[115] na początek zwierzę się może, iż jednak nie dołączę do grona entuzjastów nowej płyty radiohead, na którą najwyraźniej czekało siedemdziesiąt dziewięć procent użytkowników tego świata i dziewięćdziesiąt siedem procent użytkowników fejsbuka. the king of limbs przesłuchałem trzykrotnie i myślę, że chyba jednak nie tym razem – płyta jest osadzona w monotonnej stylistyce i mocno zbliżona do solowych dokonań thoma yorke’a, do których mnie z kolei jest o wiele dalej niż bliżej i tak naprawdę nie po drodze. jeśli zaś mowa o drodze, ostatnio regularnie pokonuję ten sam odcinek – z mieszkania na pocztę, z poczty do mieszkania. w ostatnim tygodniu odebrałem chyba sześć poleconych, kartonik z ładowarką do kamery, dwie książki i zawiadomienie z banku, żebym przestał w końcu lecieć w chuja i oddał pieniądze, których nie mam. co się jednak zmieniło – zmieniła się rzeczywistość petenta. poczta w oliwie, czyli na osiedlu mojego żywota, to jest teraz raj na ziemi: panie są uprzejme, ciepłe i troskliwe, a przerwy na kawę jasno określone harmonogramem. oliwa zresztą na kilku polach poszła do przodu – między salonem ślusarskim a sklepem z farbami postawili nam knajpę z sushi. knajpa nazywa się fusion sushi i daje mocno radę. gdybym był szejkiem z moskwy i mój bank miał do mnie nieco więcej zaufania, jadałbym tylko tam. no chyba że posiadałbym prywatną awionetkę z pilotem w środku, to wtedy okazjonalnie spożywałbym jeszcze w krakowie, bo tam też jest jedno fajne miejsce. a skorośmy przy miejscach, parę dni temu poszedłem do telewizji na galę sztormów i – co tu dużo mówić – było zimno jak w psiarni. telewizja najwyraźniej oszczędza, bo nikt* nie płaci abonamentu radiowo-satelitarno-telewizyjno-wojskowego, za to wszyscy* kradną. jak się jednak nieoficjalnie dowiedziałem, na wiedeński high life oddano w plebiscycie ponad 1500 głosów, wobec czego szczęka opadła mi z trzeciego piętra na parter, a potem z parteru jeszcze na chwilę do piwnicy. gdy się ogarnąłem i odgruzowałem z emocji, zadzwoniła moja osiemdziesięciosześcioletnia babcia z informacją, że właśnie przed momentem wyszła nowa płyta radiohead i żebym czym prędzej obczaił.
*prawie
20/02/2011 — 13:59
kontrowersyjna plyta mam mieszane uczucia co najmniej
20/02/2011 — 14:01
naprawde to po prostu chce powiedziec ze mi sie nie podoba
;)
20/02/2011 — 14:10
znaczy że trzeba posłuchać i wyrobić sobie zdanie?
ale z banku, że w chuja? czego to już banki nie zrobią, żeby zaciekawić klientów… :roll:
20/02/2011 — 16:15
1500 głosów – wiedziałam, że będzie dobrze:)
20/02/2011 — 21:19
A mnie album TKOL bardzo się podoba… taki spójny i magiczny…:)
20/02/2011 — 21:20
Kraków zaprasza;)
20/02/2011 — 22:13
takie „pogwarki” a ile treści
tu
i Kraków
i Oliwa
i sushi
i …high life
i 1500
i wszyscy*
*prawie
i wszystko*
pzdr ;)
20/02/2011 — 22:29
W 54 sekundy dookoła płyty, jakby kto potrzebował mieć przesłuchane na wypadek pojawienia się tematu w towarzystwie: http://www.ziemianiczyja.pl/2011/02/radioloops/
21/02/2011 — 09:41
tysiąc pięćset.
jeszcze raz gratuluję.
kurczę, a ja nie czekałam.
21/02/2011 — 11:30
foma, tak byłoby najrozsądniej. a co do banku – może nie literalnie, ale to właśnie wyczytałem między zdaniami.
21/02/2011 — 11:50
beja, gdybym miał tę awionetkę…
21/02/2011 — 12:05
caviale, ja się przyznam, że czekałem, przede wszystkim ze względu na wczesne płyty. sądziłem, że po ostatniej, która dupy nie urywała – w tej pojawi się coś nowego.
