiego droczenia, nie lubimy takich metod.

  26. a z komórki się da?

  27. Natasza,
    no jacha!
    zegarynka: 19226
    bajki: 19228

  28. jakobe,
    nie lubimy, nie.
    i będziemy tępić, jak te szkodniki co to nam się wgryzają w rzodkiew. tak, tak. trzeba się strzec.
    przecież nikt się nie spodziewał hiszpańskich ogórków :)

  29. caddy, a koszt jak na stacjonarny? jestem wsiorbana po kokardę

  30. Natasza, a szczerze mówiąc nie wiem. pewnie tak.

  31. caddy,
    nius jak stodoła. jak ja mogłem przeżyć tyle życia bez wiedzy, że wystarczy wybrać 19228
    i już do ucha sączą się bajki?!
    ciekaw jestem jakie jest zainteresowanie. kiedyś miałem zamiar nagrywać bajki, któe wieczorem zdarza mi się opowiadać młodemu. po lekkiej postprodukcji można byłoby się pokusić o jakieś nierujnujące 0-700

  32. hej, ale bajki przez telefon były zawsze. tylko kiedyś puszczali ci jedną w kółko i nie można było sobie wybierać. teraz jest highlife, ile guzików tyle historii.

    przypomniał mi się stary kawał o tym, jak rodzice pewnego dziecka musieli wyrwać się wieczorem. przed wyjściem wykręcili numer na bajki, a szcześliwe dziecko przykleiło się do słuchawki. rodzice wyszli pewni, że bajka zapewni zajęcie na godzinę, może dwie.
    kiedy wrócili, zastali mieszkanie w rozsypce – tapeta ze ścian zdarta, potłuczone naczynia, powywracane krzesła. dziecko siedziało w kąciku tłukąc głową w ścianę i rycząc:
    – TAAAAK!!!

    w rogu pokoju leżał wywrócony telefon, a ze słuchawki dobiegał głos miłej pani:
    – czy chcesz usłyszeć bajkę? ..dzzyt.. czy chcesz usłyszeć bajkę?
    :))

  33. teraz mogliby dać na głośnomówiący :]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Copyright © 2024 jakobe mansztajn: stała próba bloga

Theme by Anders NorenUp ↑