o mitologii

[106] istnieje zasadnicze ryzyko w byciu fanem kapeli, która nadal funkcjonuje. jeżeli cały entuzjazm zaczyna się i kończy na muzyce, to jeszcze w porządku – podjarka, rozczarowania, te sprawy, wszystko to jest jasno określone i wpisane w reguły zabawy. sytuacja jednak radykalizuje się, gdy w skład ogólnego entuzjazmu wchodzi także postawa kapeli wobec szeroko pojętego systemu: establishmentu, sytuacji politycznej, moralności, konsumpcjonizmu, telewizji czy choćby drobnej prostytucji w teleturniejach. historia zna takie przypadki, gdy jedno niemądre posunięcie (dajmy na to – udział w reklamie chipsów) bezpowrotnie wysłało kapelę (nazwijmy ją cool kids of death) na półkę z produktami spożywczymi. takie rzeczy zdarzają się regularnie i przeważnie są niewybaczalne – nie dlatego że w ogóle mają miejsce, ale dlatego że mają miejsce w określonych okolicznościach. parę lat po kolejnej reaktywacji sex pistols johnny rotten nieoczekiwanie pojawił się w reklamie masła. johnny rotten. z sex pistols. w reklamie masła. czym dosyć skutecznie pozbawił się resztek i tak już nadwerężonej wiarygodności. podobnie rzecz ma się z bono – niegdyś orędownikiem sprzeciwu wobec agresywnej polityki na świecie, dziś salonowym pudlem w kolorowych okularach fikającym po kołderce dżordżów buszów. sytuacja na światowym rynku rozrywkowym zaczęła przypominać sytuację w polskich teleturniejach z udziałem gwiazd, gdzie niegdysiejsza aktorka katarzyna skrzynecka wdrapuje się na innego aktora, powiedzmy cezarego pazurę, i siedząc mu na głowie, zaczyna obierać banana, podczas gdy ten kręci biodrami do rytmów bossa novy i krzyczy jestem chomikiem. nie wiem, czy taka sytuacja miała już miejsce – jeśli nie, to albo kwestia czasu, albo kwestia formy.

dlaczego o tym wszystkim mówię – dlatego że istnieją pewne oczekiwania. człowiek, na przykład taki człowiek jak ja, chciałby uwierzyć w mitologię postaci, być może to jakaś odmiana religijności, a być może jestem po prostu płytki. tak czy inaczej dobrze od czasu do czasu popatrzeć na kazika staszewskiego, który odkąd pamiętam trzyma się prosto jak struna, pomimo prywatnych upadków i potknięć. tyle że czasy są ciężkie, charaktery coraz słabsze, wobec czego nie można wykluczyć, że gdyby jimi hendrix przetrwał całe to swoje fenomenalne ćpanie, dziś prowadziłby brytyjski odpowiednik familiady, a jim morrison radykalnie skrócił czuprynę i został ministrem edukacji w rządzie baracka obamy. ale w ich przypadku wywalczona pozycja w świecie mitów jest wywalczona do końca. mniej szczęścia mieli na przykład ozzy osbourne (1) czy umiłowany mojemu sercu naczelny kontestator rzeczywistości – iggy pop (1), których śmierć ominęła szerokim łukiem w momencie najbardziej dla nich dogodnym – jakieś trzydzieści pięć lat temu, dając im tym samym okazję do robienia na własną wycieraczkę i mnie do takich ponurych notatek zwieńczonych jałową refleksją. że czasy są ciężkie, charaktery coraz słabsze, żaden przechuj nie da rady.

Categories: Bez kategorii

60 Comments

  1. ja cie rozumiem ale takie zycie z czegos zyc trzeba

  2. heartofadog

    09/01/2011 — 14:55

    ale że masło? a co on tam z tym masłem robił? czy może mam bać się o tym myśleć?
    całość wpisu za to popchnęła mnie do oglądania reklam BMW. do tej pory nie wiem, czy żałować, że nie są emitowane na jakimś tefałenie, czy też może się cieszyć, że nie przerywają jakiejś tradycji świątecznej. chociaż…szklana pułapka przerwana owen’em?

