[236] dzień nr 12786. 35 lat, pamiętniczku. tyle mam od piątku. gdyby mądrość przychodziła z wiekiem, siedziałbym na sofie i zaczekał, ale nie przychodzi. trzeba trzydzieści pięć razy skręcić kostkę, żeby się nauczyć. lewa – prawa, lewa – prawa, żadne kujawiaki, lewa – prawa, a na końcu i tak zapukasz do ortopedy, panie czcigodny, musimy porozmawiać. pozornie wszystko się układa, lewa – prawa, kariera nabiera rozpędu, na koncie sztymuje, pasja wciąż żywa, ludzie wokół sympatyczni, ale znowu się wywrócił o płytę chodnikową chłopiec, i z rączek wszystko poleciało, i to będzie początek rozpadu, i ten rozpad, jeśli nierówny ścierpisz oddech, będzie jak nowe rozdanie. 35 lat, pamiętniczku, i dopiero teraz – powoli, mozolnie, ale nareszcie bez czarownych uników – zaczyna chłopiec rozumieć, o co się przez tyle lat potyka i że to ja jestem tym korzeniem w podłodze, tym rantem łóżka, nierówno położoną wykładziną. ania powiedziała kiedyś: przede wszystkim uczciwość, kuba, szczerość do samego końca, najgorsza prawda jest lepsza aniżeli kłamstewka piękne. nie tak łatwo w to uwierzyć, gdy się żyje w bańce mydlanej i zamiast człowiekiem z krwi i kości – jest się cudownym produktem własnej fantazji, bohaterem na miarę swoich czasów, wychowanym w iluzji mediów społecznościowych. ale jeśli szczęścia do ludzi masz ciut więcej niż rozumu, pojmiesz zanim kolejne 35 minie, że świat nie jest teatrem i że ania miała rację; i może gdzieś na skrzyżowaniu ulic, między jednym miastem a kolejnym, uderzy cię jak ledowa reklama banku, że najwyższy czas się pozbierać, i najpierw teatralnie, trochę może nawet ironicznie, zaczniesz przestawiać meble w mieszkaniu, czując jak pod spodem, pod tą skórą betonową, miarowo wzbiera nurt.
12/02/2017 — 09:37
lubię ten nowy kierunek twojego pisania, urzekająca jest Twoja szczerość
12/02/2017 — 10:19
Wszystko co dobre zaczyna się od rozpadu. Dezintegracja pozytywna. Ania ma rację.
12/02/2017 — 18:21
czyli ani dziękować za te wpisy?
12/02/2017 — 18:24
zabrzmiało nieczule, ale ewidentnie służy ci smutek
12/02/2017 — 19:05
Żyjemy w tej bańce mydlanej, bo możemy, bo czujemy, że musimy, bo wiatrzysko wieje w tą stronę. Ten rozstęp staję się coraz trudniejszy do przejścia.
12/02/2017 — 19:15
Wydaje mi się, że byłam w miejscu, o którym piszesz. Pokusa iluzji jest ogromna, ale szczęście jest gdzie indziej. W zwyczajności, jak napisałeś w poprzedniej notce. Zwyczajność, normalność i uczciwość wobec siebie i innych, tego się trzymam. Od kilku lat jestem w szczęśliwym związku, miewamy dołki, ale nie szukam dalej. Tobie też tego życzę. Pozdrawiam ciepło.
12/02/2017 — 20:40
wszystkiego najlepszego kuba z okazji urodzin! ja się z anią nie zgadzam w kwestii tej prawdy. ja uważam, że czasem lepiej nie wiedzieć, dla własnego zdrowia psychicznego. lepiej nie wiedzieć. w mojej ukochanej książce „shantaram” jest taki fragment: „prawda jest jak chuligan, a my wszyscy udajemy, że ją lubimy”. jest w niej, w tej książce jeszcze jeden waży dla mnie fragment: „gdybyś był szczęśliwy, naprawdę szczęśliwy, przez jedną chwilę, ale od samego początku wiedział, że to się skończy smutkiem i przyniesie ból, czy wybrałbyś szczęście czy je ominął?”. ja bym ominęła. tak samo jak z tą prawdą.
12/02/2017 — 21:21
samsara, to zabawne. to samo pytanie usłyszałem parę miesięcy temu. myślałem wtedy o tej uroczej książeczce dostojewskiego, „białe noce”. tam pada takie zdanie na koniec (przywołując z pamięci, więc niedokładnie): „cała chwila szczęścia, czy to mało choćby na całe życie człowiecze?”. odpowiedziałem wtedy, że wybrałbym chwilę szczęścia. teraz myślę, że wybrałbym to samo, ale z ręką drżącą.