21/02/2011 — 12:18
tym niemniej teledysk do lotus flower z wyginającym się tomaszem – mocno daje radę.
21/02/2011 — 12:42
jakobe, słucham zatem i słucham od rana, z przerwami i taka analogia z ostatnim Heyem mi się rodzi.
Może to nowe to nie jest płyta R/H, może jest bardziej taka, jak w ostatnim czasie lider robił na boku, ale mając już to stwierdzenie z głowy zastanówmy się czy to jest w ogóle dobra płyta. I jak Hey początkowo mnie odpychał, to po jakimś czasie uznaję tę nieheyową płytę za najlepszą. Z Radiohead aż tak bardzo osłuchany nie jestem, ale stwierdzam, że Lotus Flower słusznie został wybrany na pierwszego singla (choć osobiście może wolałbym Little by Little) i jak na razie nie muszę się czymś innym odtruwać.
21/02/2011 — 12:54
no daje radę i intryguje coraz bardziej z każdym kolejnym przesłuchaniem.
dla mnie radiohead to świetna warstwa instrumentalna i tomasz, który niestety nie zahacza mnie swoim vocalem. nie żebym potrafiła lepiej, co to to nie;)
utwierdzam się tylko w mojej małej teorii, że percepcja muzyki jest sprawą bardzo indywidualną.
21/02/2011 — 17:07
foma, bliżej tej płycie do solowego yorke’a, to na pewno. cała ta elektronika, zapętlenia, brak żywych instrumentów sprawiają, że yorke mógłby taką płytę równie dobrze zrobić bez kolegów, siedząc przed komputerem. czy płyta jest dobra – moim zdaniem formalnie pozostaje mocno przeciętna, a w kontekście wykreowanego w mediach muzycznego święta – jest rozczarowująca.
21/02/2011 — 17:33
caviale, mnie zwykle tomasz wokalnie zachwyca, ale na nowej płycie jest raczej męczący (może za wyjątkiem little by little i codex). nie wiem, może to przez gęste kompozycje, przy których niewiele można.
21/02/2011 — 20:21
sushi nie przestaje mnie fascynowac- 26 zlotych za 6 kulek ryzu z kawalkiem surowej ryby
21/02/2011 — 20:28
Ja akurat płacę abonament.
:)
21/02/2011 — 21:00
dla trójmiejskich: słyszałam, że w Orłowie jest knajpka sushi najlepsza na świecie. są to tzw. informacje z trzeciej ręki:D
21/02/2011 — 21:33
też płacę. raz okażesz słabość i rzucisz coś dla publicznego radia, to potem są bardziej upierdliwi niż bank
22/02/2011 — 08:17
czy za radio w samochodzie też trzeba płacić abonament?
najlepsze sushi to tatar mięsny z cebulką i ogóreczkiem. reszta to jakieś importowane cuda.
22/02/2011 — 08:26
za każdy odbiornik trzeba płacić, niezależnie czy stoi w salonie czy jest wmontowany do auta. ale jako osobo fizyczna, nieprowadząca działalności gospodarczej, płaci się raz hurtem. firmy muszą płacić od każdego odbiornika osobno.
ciekawie zaczyna się w związku z telefonami komórkowymi z wbudowanym radiem. teoretycznie jest to już posiadanie odbiornika radiowego, podlegające wnoszeniu opłaty abonamentowej, podobnie z szerokopasmowym internetem, pozwalającym na korzystanie z podcastów, ale jest to jedna z tych sytuacji, kiedy technologia tak bardzo wyprzedza ustawodawstwo, że rzecz sprowadzono do teoretycznych rozważań, niepodejmowanych zbyt często, żeby nie wywoływać burzy.
22/02/2011 — 10:00
no właśnie, kolejne pytanie miało być o radio w telefonie :)
22/02/2011 — 10:22
większość doktryny jest podzielona, a orzecznictwo też niejednolite ;]
22/02/2011 — 10:30
stawiam na sushi. wolę jednak kiedy tatar po łące sobie hasa.
22/02/2011 — 10:33
a jeszcze jedno – gdy radio jest w biurze, ale właścicielem radia jest pracownik? kto wtedy powinien płacić abonament?
22/02/2011 — 11:17
dobra to głupie i znowu nie na temat.
nowa płyta radiohead mi osobiście to się bardzo podoba. gdyby była podobna do tych z dawnych czasów, wszyscy* narzekaliby, ze to odgrzewany kotlet, a radiohead skończyło się na kill’em all.
a tak jest świeża, odważna, a gdy się jej słucha przy braku światła w całym domu, to ma się wrażenie, jakby był tam ktoś jeszcze.