  3. pamiętam rottena z masłem, juz kiedys o nim było tutaj.

  4. sam, gdyby to mnie zaproponowali udział w reklamie masła, to mógłbym się zastanawiać, bo rzeczywiście – z czegoś trzeba żyć. ale kiedy milioner johnny rotten nad swoją krnąbrną spuściznę przedkłada forsę i jakieś doraźne strategie marketingowe, to to jest zwyczajnie słabe i krótkowzroczne. i nie chodzi o pieniądze – bo każdy je przecież lubi, ale o to, że – jak to się mówi – skórka nie warta wyprawki albo gra nie warta świeczki albo strzeliłeś sobie w stopę, dziadku, z karabinu maszynowego.

    heartofadog, http://www.youtube.com/watch?v=7mSE-Iy_tFY

  5. Jakobe, nie za dużo youtubea i tv?

  6. heartofadog

    09/01/2011 — 22:16

    eh, johnny butter. a co do wiary w mitologię postaci- nie no, kurczę. jestem jak najbardziej za. generalnie chodzi też chyba o to, że gdy już 'pokochamy’ sobie jakiegoś dajmy na to muzyka, to nie chcemy go potem oglądać smarującego masłem buły, bo to trochę tak, jakby syczał nam do ucha „ho ho ho, frajerze, a ty uwierzyłeś w mój wymyślony przez sztab specjalistów wizerunek, ho ho ho”. strzał w stopę, indeed.

  7. aniss, no właśnie nie, może youtube’a znacznie więcej, ale telewizji prawie wcale. stąd na przykład nadal nie wiem, czy sytuacja z kasią skrzynecką i czarkiem pazurą rzeczywiście mogła mieć miejsce i czy kasia wraz z czarkiem nie zdążyli przypadkiem wypaść poza główny nurt polskiego szołbizu (kapitalne słowo).

  8. heartofadog, u mnie to chyba nawet nie jest kwestia 'miłości’, rzadko też odnoszę do siebie słowo 'fan’ (na fejsbuku z dumą przynależę do grupy 'nie jestem niczyim fanem, chociaż cenię sobie twórczość tych i owych’), ale ogólna ochota, żeby czasem dojrzeć jakiś niezłomny charakter pośród lasu tych, co regularnie robią wioskę, nie przeczę – jest dosyć spora.

  9. heartofadog

    10/01/2011 — 07:16

    no ja się szybko zakochuję. i dziś od rana sobie myślę, co by to było, jakby taki Waits zagrał teraz w reklamie lakieru do włosów.

  10. takie mi się skojarzenie z małżeństwem przyplątało, w długotrwałych związkach (chciałoby się napisać: wiecznych, ale bez przesady) nie da się zawsze być jak w czasie, kiedy wybierało/zachwycało się zaręczynowym pierścionkiem. co nie znaczy, że by się nie chciało…

  11. ale zauważcie, że te raklamy zawsze mają być zabawne. tak jakby forma usprawiedliwiała sam fakt wzięcia udziału w podobnej produkcji.

  12. Jakobe, gratuluję Ci pięknie nominacji do Sztormów. Już zagłosowałem.

    I trzymam kciuki!

  13. caddy, taka jest chyba w ogóle zasada konstruowania reklam – albo śmiech, albo seks, albo śmiech i seks, albo śmiech, seks i rock’n’roll.

  14. heartofadog, myślę, że wtedy wszyscy moglibyśmy podziękować, odłożyć łyżki i wyjść.

    foma, wiadomo, są kryzysy, ale po to one właśnie są, żeby oddzielić jednych od drugich. w innym razie wszyscy bylibyśmy jak jeden przysłowiowy pies.

  15. marcin, dzięki, i dzięki za głos.