12/02/2017 — 23:51
Oj Jakobe, boje sie o Ciebie. Najlepsze kawalki piszesz jak cos sie wydarzy zlego. Tym sie karmimy a to Twoja karma przeciez…
A Ania ma racje. Uzywanie klamstwa, ukrywanie prawdy, to problem emocjonalny. A nad emocjami najlepiej pracowac we dwoje. Aniu, wroc!!! ;)
13/02/2017 — 09:51
…ale zgódźmy się, że z tylu różnych dróg przez życie, każdy ma prawo wybrać źle.
13/02/2017 — 09:54
…i że każdy sam jest grabarzem własnego szczęścia.
13/02/2017 — 10:02
a matuli warto czasem posłuchać.
13/02/2017 — 12:10
Parafrazując, można dorzucić tu i cytat z „Amelii” – „Jakobemu wolno żyć marzeniami i zamykać się w sobie. Każdy ma niezbywalne prawo do zmarnowania sobie życia” ;)
13/02/2017 — 12:53
Nie dołujmy naszego chłopca, który dostarcza tam tylu fajnych doznań estetycznych i powodów do uśmiechu, tak, że nasz chujowy dzień wydaje się być mniej chujowy.
Ten chłopiec nie marnuje życia, on je przeżywa, inaczej. Albo jak poczytać komentarze – jak większość. I jeżeli z chłopca stanie się mężczyzną, to też będzie marnował życie – żyjąc jak inni, inaczej ;)
Trzymaj się Jakobe, uśmiechnij do lustra i zacznij lubić tego gościa po drugiej stronie. Dacie radę ;)
13/02/2017 — 12:56
Połowinki
13/02/2017 — 20:58
Sentencja o kłamstewkach nieco naiwna. Życie mieni się bowiem całą gamą odcieni, podobnie jak każdy z nas. Świadomość tego uwalnia i umacnia. I tego Ci życzę.
13/02/2017 — 21:36
„Lepiej kochać i stracić, niż nie kochać w ogóle” – jak mówi, o dziwo, jedno z praw Murphy’ego, a niżej zaraz doczytać możemy, że „Miłość to dziura w sercu” – i wszystko to prawda, i potrzebne takoż. Im więcej człowiek przeżyje, im bardziej go przenicuje, wypali, przeorze, tym lepiej. Bagaż emocjonalny lepszy niźli czysta karta.
Bez tego wszakże twórczość marną by była ;)
Głowa do góry! :) Co ma być, to będzie, za Kubusiem Fatalistą: wszystko jest zapisane w górze :)
13/02/2017 — 21:59
Z tą prawdą i szczerością byłabym jednak ostrożna. Dla mnie to trochę śliskie pojęcie. Wszystko co nas otacza, nasze związki i relacje są raczej jakąś koncepcją, a nie prawdą. Myślę też, że nie warto tłumaczyć się z siebie przed ludźmi, bo oni i tak na nas patrzą ze swojej perspektywy. Mam wrażenie, że prawda nawet do nas nie należy.
13/02/2017 — 22:17
Jeśli wszystko, co nas otacza w tym nasze związki i relacje – nie są prawdziwe, tylko są jakąś koncepcją, to jak nic – żyjemy w Matrix’ie i czas wyciągnąć wtyczkę z kontaktu. Jeśli człowiek nie jest prawdziwy, to kim jest? Jest jeszcze sobą, czy gra pod publiczkę – znajomych, partnerów i jest wytworem ich oczekiwań? To się musi źle skończyć: albo końcem znajomości albo zdrowia psychicznego. Nie każdy ma odwagę być sobą i pozwolić sobie na szczerość, mieć w nosie co ludzie powiedzą. Różne są odcienie życia, ale na krańcach tej całej palety i tak jest białe i czarne – od tego ucieczki nie ma: prawda albo fałsz, zyg-zyg marchewka.