22/02/2011 — 12:03
a wiesz caddy, nasuwa mi się tutaj porównanie do artystycznej drogi pewnej irlandzkiej grupy.
po sukcesach przyszły kontrowersyjne eksperymenty.
potem jednak wrócili do swojego charakterystycznego brzmienia. ciekawe, w którą stronę będzie zmierzać radiohead.
22/02/2011 — 12:54
caviale, masz na myśli Clannad? ;D
22/02/2011 — 13:31
no nie, foma, nie clannad ;) mam na myśli dublińską grupę, która supergrupą została okrzyknięta, a której to okrzyknięcie być może zaszkodziło ;)
22/02/2011 — 13:44
no tak, ostatnie u2 wreszcie się dało słuchać w całości i z przyjemnością :) bo cranberries jak grało dwie piosenki w kółko tak grało i ciężko bez zaglądania do sieci stwierdzić, czy gra nadal
22/02/2011 — 14:17
pytanie czy jest swieza mysle ze jednak nie. jak sie troche posiedzi w dup stepie i na dodatek slysalo eraser thoma yorka to moze jeden numer na siedem moznaby uznac za swiezy
22/02/2011 — 14:19
jeden na osiem*
22/02/2011 — 14:33
Sam, zgadzam się bez dyskusji, bo nie wiem co to jest dub step :).
ale z twórczością solową yorka specjalnie się nie zapoznawałam – jakoś tak zawsze* się dzieje, że gdy muzyk jest charakterystyczny, to jego solowe projekty z projektami zespołowymi mocno się zazębiają. dlatego wolę śledzić jedno zjawisko.
wyjątkiem jest patton, ale to człowiek orkiestra i zupełnie inna historia.
22/02/2011 — 14:36
no tak, prosta, przejrzysta forma, charakterystyczne brzmienie. współczesna wersja j.s. bacha.
22/02/2011 — 14:40
to a’propos u2 nie pattona ;)
22/02/2011 — 16:10
patton wszystkichg kladzie na lopatki
22/02/2011 — 16:21
troche gram bacha. u2 musi jeszcze popracowac
;)
22/02/2011 — 16:40
Sam, też trochę grałam i taki skojarz mam ;)
22/02/2011 — 21:43
o, patton rzeczywiście, umi chłopina.
23/02/2011 — 08:55
no właśnie. eh. ludzie to mają talenta.
jakobe?
a komu dziękowałeś, jak odebrałeś statuetkę?
:)
23/02/2011 — 09:07
matce i ojcu podziękowałem. odkąd wiedzą, że ich syn jął parać się czymś tak doskonale zbędnym jak literatura, wspierają mnie, pomimo ich raczej ekonomicznego zorientowania na rzeczywistość.
23/02/2011 — 09:14
to ładnie. rzadko dziecko rodzicom za coś dziękuje. tym bardziej ładnie.
23/02/2011 — 09:16
znaczy się, to dziecko to w przenośni.
bo ty, jak to mawiała moja babcia,
stary koń już jesteś.
23/02/2011 — 10:56
mój ojciec, patrząc na moje bliższe parania się muzyką często wspominał, że chleba z tego jeść nie będę, ale mimo to wspierał. i owszem, chleba z tego nie było, ale piwo czy coś bardziej wymyślnego od czasu do czasu jak najbardziej.
23/02/2011 — 11:45
dobry taki ojciec, co swoje dobrze wie, a wspierać dalej będzie.
23/02/2011 — 11:53
mi ojciec zawsze powtarzał, żebym przestała się tak wszystkimi przejmować, bo dadzą sobie radę i żebym zajęła się czymś zbędnym :))
23/02/2011 — 12:13
mój mawiał: ja ci dobrze radzę, rób jak uważasz ;)
23/02/2011 — 21:07
to dorzuce swojego starego. mawial synu chujem wisly nie zawrocisz. ale rzadko
24/02/2011 — 10:12
jakobe?
a jakie książki odebrałeś z tej poczty?
25/02/2011 — 15:16
caddy, album boscha i autobiografie bernharda. poczta jest teraz moim drugim domem.
25/02/2011 — 19:20
O, Bernhard! Jeden z moich najważniejszych pisarzy.