  16. Osoba, której w ostatnim czasie zabrakło, a którą wszerz i wzdłuż należy się szacunek niczym nie wymuszony – Krzysztof Kolberger

    Są albo byli – ludzie, którzy za wzór i na podium – a, że teraz ich ze świecą szukać? Dokładnie z tego samego powodu, o jakim piszesz, bo „nie pchają się na afisz”

    GRATULUJĘ nominacji!!!!

  17. „- Był to człowiek o wysokiej kulturze. Zawsze był bardzo dobrze przygotowany, a jego atutem były znakomite warunki głosowe. Był naturalnym sojusznikiem „Verba Sacra”. Był po prostu człowiekiem słowa. Mimo choroby zawsze był bardzo otwarty na uwagi. Podczas przygotowań do „Księgi Rodzaju” zaproponowałem, aby scenę, gdy Abraham targuje się z Bogiem zaprezentował w formie żydowskiego targu. Nie wahał się wówczas złamać przyjętej podczas „Verba Sacra” konwencji – mówi animator projektu „Verba Sacra” reżyser Przemysław Basiński, dodając, że Krzysztof Kolberger był człowiekiem zdecydowanych wyborów. Nie manifestował swych poglądów politycznych, ale w stanie wojennym zwolnił się z pracy w teatrze, aby być kelnerem w kawiarni.”

    http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/108965.html

  18. sarna, szkoda człowieka. o tej akcji z teatrem i kawiarnią kiedyś czytałem. wzbudza szacunek, właśnie przez ten brak nadmiernej ekspozycji.

  19. Bob Dylan. On jeszcze się jakoś trzyma.

  20. Caddy: są jeszcze reklamy społeczne. Alet o z kolei inna para kaloszy.

  21. K,
    przepraszam za głupie pytanie, ale przyznaję, że nie wiem.. czy za udział w reklamie społecznej jest taka osoba wynagradzana, czy raczej robi to za darmo?

    jakobe,
    jeszcze samochody.
    zapomniałeś o szybkich samochodach..

  22. Caddy: to dobre pytanie, ale przyznaję, że nie wiem. Logika podpowiada, że nie powinna być wynagradzana, bo to tak, jakby pomóc staruszce przejść przez jezdnię i potem wziać za to pieniądze.

  23. caddy, samochody podchodzą pod seks :].

  24. a co nie podchodzi pod seks tak w rezultacie..?

  25. ula, pod seks nie podchodzą gazetowe inserty z programami do rozliczania podatków

    Caddy, z reklamami społecznymi pewnie jest jak z koncertami charytatywnymi, czyli różnie

  26. ej, jaka jest najlepsza książka philipa rotha?

  27. K,
    mnie też się tak wydaje, ale w dzisiejszych czasach to nic nie wiadomo. można sie zagubić w tych wszystkich niuansach dzisiejszej moralności.

    foma,
    no właśnie też podejrzewam, że może być właśnie tak, że czasem trzeba zapłacić. tak się tylko zastanawiam, które z reklam społecznych albo problemów, ułatwiłyby zaakceptowanie tego faktu.

    jakobe,
    czy w drugą stronę to też działa?

  28. KahloFĂźhrer

    11/01/2011 — 15:40

    oto jak wąsy zrobiły się jakby bardziej sympatyczne

    a poważnie, naprawdę się bałam, że na budynku dworca zawiśnie kolejna obrzydliwa płachta reklamująca Tyskie jakimś durnym hasłem kompilującym elementy patriotyczne, turystyczne, komercyjne, humorystyczne i jakie tam jeszcze. Jak ma to miejsce na lotnisku.

  29. dżejms, trudno się zdecydować, „dziedzictwo” jest świetną książką.

  30. ula, jak foma. od siebie dodałbym też pieluchy dla dzieci, ale to ja.

    caddy, nie sądzę, wszystko (albo prawie wszystko) zmierza w jednym kierunku, ale już nie odwrotnie.

  31. wszystko zmierza do seksu???
    a ja tu wyskakuję z końcem świata i telewizorami kineskopowymi. ale wstyd.

