[107] innym razem wchodzę do restauracji, restauracja jest nówka nieśmigana, dopiero co postawili, więc można zaryzykować tezę, że jedzenie będzie smaczne, a porcje konkretne. wiadomo, klient najpierw musi polubić, a dopiero później można go robić w konia. tak jest w istocie, na wielkim talerzu dostałem wielki kotlet, który przypominał amerykę południową – w takim był kształcie i takich rozmiarów, a do tego zupełnie nieoczekiwanie porcję pieczarek w cieście z sosem czosnkowym. z tymi pieczarkami to właściwie nie wiedziałem co zrobić – czy jeść, czy może zalać woskiem i zabrać do domu na półkę, takie były okazałe. o czym bowiem nie wspomniałem, restauracja miała amerykańska w tytule, a skoro amerykańska, to wiadomo – będzie duże.
najciekawsze w tym wszystkim nie było jednak jedzenie, a muzyka. kiedy wszedłem, niespecjalnie się nią przejąłem, swoim zwyczajem zapytałem tylko, czy jest wi-fi, a kiedy w odpowiedzi usłyszałem, że jest, oczywiście, ale nie działa, to zacząłem rejestrować okoliczności. przy barze w kelnerskim fartuchu siedział wielki łysy koleś z tatuażem łypiącym spod rękawa koszulki, a na sofie pod telewizorem siedział inny wielki koleś, tym razem kudłaty, i delikatnie kiwał głową. wtedy usłyszałem co leci – regularny, amerykański hip hop. liczba faków była nie do policzenia, liczba madafakerów też nie bardzo. a gdy poleciało mista mista the fugees z refrenem „Can I get a quarter? / Hell no motherfucka / What can a quarter get you? / Nothing motherfucka / You are just fucked up / Off them fucked up drugs”, to poczułem swojego rodzaju zaskoczenie połączone z jeszcze większym zaskoczeniem, ale jednocześnie wiedziałem – jestem w domu.
14/01/2011 — 08:02
i nie musiałeś już przenosić pieczarek…
14/01/2011 — 08:14
heh, to dobre :]
14/01/2011 — 08:56
jakobe, powiedz gdzie takiej restauracji szukać.
14/01/2011 — 10:57
dobra knajpa daj namiary
14/01/2011 — 12:00
w sumie to fajnie byłoby dostawać pożywienie w ksztłcie krajów albo kontynentów do tego z prawidłowym ukształtownaiem terenu. kotlet w formie ameryki półudniowej, z ziemniaczkami ułożonymi w wielką brytanię i surówką jak australia.
cały świat na talerzu.
14/01/2011 — 12:36
k & sam, w gdańskiej oliwie, a jakże.
14/01/2011 — 12:41
caddy, :] a jest na czym budować – wyobraź sobie, że mają też pizzę o średnicy 60 cm. serio mówię. kosztuje swoje, ale jest wielka jak moje mieszkanie.
14/01/2011 — 13:53
pizza a’la mata zapaśnicza.
przy takiej podstawie moznaby zacząć od miasta z wieżowcami. chyba wiem, co to za miejsce -„pierwsza amerykańska restauracja w polsce”. czy ona sie nie mieści w dawnym camelu?
to był lokal…
14/01/2011 — 14:03
caddy, w sendo bite. dawny camel, tyle że po camelu śladu nie widać. czyli my po sąsiedzku.
14/01/2011 — 14:36
camel jest po angelsku, więc może traktować to jako ślad? albo raczej powidok.
no właśnie już nie po sąsiedzku,
bo teraz padło na sopot. chociaż trójmiasto to i tak jedna wioska, więc jak się dużo wędruje granic nie ma.
14/01/2011 — 14:42
na slasku jest podobnie z granicami, ale w trojmiesice nie macie na pewno tyle pieknych fabryk po drodze. zalujcie.
14/01/2011 — 18:24
no nie. mamy ino morze. myślę też, że śląsk jest o wiele bardziej fotogeniczny.
14/01/2011 — 20:58
nie wiem czy śląsk jest bardziej, bo porównania z 3miastem nie mam, ale że jest, to nie ma wątpliwości
14/01/2011 — 23:04
caddy, z tym sopotem trochę jakby nadal po sąsiedzku.
qwerty, za to mamy wspaniałe hangary i magazyny, które ciągną się przez całą długość najdłuższej ulicy w gdańsku. w pewnych rejonach jesteśmy nawet bardziej industrialni niż manchaster.