13/02/2017 — 22:34
tu Jakobe wypowiadają się głównie kobiety. a kobiety jak wiadomo, chcą, żeby mężczyzna był dojrzały, żeby wiedział co jest w życiu najważniejsze, i żeby był szczery i tak dalej, a jak spełni te wszystkie życzenia, to staje się eunuchem, który ich nie pociąga.
bez przesady, jakieś jaja trzeba mieć i do tego jeszcze być sobą. nie namawiam Cię do kłamstwa, szczerym musisz być głównie przed sobą samym, i chyba o tym właśnie piszesz w tym poście, o składaniu siebie w równe sztapelki w środku. zaakceptuj, jak pisze Twoja matula, siebie takiego jakim jesteś, a jesteś boskim facetem. i jeśli wiesz, że to jest ta jedna jedyna, jeśli to czujesz, to zawalcz. nieważne co będzie potem.
13/02/2017 — 23:20
:))) a to się uśmiałam, zostałam Matulą Jakobe!!!
No synu, to tulę do piersi i kopniak na szczęście. Pomyśl, że A to dopiero pierwsza litera alfabetu! I albo się zatrzymaj, albo głowa do góry i do przodu! ;)
13/02/2017 — 23:32
;)
14/02/2017 — 02:43
parafrazując rozważania samsary można by uznać, że gdybyś od samego początku wiedział, że to się skończy smutkiem i przyniesie ból, prawdopodobnie nie mógłbyś być w pełni szczęśliwym, nawet przez chwilę. zmuszony byłbyś wciąż zapominać o tym, co będzie (albo o tym, co było). zdaje się, że wszyscy jesteśmy produktami swojej albo cudzej wyobraźni, gorzej kiedy cudzej, lepiej, gdy własnej, bo to daje jednak większe pole manewru (chyba, że brakuje nam wyobraźni). gdybyśmy się nie łudzili (a więc nie okłamywali przede wszystkim samych siebie), często nie bylibyśmy w stanie egzystować. ale mimo wszystko chyba jestem skłonna przyznać Ani rację, może czasem jednak warto poświęcić „nieskażone szczęście” na rzecz tego, co się kocha (po to choćby, by się upewnić, że się kocha). pytanie tylko jaka to miałaby być szczerość, bo jeśli wyważona, to czy wciąż będzie to szczerość?
14/02/2017 — 07:37
widzę pączki
14/02/2017 — 07:53
Nie wiem Anuszka, być może zostałam źle zrozumiana, albo nie ;). Chciałam powiedzieć, że prawda może mieć różne odcienie. Prawdą jest to, że słońce wstaje i wschodzi, to że żyjemy, ale każda relacja w jaką wchodzimy ma swoją prawdę. Ludzie postrzegają innych przez pryzmat siebie samych. Prawda jest więc wymianą twojej prawdy z moją. W każdej relacji powstaje zatem nowa prawda :)
14/02/2017 — 10:27
No i widzisz synu ;) sam musisz znalezc wypadkowa miedzy filozofia a prostota zycia. I jest jeszcze cos takiego jak sumienie :)
14/02/2017 — 20:14
Anka, ja tam jednak twardo logiki się trzymam… Dla mnie to, że „słońce wstaje” – może być przenośnią, albo zjawiskiem fizycznym, czy innym faktem niezaprzeczalnym, określenie „wschód Słońca” bardziej do mnie przemawia, niż to, że „Słońce wstaje” – ale to tylko semantyka i nie ma sensu się jej czepiać :) Inaczej – to, co podałaś za prawdę, oczywiście jest nią, powszechnie znaną itp. Ale już czepiając się przykładu ze wschodem Słońca – to jest nasz constans, nasza prawda i jak w tym przypadku te różne odcienie prawdy mają wyglądać? Powiesz, że np. jutro Słońce wzejdzie rano , albo np. powiesz Słońce jutro wzejdzie o 5.47 – i to by była ta nasza prawda najjaśniejsza, bez kolorowania? Staram się zrozumieć, nie czepiać :)
Część ludzi, może nawet większość, choć nie znam wyników badań w tym zakresie ;) zapewne postrzega innych przez pryzmat siebie samych – co niestety jest mocno… płytkie i narażone na niepowodzenie. Bez rozpisywania się w zakresie różnorodności typów osobowości, podłoża społecznego, cech indywidualnych, domu rodzinnego, zdarzeń losowych itp. – nie pozwala oceniać innych przez pryzmat samego siebie.
Prawda zasadniczo jest jedna i nie koniecznie leży po środku. Prawda leży dokładnie tam, gdzie leży ;)
A tworzenie nowych prawd kojarzy mi się jedynie z relatywizmem moralnym. Z łagodnych przykładów: to tak jakby para mieszkająca razem od np. 10 lat mówiła o sobie, że są starym dobrym małżeństwem, a faktycznie związek nie został zawarty. Dla znajomych może i „nieszkodliwe” kłamstewko, ale w przypadku wszelkich prawnych zawiłości – no już tak niewinnie nie jest. Albo.. przykład z kosmosu: kochanie tak trochę cię zdradziłem/zdradziłam, ale nie do końca – mówi jedno drugiemu ;) tzn, co? całowałeś/całowałaś inną/innego? czy nie miałeś/miałaś orgazmu? ;) I jak z tą prawdą jest?