  32. Sam do Caddy

    11/01/2011 — 20:15

    niektore rzeczy zmierzaja jeszcze do posiadania wiekszego mieszkania ale nawet tutaj mozna byc podejrzliwym o co tak narpawde chodzi

  33. caddy,
    a wiesz jak niesamowicie będzie się oglądało podszyty seksem koniec świata na telewizorze kineskopowym?! ;]

    jakobe,
    pieluszki (mleko w proszku, nawilżane chusteczki i dalej w tym guście) o tyle mogą sobie darować seks, że bazują na macierzyńskim rozczuleniu. w pewnych okolicznościach to od seksu znacznie skuteczniejsze.

  34. Jakobe to wspaniale, że tak sie ożywiłeś. Myslę o blogu, bo troche ostatnimi miesiącami zamierał, a to jeden z nielicznych blogów, który czyta się z przyjemnością. Pozdrawiam.

  35. nie mogę nic wpisać. próbowałam dwa razy i lipa.
    mam bana?

  36. Sam,
    ja wiem, ja wiem, juz wiem.
    żeby było gdzie posłuchać płyt.
    albo pokazać kolekcję motyli.

  37. foma,
    faktycznie, to byłoby ciekawe. a gdyby jeszcze nakręcić wcześniej taki film i puścić go w telewizji? (ciekawe, czy kiedyś kino 15D zostanie zastąpione kinem kineskopowym? – w ramach powrotu wintydż)
    i gdyby w tym dokładnie czasie, właśnie w ten sam sposób zakończył się świat?
    to byłoby prawdziwe ping.
    eh. ja tam myślę, że jednak wszystko zmierza do dnia świstaka..

    ps. myślę, że jeszcze środki przeciw pchłom mogłyby słabo reagować z seksem.
    ale przyznaję, że inserty podatkowe zajmują w generalnej klasyfikacji niczym nie zagrożone miejsce pierwsze.

  38. caddy, nic z tych rzeczy. mam tu po prostu jakiś dziwny filtr antyspamowy, który żyje własnym życiem i od czasu do czasu robi takie numery.

  39. caddy, mogę usunąć duble, powiedz tylko, który komentarz zostawić.

  40. jeśli można, to poproszę.
    ten z 9:13 i 9:28, czyli dwa pierwsze, które nie wskoczyły na poczatku, a teraz już są.

    dziękuję!

    ps. z tego wynika, że trochę mnie tu za dużo :)

  41. te dwa usunąć

  42. viola. poza tym nic z tych rzeczy – za dużo to się może jedynie ten filtr panoszy. ale bez niego znowuż przepadlibyśmy pośród „tiny pills”, „free porn” i „big black boobs”.

  43. chociaż „przepadlibyśmy” to może nie jest to słowo :].

  44. ok. dziekuję za pomoc.

  45. zagubilibysmy się odmętach czarnych piersi, małych niebieskich pigułek i darmowego porno.
    faktycznie, trzebaby wtedy szukać komentarzy na zasadzie gry „połącz kropki”
    ale z drugiej strony byłaby szansa na kolejne auto..

  46. eee, pigułki mogą być dowolnego koloru

    caddy, kolejne auto? to już jedno blogu wygrałaś? ;] hm, blogowanie staje się coraz kosztowniejsze…

  47. foma,
    taaak? a skąd wiesz, że mogą być dowolnego koloru? ;)

    no właśnie na blogu jeszcze mi się nie udało,
    ale mam chyba szanse, jeśli host ogłosi konkurs na najwiekszą liczbę wpisów w jednym wątku.
    widzisz, nawet antyspam powiedział przez chwilę „won” :)

  48. to ja

  49. a stąd, że (nomen omen) stoi „tiny pills”, a „tiny blue pills”, czyli może chodzi o jakieś żółte z olejem z rekina, czerwone z wyciągiem z papryki, białe z białym proszkiem czy jeszcze inne w jeszcze innym kolorze, którego mężczyzna zapewne i tak nie rozróżni (choćby taka fuksja, amarant, ultramaryna albo inne indygo), które na różne sposoby zrobią superbohatera z przeciętnego internauty

  50. A mnie zastanawia gdzie istnieje „granica” i od czego zależy – to, że ideowiec- gubi się w tym całym planie, bądź podejmuje decyzje o rewolucji w swoim życiorysie (niekoniecznie wpływającej pozytywnie na jego wizerunek).