15/01/2011 — 07:59
Miałam ubaw czytając tę notkę
:)
15/01/2011 — 09:56
jakobe,
może trochę tak, chciaż na kapciach latać się nie da.
foma,
warto zajrzeć. obejrzeć. porównać.
qwerty,
mamy też wielki, betonowy schron w sąsiedztwie starego miasta.
15/01/2011 — 11:12
caddy, a mowiac o wielkim, betonowym schronie masz na mysli…?
15/01/2011 — 12:01
Zaraz będzie wojna miast.
A zaczęło się tak niewinnie.
15/01/2011 — 12:09
O proszę, dawny Camel w Oliwe. A moja koleżanka mieszka nad tą knajpa, i gwarantuję, że lepsze imprezy są piętro wyżej :) Jedzienie może niekoniecznie lepsze, ale po co, skoro można zejść na dół :)
15/01/2011 — 12:23
u., nie no, serio, zaraz się okaże, iż my tu wszyscy jesteśmy albo byliśmy z jednej ulicy :].
15/01/2011 — 17:40
taka polityka knajp – najpierw dobrze i konkretnie, a potem na pol gwizdka i nieswiezo. wpisujcie miasta, ktore maja tego dosc.
lodz
15/01/2011 — 17:48
Vade retro, mista 110, z tym paskudnym lancuszkiem
15/01/2011 — 18:27
KfloaRĂźehfrh,
wielki betonowy schron :)
15/01/2011 — 19:46
Facet od kotów,
a nie, nie. to chyba raczej wymiana ciekawostek.
15/01/2011 — 22:30
To może zorganizujmy spotkanie integracyjne w Starej Oliwie! A potem na pierogi do Spółdzielni. Są najlepsze na świecie. Kto się pisze?
16/01/2011 — 04:05
u., no ja daleko nie mam.
16/01/2011 — 12:21
U., co się robi na takich spotkaniach integracyjnych?
16/01/2011 — 13:34
dobre pytanie
16/01/2011 — 14:23
Ee nie wiem… ale możemy wymyślić. Myślę, że zaczniemy od: się je. I pije.
16/01/2011 — 18:43
a soki będą? bo ja ostatnio wszedłem na ścieżkę zdrowia i alkoholu nie spożywam.
16/01/2011 — 22:42
jakobe,
az boje sie zapytac czego jeszcze na tej sciezce sobie odmawiasz. Dazysz do osiagniecia nirwany?
17/01/2011 — 05:51
khlorofĂźerrhm, raczej nie, zwariowałbym od tego. co jednak nie zmienia faktu, że odstawiłem alkohol, kawę, nie piję energy drinków, nie palę zioła ani papierosów. no i teraz takie pytanie: czy możliwa jest literatura bez nałogu?
17/01/2011 — 08:29
jak najbardziej jest możliwa. literatura braku, tęsknoty, samotności i opuszczenia ;]
17/01/2011 — 09:28
a ta bezsenność? to nie jest nałóg?
17/01/2011 — 10:34
foma, 'literatura braku’ to jest w ogóle dobry termin.
caddy, w pewnym sensie rzeczywiście, bo w pewnym sensie czerpię z niej, bezsenności, przyjemność, a z drugiej strony coraz bliżej mam do anemii :].
17/01/2011 — 12:08
czyli nie bardzo jest jak sprawdzić.
nie kwalifikujesz się jako crash test dummy do badańs w tym przypadku.
20/01/2011 — 21:46
To jeszcze musisz herbatę czarną rzucić, bo ona ma więcej substancji pobudzajacych niż kawa i w innych aspektach działa też podobnie, słyszałam od kogoś, kto się zajmuje fizjologią, chociaż w tinie i świecie kobiety też można przeczytać. no w każdym razie to prawda.
21/01/2011 — 08:17
basia, to już chyba nawet mnisi mieliby więcej z życia.
21/01/2011 — 20:35
:) ja wiem czy herbata tak poprawia jakość zycia. może. może dobra herbata:)