14/02/2017 — 20:29
A w komentarzach paulo coelho wchodzi na drzewo chyba.
14/02/2017 — 22:10
Anuszka, jestem zmuszona spasować :) Nawet nie mogę sobie przypomnieć skąd mi przyszło do głowy wymądrzać się tutaj na temat prawdy. Szczerze mówiąc, w ogóle się na prawdzie nie znam i postrzegam ją raczej intuicyjnie. Może już dosyć tych samozwańczych złotych myśli.
15/02/2017 — 17:45
na koniec tej dyskusji (za którą szczerze dziękuję – nie znamy się, a mam wrażenie, że w tej anonimowej sytuacji blogowej stworzyła się serdeczna grupa wsparcia) chciałbym dwa słowa. padło tu parę komplementów pod moim adresem, co jest miłe, ale z czym nie umiem i nie chcę się zgodzić. pojadę teraz panem z tytułu, ale wydaje mi się, że człowiek największą krzywdę wyrządza sobie, kiedy zaczyna w te komplementy wierzyć. a ja, proszę mi zaufać, nadostawałem się ich w ciągu ostatnich lat tyle, że można by obdzielić całą klasę. w tej sytuacji łatwo ulec pokusie lepszego o sobie myślenia i uśpić czujność. zamknąć się w skorupce swojego o sobie wyobrażenia i zgodnie z tym wyobrażeniem żyć. a potem w tę fantazję zaprzęgać ludzi, budować domki z piasku i dziwić się, że się rozpadają. 35 lat to dobry moment, żeby puknąć się w głowę. tyle. jeszcze raz dziękuję za obecność w tej tutaj mojej małej (hehe) krucjacie.
16/02/2017 — 12:34
w sumie przeczytałam, ciągiem (z przerwami na życie) tak od końca i od początku do tego samego końca całość, filmiki obejrzałam, większość linków nie działa, falling down gdzieś wspomniany wszedł ładnie, czasu nie zmarnowałam. literatura na rok rozpisana.
w przyszłości wydam dwadzieścia złotych na poezję, ale nie teraz, trzeba sobie dozować.
interlinię szanuję, wygląda super i jakby więcej, ale po dwóch dniach wspomnianym ciągiem zaczęło się źle czytać.
polskim 'tu byłem’ dzięki
17/02/2017 — 18:08
Z każdą minutą życia odczuwamy je coraz mocniej, intensywniej. Pozdrawiam. Również Kuba, również (prawie) 35 latek.
24/02/2017 — 23:20
więc lepiej mieć i stracić niż nie mieć co tracić? :-)
25/02/2017 — 10:04
lepiej mieć i nie tracić, ale to jak z kasą – czasami się nie da ;)
25/02/2017 — 18:43
to są trochę pytania z cyklu: 'mieć czy być’, kiedy jasnym jest, że nie da się być bez mieć. najgorzej, kiedy już po wszystkim okazuje się, że ból rozstania (utraty tego, co wyobrażało się, że się ma), jest gorszy od przyzwyczajenia się do słodkiej niewiedzy, wiecznego się okłamywania, odgrywania 'szopki’ od początku do końca.
Zdrowo jest się od czasu do czasu puknąć w głowę, też stosuję ;)
10/03/2017 — 17:18
Z całym szacunkiem do uczuć Bohatera, ale nie wiem jakoś tak mi się cytat przypomina z historii pewnej miłości…”Kazimierz pamiętaj być szczerym…tak jak zawsze”…Tutaj jednak można wierzyć w Happy End, bo Bohater refleksyjny jest…a wina (cokolwiek to znaczy) leży pośrodku podobnie jak prawda i jak to ktoś mądry powiedzial – dlatego wszyscy się o nią potykają. Życzę Bohaterowi serdecznie by nie brał nadbagażu winy na siebie tylko tyle ile się należy.
19/03/2017 — 09:11
Aby nadgryźć nieco ,,cudowny produkt własnej fantazji” proponuję zabawę 16personalities.com ;)
Pozdrawiam i dzięki za ubieranie w słowa również moich myśli.