  51. foma,
    kiedyś były takie z czosnkiem.
    miały kolor szary i dawano je dzieciom na wzmocnienie. dlaczego ich nie reklamują?

    MILA,
    podejrzewam, że jak zawsze chodzi o pieniądze. człowiek przyzwyczaja się do pewnego poziomu życia i raczej go podwyższa, niż obniża. a żeby było więcej i lepiej, trzeba szukać nowych źródeł finansowania. takie produkcje to dość łatwy zarobek w krótkim czasie. gdy dochodzi do tego dowcipna/ciekawa/oryginalna itp. forma, która być może w rozumieniu zainteresowanego niespecjalnie zmieni sposób postrzegania jego osoby, wówczas pojawia się rozwiązanie idealne.

    nawet kazik, stawiany za przykład, choć nie grał w reklamie, to nagrał płytę unplugged, której – jak czytałam w wywiadzie – kiedyś nie chciał robić za żadne skarby, bo nie widział swojej muzyki w takiej wersji. teraz pac, podobno dojrzał, choć obawiam się, że czynnik na p wziął górę. to też odstąpienie od pewnych zasad.

    zatem wg mnie granica jest tam, gdzie okaże się, że można zarobić, żeby było jeszcze lepiej i jednocześnie nie wydaje się to prostytucją. a jak reszta to odbierze jest jakby inną stroną świata.

  52. KalhoRĂźhfer

    12/01/2011 — 20:50

    caddy, płyta unplugged to świetne wyzwanie dla muzyka i sprawdzian jego klasy.

  53. KalhoRĂźhfer,
    zgadzam się.
    chodzi mi jednak o to, że w pewnych okolicznościach każdy, nawet spiżowa ikona, zmienia zdanie i wtedy najczęściej zaczyna się od p. a czy to jest reklama czy koncert, czy jest dobre, czy złe albo czy efekt jest zadowlanający, czy wręcz przeciwnie, to już inna para kaloszy.
    tak, to widzę. choć oczywiście mogę się mylić.

  54. mm, ostatnio rzeczywiście doumierało tu wszystko, ale – jak widać – zima sprzyja reaktywacjom.

  55. mila, pytanie o granice jest pytaniem nurtującym. nie wiem, czy można mówić o jakichś ogólnych kryteriach, raczej nie wydaje mi się. co jednak nie zmienia faktu, że istotną zmienną jest wiek, który robi swoje. z czasem cała ta zabawa w kontestującego bohatera zwyczajnie przestaje bawić i bohater zaczyna mieć w dupie. to w jakiś sposób tłumaczy, ale niekoniecznie usprawiedliwia.

  56. Gratuluję nominacji do Sztormów Roku. Trzymam kciuki za Szanownego Pana.

  57. Sam do KahloFuhrer

    13/01/2011 — 09:32

    zgadzam sie w calej rozciaglosci zagrac bez pradu nie jest latwo a kultowi sie dosyc to udalo

  58. karina, w pas się kłaniam, dzięki.

  59. KalfoFrĂźher do Sama

    13/01/2011 — 13:38

    Nie tylko, ze bez prądu, ale na żywo, bez powtórek, playbacków, podkładów, chórków, efektów i przesterów. Do dyspozycji wyłącznie własne umiejętności. Słychać każde niedociągnięcie. I wtedy się okazuje, kto jest prawdziwym artystą. Bardzo się bałam na przykład płyty KoRna unplugged- ale mimo jawnych niedoskonałości można jednak powiedzieć, że się nie skompromitowali.

    To już jest chyba offtop. Przepraszam. Ale weszło się na moją działkę, a jak wiadomo, o własnych dzieciach można mówić godzinami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Copyright © 2024 jakobe mansztajn: stała próba bloga

Theme by Anders NorenUp ↑